Archiwum
- Index
- Komisarz Palmu Tak mąwią gwiazdy, panie komisarzu Waltari Mika
- Hardy Kate Światowe Życie Duo 267 Gwiazda telewizji
- Bracia St Claire 01 Mortimer Carole Gwiazda z Hollywood
- 1102. Gordon Lucy Dwie gwiazdy
- 1060. Way Margaret Zapisane w gwiazdach
- Jane Heller Szczęśliwe gwiazdy
- Gordon_Barbara_ _Gwiazdy_na_ziemi
- 02 Trish Wylie Ĺťycie jak romans
- Urzeczenie
- Montgomery Lucy Maud Okruchy śÂ›wiatśÂ‚a
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassidy zmrużyła oczy, podejrzewając jakąś pułapkę.
- DokÄ…d?
R
L
T
- Do krainy marzeń.
Cassidy uśmiechała się szeroko. Bawiła się lepiej niż w Boże Narodzenie.
- Chcesz wysiąść i rozejrzeć się?
Jasne! Odwróciła się do Willa i z entuzjazmem kiwnęła głową.
- Tak!
Ulica jak ulica, lecz dla niej wszystko tu miało magiczny urok. Od chwili, kiedy
zostawili samochód na parkingu przed wytwórnią, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Ca-
łe życie marzyła o takim miejscu, ale co innego marzyć, a co innego się tam znalezć.
Dla Willa oglądanie wytwórni od kuchni na pewno nie było żadną frajdą, nato-
miast ją fascynował każdy najdrobniejszy szczegół, każdy mijany hangar, każda cięża-
rówka załadowana rekwizytami, każdy napotkany statysta w kostiumie i pełnej charakte-
ryzacji. Zaglądała w każdy kąt, w każdą alejkę, w każde otwarte okno, wyobrażając sobie
fikcyjne postaci zaludniające ten świat, słysząc wypowiadane przez nie kwestie. Przyła-
pała się nawet na tym, że im te kwestie podpowiada.
Odpięła pas i chciała zeskoczyć z wózka golfowego, lecz Will już stał z wyciągnię-
tą ręką. Pod wpływem emocji zapomniała, dlaczego nie powinna pozwolić mu prowadzić
się za rękę po pustej, niby-nowojorskiej ulicy.
Po kilku krokach zapytał:
- Chcesz wejść do środka?
Przytaknęła ruchem głowy. Will podprowadził ją do najbliższych otwartych drzwi
i dopiero wtedy puścił jej dłoń, żeby mogła wejść pierwsza.
- W niektórych z tych domów jest całe pomieszczenie, które można dowolnie za-
aranżować, inne to praktycznie tylko fasada - wyjaśnił.
Cassidy obróciła się na pięcie i podniosła głowę. Nad sobą, zamiast sufitu, zoba-
czyła same belki i drabiny. Uderzył ją wszechobecny zapach drewna. Zrozumiała, dla-
czego wszędzie stoją gaśnice. Grozba pożaru zawsze wisi nad takim atelier. W jednej
chwili poszłoby z dymem.
- Kiedy urządzają tu jakieś konkretne wnętrze, montują sufit, ale zostawiają miej-
sce na oświetlenie. Jak wyjrzysz na ulicę, zobaczysz, że nie ma tu ani klamek, ani latarni.
Rekwizytornia dostarcza detale odpowiednie dla epoki, w której rozgrywa się akcja.
R
L
T
Cassidy chłonęła każde jego słowo. Rozpierała ją radość. Dawno się tak nie czuła.
Komuś innemu mogłoby się wydawać, że w tym bałaganie nie ma niczego ciekawego,
dla niej jednak był to świat nieograniczonych możliwości.
- Dziękuję, że mnie tutaj przywiozłeś - odezwała się do Willa.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - odrzekł półgłosem.
Spojrzała na niego i tuż koło swojej twarzy zobaczyła jego uśmiechnięte zielone
oczy. Will przyglądał się jej jeszcze przez chwilę. Miała wrażenie, że czas stanął w miej-
scu.
- Wiedza, jak powstają filmy - mówił dalej - pomaga przy pisaniu scenariusza.
Wszystko, co można sfilmować w atelier albo w hali dzwiękowej, oznacza ogromną
oszczędność pieniędzy.
Dla niego wszystko sprowadza się więc do pieniędzy, prawda? Patrzy na świat
przez pryzmat dolara do wydania. Owszem, Cassidy wiedziała, że na tym częściowo po-
lega jego praca, lecz nie zmieniało to faktu, że kiedyś znała innego Willa. W ciągu ostat-
nich dwudziestu czterech godzin rozpoznała tylko słabe przebłyski dawnego chłopaka,
którego kochała. Ilekroć jej się wydawało, że dostrzega w nim coś, co mogłoby ewentu-
alnie stanowić podstawę do odbudowania ich związku, on jak za naciśnięciem guzika
zmieniał się w nowego Willa, którego nie potrafiła rozszyfrować.
Było to bardzo frustrujące. Przez jedno mgnienie chciała chwycić go za ramiona i
mocno nim potrząsnąć, zażądać, aby zrzucił z siebie pancerz, w jaki się uzbroił.
- Domyślam się, że obecnie bardziej się przejmujesz takimi rzeczami niż dawniej -
zauważyła.
- Owszem. - Will zaczął się przechadzać po pustym pomieszczeniu i wyglądać
przez zakurzone szyby. - Co innego puścić wodze fantazji, pisząc scenariusz, a zupełnie
co innego przenieść tę wizję na taśmę filmową.
Cassidy kiwnęła głową. Will krążył wokół niej, od czasu do czasu szukając jej
wzroku. Miała wrażenie, że zastanawia się, co może powiedzieć, czego nie.
W ustach jej zaschło, odchrząknęła więc, zwilżyła językiem wargi i odezwała się:
- Opowiedz, czym zajmuje się twoja wytwórnia.
R
L
T
Will wetknął dłonie do kieszeni dżinsów. Cassidy zdążyła zauważyć, że robi to
bardzo często.
- Produkujemy filmy i widowiska telewizyjne - odparł. - Czasem sami zdobywamy
na nie fundusze, czasami zlecamy to firmom pośredniczącym. Produkt końcowy sprzeda-
jemy dużym wytwórniom.
- Ty piszesz scenariusze?
- Niektóre.
- Aatwiej jest sprzedać scenariusz, jeśli sam będziesz potem producentem?
- Nie zawsze - odparł z cierpką nutą w głosie.
Zrobił się strasznie oszczędny w słowach, pomyślała Cassidy. Czy to Hollywood
nauczyło go tej rezerwy? W przemyśle filmowym obowiązują twarde reguły gry. Odniósł
sukces, to znaczy, że musiał się do nich stosować. Ale Will zawsze z determinacją dążył
do celu. Wychowany w rodzinie zastępczej, a teraz bogaty i wzięty producent filmowy w
Hollywood. Odniósł ogromny sukces. Chyba o tym wie?
Mimo zazdrości, że w porównaniu z nią tak daleko zaszedł, Cassidy była dumna z
Willa. Chciałaby mu to powiedzieć, lecz wiedziała, że on nie chce słuchać pochwał.
- Tak się składa, że w hali do zdjęć dzwiękowych realizujemy teraz jeden z na-
szych filmów - powiedział. - Chcesz pójść i zobaczyć?
To wystarczyło, żeby na twarzy Cassidy znowu pojawił się uśmiech.
- Możemy?
- A proponowałbym ci, gdyby to nie było możliwe?
Nawet fakt, że traktuje ją jak dziecko, nie mógł zepsuć Cassidy frajdy. Podbiegła
do drzwi i otworzyła je szarpnięciem.
- Pospiesz się - zawołała - bo jeszcze coś nas ominie.
Godzinę pózniej siedziała na wysokim składanym krześle z oczami utkwionymi w
małym ekranie, przytrzymując dłońmi słuchawki i słuchając dialogu wypowiadanego
przez aktorów znajdujących się o niecałe pół metra od niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]