Archiwum
- Index
- Balogh Mary [Bedwynowie 01] Noc miĹoĹci
- Christopher Moore Wyspa Wypacykowanej KapĹanki MiĹoĹci
- Bainka Minte Konig KomĂłrkowa MiĹoĹÄ CAĹOĹÄ!
- 0017.Tinsley Nina WstÄp do miĹoĹci
- Schiller Fryderyk Intryga i miĹoĹÄ pl
- 104. Anderson Caroline Dozgonna miĹoĹÄ
- 139. Broadrick Annette MiĹoĹÄ po teksasku
- 0774. DeNosky Kathie Podniebna miĹoĹÄ
- Crawford Lillian Pierwsza miĹoĹÄ
- Sandra Lee SzkoĹa MiĹoĹci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po powrocie do domu nawet nie odsłuchała wiadomo-
ści nagranej na sekretarce, tylko od razu ją skasowała.
Pogasiła światła na wypadek, gdyby przyszedł poroz-
mawiać. Ciemne okna to znak, że wyszła albo śpi,
prawda? Spotkanie z nim twarzą w twarz przerastało
ją. Przedtem musi wziąć się w garść, a to trochę potrwa.
Następnego dnia znowu miała dyżur po południu.
Wieczorem telefon dzwonił kilkakrotnie, lecz nie
118 KATE HARDY
podniosła słuchawki, nawet gdy usłyszała błagalny
głos:
Roweno, jeśli tam jesteś, odbierz, proszę. Muszę
z tobą porozmawiać. On musi, ale ja nie jestem
w stanie, pomyślała. Trudno ciągnął po chwili
widocznie cię nie zastałem. Zadzwoń, jak wrócisz.
Dobrze?
Poranna poczta przyniosła za to dobrą wiadomość
już w przyszłym tygodniu miała wyznaczoną biopsję.
Na dodatek zabieg wypadał w jej wolny dzień, więc nie
musiała wymyślać żadnych historyjek, by zamienić się
na dyżur.
Jak tylko zjawiła się w pracy, Luke wciągnął ją do
gabinetu.
Wyduś z siebie wreszcie, o co chodzi!
Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
Wiem, że tamtej nocy uraziłem cię swoimi pyta-
niami, ale potem przeprosiłem cię. Nie będę więcej
nalegał. Uszanuję wyznaczone przez ciebie granice
prywatności. Dlaczego nie dajesz mi szansy wyna-
grodzić ci tej przykrości?
Bo nie chcę łamać ci serca, odpowiedziała w myś-
lach, na głos zaś rzekła:
Potrzebuję trochę przestrzeni dla siebie.
Zgoda. Ale dobrze nam razem, prawda, Ro?
Lubię przebywać w twoim towarzystwie i sądziłem, że
odwzajemniasz moje uczucia.
Och, nawet więcej. Kocham cię i to mnie przeraża.
Przeraża nawet bardziej niż to, co może mi teraz grozić.
Przepraszam, ale pacjenci czekają.
Roweno, posłuchaj...
MIAOZ W PATAGONII 119
Wyszła, póki jeszcze panowała nad sobą. Prze-
brniesz przez to, powtarzała sobie. Musisz.
Co ją, do diabła, ugryzło? zastanawiał się. Zgoda,
popełniłem błąd, niepotrzebnie nalegałem, żeby mi
opowiedziała o swojej przeszłości. Najwyrazniej ktoś ją
skrzywdził i jeszcze nie jest gotowa o tym rozmawiać.
Przeprosiłem ją jednak. Starałem się jej to wyna-
grodzić. Zgodziłem się nawet dać jej trochę odetchnąć
od siebie! Czego jeszcze by chciała? Poprzysiągł sobie,
że kiedyś jednak odkryje, o co chodzi. Nawet gdyby
miał uciec się do polecenia służbowego, zaciągnie ją
na kawę i sprowokuje do zwierzeń. Sprawi, że się
otworzy, że mu zaufa. Ponieważ jeśli mu nie ufa, ich
związek nie ma szans.
Dzień dłużył się niemiłosiernie. Rowenie udawało
się skupić całą uwagę na pacjentach, lecz pod koniec
dyżuru czuła się kompletnie wypompowana. Marzyła
tylko o tym, by wrócić do domu, zwinąć się na kanapie
i przytulić do psa. Wiedziała jednak, że powinna
zmusić się do zrobienia czegoś, najlepiej czegoś wy-
magającego koncentracji, by nie miała czasu myśleć
o swoim guzie. Ani o Luke u.
Już miała wychodzić, gdy usłyszała głos Luke a:
Pozwól na chwilę.
Cholera.
Obiecałeś dać mi trochę oddechu zaczęła.
Wiem. Robię, co mogę. Naprawdę staram się
dotrzymać słowa.
Dyżur skończyłeś dobre kilka godzin temu.
Luke wzruszył ramionami.
120 KATE HARDY
Pomyślałem, że zaczekam na ciebie. Może dasz
się zaprosić na małe co nieco?
Jestem zmęczona. Marzę o domu.
A mógłbym pójść z tobą? Upichciłbym coś dla
nas zaproponował.
I poddał mnie dalszemu przesłuchaniu? A niech go!
Jeśli tak dalej pójdzie, wyciągnie ze mnie wszystko.
Wiem, że masz najlepsze intencje, ale nie. Przy-
kro mi. Nie chcę się z tobą spotykać poza pracą.
Dlaczego?
Bo nie chcę się wiązać. Te kilka ostatnich tygo-
dni... To nie jest coś, czego pragnę. Mówiąc te słowa,
czuła, jak serce jej krwawi. Uważam, że nasza zna-
jomość osiągnęła swój naturalny kres.
Luke spojrzał na nią zbolałym wzrokiem.
Roweno, nie rób mi tego, nie rób tego nam...
Przykro mi. I wierz mi, mam szczerą nadzieję, że
spotkasz dziewczynę, która uczyni cię szczęśliwym.
Ale to nie będę ja. Od tej chwili jesteśmy tylko
kolegami z pracy. I tak powinno być od samego
początku. Przepraszam, jeśli robiłam ci jakieś nadzie-
je. Widząc, że Luke otwiera usta, by zaprotestować,
Rowena zadała ostateczny cios: Starałam się powie-
dzieć ci to najdelikatniej, jak umiałam skłamała.
Przykro mi, jeśli nie wyszło dorzuciła i odwróciła
się, zanim zdążył dostrzec w jej oczach łzy.
ROZDZIAA JEDENASTY
Następny dzień był torturą. Znajdowała się tak
blisko Luke a, a jednak tak daleko. Najwidoczniej
dobrze odegrała scenę mającą go przekonać, że nic dla
niej nie znaczy, bo pod koniec dyżuru nie próbował jej
odszukać, nie zostawił kartki w skrytce ani wiadomo-
ści na sekretarce.
Z jednej strony była zdziwiona, że tak łatwo po-
godził się z zerwaniem, z drugiej czuła mimo wszyst-
ko ogromną ulgę. Przynajmniej teraz najgorsze bę-
dzie mu oszczędzone.
Przez resztę tygodnia Luke odnosił się do Roweny
chłodno i, jak zauważyła, flirtował z pielęgniarkami,
szczególnie wówczas, gdy widział, że ona znajduje się
w pobliżu.
Nie wiedziała, co ją bardziej bolało sposób, w jaki
podrywał dziewczyny, czy ostentacja, z jaką usiłował
jej udowodnić, iż mu na niej nie zależy. Gdy wydawało
mu się, że nie patrzy, na jego twarzy malował się ból.
W głębi serca cierpiał tak samo jak ona. Co mogła
zrobić?
W domu czuła się równie zle jak w pracy. Ben snuł
się po pokojach, szukając Luke a, a kiedy w końcu
docierało do niego, że go nie ma, osowiały kulił
ogon.
122 KATE HARDY
Ty też przeze mnie cierpisz, tak? Rowena
przemawiała do przyjaciela, drapiąc go za uszami.
Przykro mi, ale nie wiedziałam, jak mogłabym
postąpić inaczej. Przydałaby mi się rozsądna rada
Peggy. Ramieniem otarła oczy. Nie będę płakać.
Wszystko się ułoży, zobaczysz zapewniała Bena,
chociaż sama w to nie wierzyła.
W końcu nadszedł wyznaczony dzień. Rowena
czuła się dziwnie, przychodząc do szpitala jako pacjen-
tka, nie jako lekarka. Joego Plummera, specjalistę,
który miał wykonać biopsję, kilkakrotnie spotkała na
gruncie towarzyskim.
Może wolałabyś, żeby ktoś inny cię zbadał?
spytał, domyślając się, że sytuacja może być dla niej
krępująca.
Nie odrzekła i zmusiła się do uśmiechu. Cie-
bie przynajmniej znam i nie muszę się zastanawiać,
czy trafiłam w dobre ręce. Wiem też, że nie piśniesz
słówka nikomu z mojego oddziału.
Dziękuję za komplement. A więc z czym przy-
chodzisz?
Guzek w piersi. Mój lekarz rodzinny twierdzi, że
to pewnie cysta.
A ty się zamartwiasz, że to rak.
Joe Plummer nazwał rzecz po imieniu. Z jego ust
padło to straszne słowo, którego unikała od czasu
wizyty u lekarza rodzinnego. Wzięła głęboki oddech.
Tak wybąkała.
Znasz statystyki. Istnieje duże prawdopodobień-
stwo, że guz nie jest złośliwy.
Nawet jeśli tak będzie, chcę go usunąć. Nie wiem,
MIAOZ W PATAGONII 123
czy w mojej rodzinie były przypadki choroby nowo-
tworowej, i nie mam jak się tego dowiedzieć.
Maria dała jej jasno do zrozumienia, że pod żadnym
pozorem nie chce jej więcej widzieć.
Mogę cię zbadać? Rowena skinęła głową na
znak, że się zgadza. Dłonie Joego były chłodne
i sprawne. Guz jest gładki i ruchomy stwierdził.
Boli?
Tak. Wczoraj zaczęłam okres, a cały poprzedni
tydzień bolało mnie jak diabli. Chociaż może to ze
zdenerwowania.
Ból mógł być też spowodowany zmianami hor-
monalnymi odparł. Poza tym pewnie ostatnio nic
nie mogłaś przełknąć poza czekoladą.
To pierwsze jest możliwe. A słodyczy nie jadam.
W porządku. Wydaje mi się, że możesz przestać
się denerwować. To chyba włókniakogruczolak.
Chyba. Czyli Joe nie potrafi dać mi gwarancji. Zro-
bimy oczywiście wszystkie badania, żeby zyskać ab-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]