Archiwum
- Index
- 02 opengl 3.2 szablon aplikacji OpenGL
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
- 115. Sherryl Woods Bogaci kawalerowie 02 Randka z przeznaczeniem
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa
- Harry Turtledove War Between the Provinces 03 Advance and Retreat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozszerzyły się.
O, przyjaciółka Jacka odezwała się Sarah.
Cześć, Sarah.
Pamiętasz, jak mam na imię? To miło. Tym bardziej cieszę się z naszego spotkania.
A ja nie, pomyślała Tara. Przypomniała sobie o dobrych manierach dopiero wtedy, gdy
Sheila chrząknęła.
Poznajcie się. To Sheila Mitchell, właścicielka sklepu, a to... gorączkowo szukała
jakiegoś stosownego określenia ... dawna znajoma Jacka, Sarah...
Sarah skinęła głową, nie odrywając wzroku od Tary.
Fitzgerald. Znalazłaś interesujący sposób, by mnie opisać... Przepraszam, nie pamiętam
twojego imienia.
Tara.
Ach tak, oczywiście. Dopiero teraz przeniosła spojrzenie na Sheilę i uśmiechnęła się
promiennie. Zawsze mam z tym problem. Doskonale pamiętam twarze, ale imiona wylatują
mi z głowy.
Na twarzy Sheili pojawiło się zrozumienie.
Znam to, bo moja wiekowa ciocia cierpi na tę samą przypadłość.
Rozległ się wybuch perlistego śmiechu.
To okropne, prawda? Człowiek sprawia przez to wrażenie nieuprzejmego. Położyła
dłoń na ramieniu Tary. Na pewno się nie gniewasz, a ja już teraz nie zapomnę.
Tarze zrobiło się niedobrze od tej słodyczy.
Przyjechałaś odwiedzić Jacka? Sarah cofnęła rękę.
Mieszkam niedaleko, więc czasem wpadam, chociaż trochę mi niezręcznie. No, ale
chyba powoli zaczynamy się dogadywać. Zerknęła na właścicielkę sklepu. Wiesz, jak to
jest z byłymi facetami...
Oczy Sheili rozszerzyły się ze zdumienia, odparła jednak przytomnie:
Tak, wiem. Faktycznie można czuć się trochę niezręcznie. Co myślisz, Taro?
Nic nie myślę, nie znam się na tym. Dlatego mieszkam na odludziu, żebym nie musiała
ciągle wpadać na tych wszystkich byłych, których zostawiłam w różnych zakątkach kraju.
Kolejny wybuch uroczego śmiechu.
Już rozumiem, co was łączy! Masz takie samo poczucie humoru jak Jack Ja też je u
niego polubiłam od samego początku. Widzę, że mamy dużo wspólnego i że się
zaprzyjaznimy.
Prędzej w piekle urządzą ślizgawkę, skwitowała w myślach Tara.
Jack na pewno z przyjemnością cię zobaczy zauważyła Sheila, która z
zainteresowaniem śledziła przebieg rozmowy. Często się widujecie?
Niezbyt, ale być może w najbliższym czasie to się zmieni, przynajmniej mam taką
nadzieję. Pewne sprawy pozostały niedokończone, postanowiłam więc zdobyć się na odwagę
i sprawdzić, czy nie możemy znów przynajmniej rozmawiać jak cywilizowani ludzie.
Obdarzyła Tarę promiennym uśmiechem. To chyba dobry pomysł, jak myślisz?
Tara patrzyła na kobietę, której Jack oddał kiedyś swoje serce i poczuła, że Szekspir miał
stuprocentową rację, nazywając zazdrość zielonookim potworem. Ten potwór właśnie
przebudził się z krótkiej drzemki.
Ja w ogóle staram się nie myśleć. Myślenie mnie męczy.
To z pewnością nieprawda. Nie mogłabyś zarabiać na życie jako pisarka, gdyby
brakowało ci inteligencji.
Nie mówiłam ci, kim jestem zauważyła Tara.
Nie? W takim razie Jack musiał o tym napomknąć, gdy rozmawialiśmy, kto będzie na
urodzinach jego ojca.
Grom z jasnego nieba zrobiłby na Tarze mniejsze wrażenie.
JesteÅ› zaproszona?
Oczywiście, w końcu przez jakiś czas to była również moja rodzina. Nie mogę się nie
zjawić. Zwłaszcza że Jack zaprosił mnie osobiście.
Tara zacisnęła zęby.
Tak, oczywiście, że nie możesz.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i Jack zobaczył Tarę oświetloną od tyłu promieniami
słońca, tworzącymi wokół jej głowy złocistą aureolę. Ledwie na niego zerknęła.
Przemaszerowała obok i znikła w jadalni.
Odłożył wiertarkę i podążył za nią. Stała na środku pokoju i rozglądała się dookoła.
Cześć. Wszystko w porządku?
Cześć. Tak. Pukałam, ale nie słyszałeś. Ruszyła w jego stronę.
Czekał, lecz ona znów go minęła, by wziąć z kąta wielki dwuręczny młot.
To przez tę wiertarkę. Na pewno dobrze się czujesz? Podeszła do na pół zrujnowanego
kominka i walnęła z całej siły. Pył wzbił się w powietrze i zatańczył w ukośnych promieniach
słońca. Aha.
Walnęła znowu.
A teraz czujÄ™ siÄ™ jeszcze lepiej...
Po trzecim razie odwróciła się i obdarzyła Jacka promiennym uśmiechem, który wywołał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]