Archiwum
- Index
- Natural History Lore and Legend by F Edward Hulme first published in 1895 (2000)
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- Historyczne Bitwy Cajamarca 1532, Andrzej Tarczyński
- Sandemo Margit Dziewica z lasu mgieł(historyczny)
- Jameson Bronwyn Gorący Romans DUO 886 W poszukiwaniu wspomnień
- Historia malzenska dla doroslyc Antczak Radoslaw
- 191. Schuler Candace To miał być tylko romans
- Antoni Czechow Historie zakulisowe
- Jump Shirley Harlequin Romans Pantofelek Kopciuszka
- arkusz finalowy historyczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osoby zmęczonej życiem. stanowczo zbyt poważną na jej wiek - ale to były zu-
pełne bzdury! Cóż, teraz podoba jej się ktoś inny i na wet myśli o tym, czy z nim
nie uciec. - Urwała, spo strzegłszy, że zarówno Caroline, jak i jej matka
podsłu-chuja ich rozmowę. - Tak czy inaczej, nie powinnam tyle plotkować! Ale
Harri bez ustanku sprawia mi kto poty - dodała ponuro - bo tego roku miałam
zadebiutować w towarzystwie, a przez to całe zamieszanie z powodu ślubu Harri
mama uznała, że najlepiej będzie zaczekać, aż będę starsza i nabiorę trochę
rozsądku! Jej zdaniem wszystkie trzy jesteśmy uparte i lekkomyślne, a przecież ja
nigdy nie zachowałabym się tak niemądrze!
Lavender roześmiała się. W duchu uznała, że niepodobna nie lubić Frances
Covingham. Z jednej strony Frances uosabiała wszystko, czego Lavender najbar-
dziej nie znosiła u młodych dam. Pełna temperamentu brunetka, ubrana zgodnie z
najnowszą modą, nie miała żadnych poważnych zainteresowań, za to fascynowały
ją stroje i plotki, które Lavender uważała za dość nużące. Z drugiej strony jednak
miała dobre serce, a Caro-linę ciężką pracą zdołała wpoić jej wartości liczące się
bardziej od pieniędzy i pozycji w towarzystwie, które należały jej się z tytułu
urodzenia. Lavender uświado-mila sobie, że prostolinijność, serdeczność i
życzliwość Frances w niczym nie przypominają wyniosłego snobizmu, z którym
stykała się co krok podczas towarzyskiego debiutu w Londynie.
Frances wygładziła zagniecenia na spódnicy.
- ProszÄ™ o wybaczenie, panno Brabant. Jestem taka gadatliwa! Niech mi pani
opowie o sobie i o Hewly Manor. Zdaje się, że to czarujące miejsce.
- Och, o mnie nie warto mówić - powiedziała Lavender pospiesznie - za to o
Hewly mogłabym rozmawiać godzinami! To piękna rezydencja i uwielbiam wę-
drować po posiadłości i po okolicy.
- Sama? - Niedowierzanie w głosie Frances walczyło o lepsze z podziwem. - A to
dopiero!
- O, tak, bo okoliczne lasy i łąki są całkowicie bezpieczne.
Lavender przerwała nagle, przypomniawszy sobie, ze niekiedy i w Steepwood coś
może kogoś zaskoczyć.
- A to dopiero! - powtórzyła niepewnie panna Co-vingham. - Doprawdy, to brzmi
niczym jakaś czarująca sielanka! - Zciągnęła brwi. - W takim razie będzie pani żal
opuszczać Hewly, kiedy pani wyjdzie za mąż, panno Brabant.
Lavender lekko zmarszczyła czoło, jako że to twierdzenie wydało jej się zupełnym
niepodobieństwem.
- Och, to się na pewno nie zdarzy, panno Coving-ham! Jestem już w wieku, w
którym nie wychodzi się za mąż, a poza tym nie mam takiego zamiaru!
Zdaje się, że powiedziała coś nie do pomyślenia. Frances bowiem wydała cichy
okrzyk i złapała ją za ramię.
- Och, panno Brabant! - wyrzuciła z siebie jednym
tchem. - Ależ to niemożliwe! Oczywiście, że musi pani wyjść za mąż!
Lavender uniosła brwi i spytała z uśmiechem:
- NaprawdÄ™? MuszÄ™? Dlaczego, panno Covingham?
- Cóż... - Frances wydawała się całkowicie zasko czona tymi pytaniami. Lavender
czekała cierpliwie, ze tamta powie, że powinnością każdej panny na wydaniu jest
upolowanie męża, kiedy jednak Frances wreszcie przemówiła, jej odpowiedz
dosłownie zaparła Lavender dech.
- Bo jest pani taka ładna - oświadczyła z triumfem jej nowa przyjaciółka. - Och,
panno Brabant, gdyby pani tego nie uczyniła, byłaby to czysta strata!
Pózniej, kiedy już Frances powiedziała jej dobranoc, okraszając rozstanie licznymi
zapewnieniami o swojej przyjazni i obiecując nazajutrz pokazać jej posiadłość,
Lavender leżała w swoim ogromnym łożu i w zadumie wpatrywała się w
szkarłatny baldachim zwisający nad jej głową. Taka reakcja na komplement
niezbyt dobrze świadczyła o kobiecie przekonanej o swoim rozsądku, a jednak
kiedy Frances oświadczyła, że uważają za ładną, Lavender omal nie zapytała, czy
jest tego pewna. Może zresztą była to prawda. Jej włosy miały przecież bardzo
ciekawy, platynowy odcień - być może różniący się od tego, który był
charakterystyczny dla złotowłosych londyńskich piękności, ale mimo to całkiem
ładny. No i często słyszała, że fiołkowe oczy są jej największym atutem. Zasnęła z
łagodnym uśmiechem na ustach i pogrążyła się w zupełnie niestosownych
marzeniach
o wstążkach, koronkach i sukniach z różowej i niebie-skfiolioletowej krepy,
dobranych barwÄ… do koloru oczu.
Nazajutrz była piękna pogoda, toteż kiedy Lewis wy-ruszł do Northampton, aby
zobaczyć się ze swoim peł--omocnikiem, damy wzięły powóz i wybrały się na
przejażdżkę po Riding Park. Rezydencja była istotnie wspaniała, a składały się na
nią: elżbietański dwór z czerwonej cegły, pagórkowaty park i piękne jezioro.
Lavender szczególnie spodobał się pawilon myśliwski usytuowany pomiędzy
otoczonym murem ogrodem a parkiem, a Frances nie omieszkała jej zakomuniko-
wać, że miejsce to jest nawiedzane przez ducha pierwszego właściciela
posiadłości, sir Thomasa Gleasona, którego podobno widywano w burzowe noce,
jak przechadza się między pawilonem a domem.
- Mówią, że był filantropem, który ubolewa nad tym, iż pieniądze przekazane pod
zarząd powierniczy z myślą o wspomożeniu ubogich, zostały skradzione przez
bogaczy - wyznała, otwierając przy tym szeroko oczy. - Spaceruje z wysoką
czapką wciśniętą pod pa---e, ma na sobie kryzę, kaftan i pończochy! 1 co pani o
tym myśli, panno Brabant! Ja na pewno zemdlałabym ze stachu, gdybym go
zobaczyła! Słowo daję!
- Mówią, że w Hewly też straszy - wtrąciła Caroline, siedząca na ławeczce
naprzeciwko dziewcząt. -Siwa dama, zdaje się, dobrze mówię, Lavender? Oso-
biście nigdy jej nie widziałam, ale podobno krąży po domu, kiedy ktoś w rodzinie
ma umrzeć. Frances zadrżała z udawanego przerażenia.
- Och, jakie to stylowe! Ależ to musi być nieszczęśliwa, zdesperowana istota!
Caroline i Lavender wymieniły uśmiechy.
- Czarujące stworzenie z tej Frances, prawda? - powiedziała Caroline pózniej,
kiedy, przebrawszy się do kolacji, zjawiła się w sypialni Lavender, chcąc zoba-
czyć, jak szwagierce idą przygotowania. - Bardzo liczyłam na to, że zostaniecie
przyjaciółkami. Nie macie wprawdzie żadnych wspólnych zainteresowań, jednak
gotowa jestem przysiąc, że uważasz ją za najsłodszą dziewczynę pod słońcem.
Tego wieczoru Lavender spędziła przed lustrem więcej czasu niż zwykle, bo
chciała wypróbować nową. oryginalną fryzurę, do której była potrzebna bladozie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]