Archiwum
- Index
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- LU. VII IX. Christie Agatha Morderstwo w Orient Expresie
- Christie_Agatha_ _Poirot_prowadzi_sledztwo_(SCAN dal_1128)
- Feehan Christine Mrok 01 Mroczny książę
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota
- Christie Agatha Świadek oskarżenia
- Christie Agata Dom nad kanałem
- Hyde Christopher Zgromadzenie Świętych
- Agata Christie Morderstwo na plebanii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieśmiertelnika w kieszeni. Zgodnie z planem miał rzucić go na biurko i zażądać wyjaśnień. Co się
stało ze szkieletem właściciela blaszek? A skoro o tym mowa, co się stanie z Tuckerem Casem, jeśli
rzuci im je w twarz? Mary Jean mówiła: W negocjacjach zostawiaj sobie drogę wyjścia. Pózniej
zawsze możesz wrócić .
Powoli, powiedział sobie w duchu Tuck.
~ Doktorze, niepokoją mnie te loty - odparł. - Powinienem wiedzieć, co przewozimy, na
wypadek gdyby zatrzymały nas władze. Co jest w chłodziarce?
- Przecież mówiłem, że przewozi pan próbki badawcze.
- Jakie próbki? - Pora zagrać atut. - Nie polecę, dopóty się nie dowiem.
Sebastian Curtis posłał spojrzenie swojej żonie, po czym znów popatrzył na Tuckera.
- Chyba powinniśmy porozmawiać. - Odsunął i wskazał mu krzesło. - Proszę.
Tuck usiadł. Doktor odsunął krzesło również dla żony, a sam usiadł obok, po drugiej stronie
stołu, naprzeciwko pilota.
- Jestem na Alualu od dwudziestu ośmiu lat. - A co to ma do...
Curtis uniósł rękę.
- Proszę mnie wysłuchać. Jeśli chce pan odpowiedzi, musi pan przyjąć je w takim
kontekście, w jakim ich udzielam.
- Dobrze.
- Mojej rodziny nie było stać na szkołę medyczną, więc skorzystałem ze stypendium Misji
Metodystów, pod warunkiem, że po ukończeniu studiów będę dla nich pracował i pojadę tam,
dokąd mnie wyślą. Wysłali tutaj. Byłem szczęśliwy i przepełniony Duchem Zwiętym. Miałem nieść
Boga i medycynę poganom z Pacyfiku. Na wyspie nie było misjonarzy od drugiej wojny światowej,
poza tym uprzedzono mnie, że mogę napotkać pozostałości wpływów katolickich, ale metodyści
dość liberalnie podchodzą do głoszenia Słowa Bożego. Metodystyczny misjonarz pracuje z kulturą,
którą zastaje na miejscu. Ale nie zastałem tu społeczności katolików. Zastałem społeczność, która
czciła amerykańskiego pilota i jego bombowiec.
- Kult cargo - wtrącił Tuck z nadzieją, że przyśpieszy wywód.
- Więc pan o nich wie. Tak, kult cargo. Najsilniejszy, o jakim słyszałem. Na szczęście dla
mnie, nie był oparty na nienawiści wobec białych, jak kulty cargo w Nowej Gwinei. Tutaj kochali
Amerykanów i wszystko, co pochodziło z Ameryki. Brali ode mnie lekarstwa, narzędzia, które
przywiozłem, jedzenie, lektury, wszystko, co im dawałem, z wyjątkiem, ma się rozumieć, Słowa
Bożego. A ja byłem dla nich dobry. Tubylcy z tej wyspy są najzdrowsi na całym Pacyfiku. Po
części z powodu izolacji, dzięki której choroby zakazne do nich nie docierają, ale w pewnym
stopniu to także moja zasługa.
- To dlatego nie pozwala im pan na najmniejszy kontakt z przypływającym statkiem?
- Nie, to tylko jeden z powodów, ale głównie chciałem trzymać ich z daleka od
pokładowego sklepu.
- Czemu?
- Bo sklep oferował towary, których ja nie mogłem albo nie chciałem im dać, a przyjmował
tylko pieniądze. Pieniądz stał się symbolem ich religii. Pewnej nocy usłyszałem w wiosce bębny,
poszedłem tam i zobaczyłem wszystkie kobiety przykucnięte wokół ogniska. Trzymały drewniane
miski z monetami na dnie. Miały naoliwione ciała i w transie machały głowami, a mężczyzni, w
maskach przedstawiających twarze z amerykańskich banknotów, chodzili za nimi, kopulowali z
nimi po kolei i śpiewali. Był to obrzęd płodności, który miał rozmnożyć monety w miskach, żeby
mogli kupić więcej towarów ze statku.
- Brzmi to lepiej niż praca na etacie - stwierdził - Tuck i Curtis nie widział w tym nic
śmiesznego.
- Myślałem, że zakazując im kontaktu ze statkiem, wyplenię kult cargo, ale się nie udało.
Mówiłem o Jezusie i cudach, których dokonał, o tym, że ich zbawi, a oni pytali czy go widziałem.
Bo oni widzieli swojego zbawiciela. Pilot ocalił ich od Japończyków. A Jezus tylko powiedział że
mają porzucić swoje zwyczaje i tabu. Chrześcijaństwo nie miało szans w tej konkurencji. Ale
próbowałem dalej, zapewniając im najlepszą opiekę, jaką mogłem. Po kilku latach Misja
Metodystów przysłała grupkę urzędników, żeby sprawdzili moje postępy. Obcięli mi fundusze i
chcieli odesłać mnie do domu, ale postanowiłem zostać i bez ich pomocy robić, co się da.
- Bał się wyjechać - wtrąciła Beth Curtis. Sebastian spojrzał na nią tak, jakby zamierzał ją
uderzyć.
- To nieprawda.
- Jasne, że prawda. Od lat nie ruszałeś się z wyspy. Zapomniałeś, jak żyć z prawdziwymi
ludzmi.
- To sÄ… prawdziwi ludzie.
Choć obserwowanie, jak iluzja idealnej pary na jego oczach idzie z dymem, było całkiem
zabawne, Tuck ugasił pożar.
- Learjet i sprzęt elektroniczny wart miliony. Niezle pan sobie poradził bez finansowania,
doktorze.
- Przykro mi. - Wydawało się, że mówi szczerze. - Próbowałem radzić sobie z tym, co
zarabiali miejscowi na sprzedaży kopry, ale to nie wystarczało. Straciłem jednego z pacjentów,
małego chłopca, bo nie miałem funduszy, żeby przewiezć go do szpitala, który zapewniłby mu
niezbędną opiekę. Jeszcze bardziej starałem się nawrócić tubylców, bo liczyłem, że może znajdę
inną misję, która by nas sponsorowała, ale jak konkurować z Mesjaszem, z którym naprawdę
rozmawiali?
Tuck nie odpowiedział. Sam rozmawiał z Mesjaszem i dał się przekonać.
Sebastian Curtis opróżnił kieliszek i mówił dalej.
- Wysyłałem listy do kościołów, fundacji i firm na całym świecie. Pewnego dnia na pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]