Archiwum
- Index
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- Dickson_Helen_ _Harlequin_Romans_Historyczny__274_ _Zakochany_lajdak
- 191. Schuler Candace To miał być tylko romans
- Cornick Nicola Romans Historyczny 111 Mezalians
- Jump Shirley Harlequin Romans Pantofelek Kopciuszka
- 02 Trish Wylie Ĺťycie jak romans
- Chmielewska J. Romans wszechczasĂłw
- Hardy Kate Światowe Życie Duo 267 Gwiazda telewizji
- 1033. DUO Mann Catherine Brak kontroli
- GR841. DUO Gold Kristi Niecodzienna przysługa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W lipcu powiedziałeś mi, że zbyt wiele podróżujesz żeby prowadzić
dom. Jesz na mieście, zamawiasz do domu dlatego jestem zdziwiona, że
dokonałeś takiego postępu od odgrzewania w mikrofalówce do popisowego
dania.
- Musi być jakiś pożytek z tego, że tak długo nie mogłem pracować.
- Dobrze, że tak pozytywnie do tego podchodzisz.
- Może nareszcie usiądziesz? Twój kelner zaraz poda.
S
R
Z odrobiną wahania podeszła do kominka i usiadła na poduszce. A więc
wzbudził jej ciekawość i zostanie. Porozmawiają. Rozwieje jej wątpliwości,
podobnie jak ostatniego wieczoru, ale teraz już nie odejdzie.
- Wina?
- Tak, poproszę. Czy kelnerowanie to kolejna umiejętność, jaką zdobyłeś
podczas rekonwalescencji?
- Mieszkam sam, jeżeli o to ci chodzi.
- Myślałam, że w twojej sytuacji...
- %7łe potrzebuję stałej opieki?
Zmieniła pozycję, żeby móc na niego patrzyć, co ułatwiło mu obserwację
jej zabójczych nóg.
- Prawdę mówiąc, myślałam, że mógłbyś się wprowadzić do Mac.
Przecież jest twoją jedyną krewną, prawda?
Wiedział, że prędzej czy pózniej do tego wróci.
- Mam wrażenie, że nie uwierzysz w moją odpowiedz.
- W lipcu mówiłeś, że nie masz żadnej rodziny, a ja w to uwierzyłam.
- Bo w lipcu nie miałem.
- A teraz nagle masz? - Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Zdobyłeś
babciÄ™?
- Mac jako nastolatka zaszła w nieplanowaną ciążę i oddała córkę do
adopcji. Dopiero dziesięć lat temu wpadła na jej ślad, ale moja matka już
dawno nie żyła.
- Ale ciebie odnalazła?
- Odszukała mnie i została moją klientką. Nie miała zamiaru mi mówić o
naszym pokrewieństwie.
S
R
- Dlaczego nie? - W jej oczach pojawiło się uczucie, którego miał zamiar
unikać. - Dlaczego cię odszukała, skoro nie miała zamiaru uznać cię za
rodzinÄ™?
- Chciała mnie poznać, pomóc i zobaczyła, że doskonale sobie radzę bez
rodziny.
- Więc dlaczego powiedziała ci teraz? - spytała i zaraz sama się
zorientowała, o co chodzi. - Odpowiedziałam sobie wcześniej, na górze, tak?
- Tak, ona umiera. Ale nie tylko dlatego. Kiedy się obudziłem w szpitalu
z amnezją, dużo ze mną rozmawiała, żebym się zorientował, co pamiętam, a
czego nie. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Mówiła o swojej przeszłości,
czego żałuje, a kiedy zaczęła mówić o mojej matce, dalej już poszło.
- To musiał być dla ciebie szok!
Podał jej kieliszek z winem i sam usiadł przed kominkiem tak, że
odczuwał delikatne ciepło ognia na kolanach. Nad takimi doznaniami
fizycznymi panował.
- Nie żałuj mnie, Susanno. Jak to słusznie ujęłaś, zdobyłem babcię.
- Którą niedługo stracisz - dodała i nachyliła się, wpatrując w niego. -
Powiedziałeś, że nie jestem w stanie zrozumieć, przez co przeszedłeś, ale ja
myślę, że trochę rozumiem.
- Twój dziadek?
Skinęła głową.
- Uwielbiał łowić ryby. To była jego ucieczka od pracy w korporacji i
stylu życia tamtejszego towarzystwa. Nie znosił tych przyjęć, na które musiał
chodzić, towarzyskich pogawędek. Któregoś weekendu wybrał się w pogoń za
dużą rybą i nie wrócił.
- Stąd twoja awersja do łodzi? - domyślił się.
S
R
- Nie, u mnie to po prostu choroba morska, chociaż pewnie
psychoterapeuci mieliby używanie, szukając powiązania. - Na jej twarzy
pojawił się cień uśmiechu. - Dziadzio Horton był zupełnie inny, niż
przedstawiały go media. Nie był tylko bezkompromisowym bogatym
biznesmenem.
- Przykro mi.
- Mnie też było przykro. Zostawił mi swoją chatkę w górach, gdzie
mieszkaliśmy, kiedy zabierał mnie na pstrągi.
Jej skupiony wyraz twarzy wywoływał w nim nieznane uczucia. Empatię
i chęć złagodzenia tego bólu, sprawienia, żeby w jej zachmurzonych oczach
pojawił się uśmiech.
- Ty łowisz? - Pokręcił przesadnie głową. - Nie wierzę.
- Dziadek nauczył mnie zarzucać wędkę, ledwo od ziemi odrosłam.
Van zobaczył ją w nowym świetle. Nawet w jego za dużych ubraniach
prezentowała się z klasą i miejskim szykiem. Nie mógł jej sobie wyobrazić w
roli wędkarki.
- Jestem pod wrażeniem!
- Ale nie takim jak ja, kiedy schwytałam pierwszego leszcza!
Patrząc na nią, na grę ogników na jej włosach i cieni w jej oczach,
przestał się interesować przeszłością. Interesowała go dziewczyna, a nie
odzyskiwanie pamięci, bieżąca chwila, a nie walka o kontrakt.
- A ta chata - zaczął. - Często tam jezdzisz?
- Ciągle mam za mało czasu, ale to mnie nie usprawiedliwia. Kiedyś
zabrałam tam Zarę i pokazałam jej słynny rzut dziadka Hortona. Podchwyciła,
jakby się z tym urodziła.
- A dziadek jej nie nauczył?
S
R
- Nigdy jej nie poznał. Jest moją przyrodnią siostrą. Znamy się dopiero od
kilku lat, kiedy przyjechała szukać swego ojca.
- I znalazła ciebie?
- Na szczęście tak.
- Jest do ciebie podobna?
Powoli upiła łyk wina i spojrzała na Vana znad kieliszka. Coś się
zmieniło w jej nastroju przez ostatnie dwie minuty. Poprzedni brak zaufania
zmienił się w zrozumienie i sympatię.
- Zadałeś to samo pytanie za pierwszym razem, kiedy opowiadałam ci o
mojej rodzinie.
- I jak odpowiedziałaś?
- Powiedziałam, że wcale. Zara jest rewelacyjna, wysoka, piękna
blondynka. Studiuje medycynę i jest bardzo mądra. Jest też wysportowana i
dorabia jako osobista trenerka. Gdybym jej nie kochała, mogłabym ją
znienawidzić za tę doskonałość!
Van uśmiechnął się na tę przesadną skromność.
- Myślę, że jesteście bardziej podobne, niż to przyznajesz.
- I to też taka sama odpowiedz jak poprzednim razem.
- Chcesz powiedzieć, że jestem przewidywalny? Mało oryginalny?
Nudny?
Zaśmiała się delikatnie, nieco ochryple, a on natychmiast spojrzał na jej
usta, na których pozostał ślad wina.
- Nie, można wiele o tobie powiedzieć, ale na pewno nie jesteś nudny.
Po tym stwierdzeniu ich spojrzenia znów się spotkały, wyzwalając
zmysłową energię, delikatną i upajającą jak pinot noir, które pili. Mógłby
zapytać, kiedy mianowicie nie jest nudny, ale przychodziła mu na myśl tylko
jedna okazja.
S
R
- I przedtem też tak było?
- Tak. Cały czas.
Jej odpowiedz brzmiała szczerze. Ani chwili wahania, żadnej
sztuczności. Zauważył, że nagle w jej twarzy pojawiła się czujność. Uznała
widocznie, że była zbyt szczera, albo zaniepokoiła ją namiętność w jego
wzroku, gdy wyjął z jej ręki kieliszek i postawił go na podłodze.
Odczuł satysfakcję, gdy spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
Gorąco, jakie poczuł, kładąc dłoń na jej kolanie, doszło do dolnej części ciała.
Nachylił się bliżej.
- Nie. Nie rób tego - westchnęła cicho.
Na poważniejszy opór jej nie pozwolił. Nie chciał, żeby na jej ustach
pojawiło się imię tego świętego narzeczonego ani żeby dzieliła ich wizja jej
małżeństwa z rozsądku. Ujął ją pod brodę i uprzedził wszelkie protesty,
dotykając wargami jej ust. Zastygła pod jego dotykiem, a on natychmiast
zapragnął więcej, niż tylko spróbować. Pragnął jej reakcji, potwierdzenia,
udziału. Pragnął jej pocałunku.
Trzymając jej twarz w dłoniach, delikatnie całował kąciki jej ust, dołek w
brodzie, aż przeszedł do ust, do powolnego, uwodzicielskiego pocałunku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]