Archiwum
- Index
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 156 Maska miłości
- Dynastia DanforthĂłw 01 McCauley Barbara Skandal czy slub
- Frale Barbara Templariusze i całun turyński
- Dunlop Barbara Dziedzic francuskiej fortuny
- 0518. McMahon Barbara Jak znaleźć dobrego męża
- Małżeńska umowa McMahon Barbara
- McMahon Barbara Wszystko od nowa
- Cartland Barbara Namiętność i kwiat
- McCauley Barbara Pod osloną nocy
- Cartland Barbara Niechętna żona
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostało na niej nawet pęknięcie.
Garrett spojrzał na Shelby wymownie.
- Wychodzimy stąd natychmiast. Mo\e na nas spaść kawał betonu lub cegła. Bierz swoje rzeczy i chodz!
- Nie.
- Wyniosę cię, jeśli będę musiał - ostrzegł. W jego głosie nie było wahania. - Jeśli tego właśnie chcesz, mo\esz tam
dalej siedzieć i powtarzać nie .
- Nie dam się zastraszyć! Nie...
Otworzył drzwi i do środka wdarły się woda i wiatr.
- Idę wynająć pokój. Wrócę po ciebie. Pokój, powiedział. Nie dwa pokoje. Shelby poczuła nagły przypływ energii.
- Chcę mieć oddzielny pokój! - zawołała za nim. - Jeśli musimy tu zostać, wynajmiemy dwa pokoje. - Wysiadła z
samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. Wiatr wiał tak mocno, \e omal jej nie przewrócił.
Garrett wrócił po nią i, objęci, pokonali te kilka kroków dzielące ich od mrocznego holu motelu Pod Mewą.
Kiedy weszli do środka, zrozumieli, dlaczego motel jest tak słabo oświetlony. Nie było prądu i ciemności rozjaśniało
jedynie kilka świeczek ustawionych na mocno sfatygowanym biurku. Pulchny, rudowłosy recepcjonista słuchał radia,
zajadajÄ…c bekonowe chrupki.
- Wchodzcie, proszę - powitał ich z entuzjazmem. - Złapała was burza, hmm? Jest wyjątkowo gwałtowna, podobno
wiatry osiągają prędkość huraganu. Wszystkich to zaskoczyło.
- Widzisz? To bardzo miły człowiek - szepnął Garrett, tak by recepcjonista go nie słyszał.
Shelby rozejrzała się po obskurnym wnętrzu, którego szpetota była oczywista nawet przy skąpym oświetleniu. Nie
zdziwiłaby się, gdyby w którymś kącie dostrzegła zmumifikowane zwłoki albo martwe aligatorki wystrojone w ubranka
dla lalek.
- Poprosimy o dwa pokoje na dzisiejszą noc - powiedział Garrett.
- Bardzo mi przykro, ale został tylko jeden pokój - odparł recepcjonista.
- Co takiego? - Shelby obróciła się spanikowana w stronę Garretta.
Garrett zauwa\ył jej wzburzenie. Przyśpieszony oddech, delikatne dr\enie rąk i rumieniec świadczyły, \e Shelby
Halford jest powa\nie przera\ona perspektywą spędzenia nocy we wspólnym pokoju. Jej reakcja wydała mu się bardzo
zabawna. Czy\by sądziła, \e rzuci się na nią, kiedy tylko znajdą się sam na sam? Czy te\ obawiała się, \e to ona mo\e
mieć ochotę napastować jego? To był dość kuszący pomysł.
- Powiedziałem, \e został tylko jeden pokój - powtórzył recepcjonista. - Ludzie zaczęli tu zje\d\ać, kiedy burza
rozszalała się na dobre. Nie mieliśmy kompletu od wielu lat. To dla nas historyczna noc.
- Có\, nie mo\emy zostać - powtórzyła z rozpaczą Shelby. - Pojedziemy dalej, a\ znajdziemy...
- Zostajemy tutaj - oświadczył Garrett tonem nie dopuszczającym sprzeciwu. - Nie będziemy ryzykować podró\owania
w trakcie burzy samochodem niewiele większym od dziecinnego wózka. Wezmiemy ten pokój - oznajmił stanowczo.
- Nie ma prądu i nie wiemy, kiedy go włączą - ostrzegł recepcjonista. - Cena jest jednak ta sama co zawsze. Płatne z
góry!
- Czterdzieści pięć dolarów za taką norę! - W głosie Garretta brzmiało szczere oburzenie. Du\ymi krokami przemierzał
jedyny pozostały w motelu Pod Mewą pokój. - To skandal! - Wskazał ręką na podwójne łó\ko z nierównym materacem
przykryte przetartÄ… narzutÄ…. - Nie ma nawet telewizora.
- To nie ma znaczenia - mruknęła ponuro Shelby. - I tak jesteśmy odcięci od prądu. Bez światła, klimatyzacji i świe\ego
powietrza! - Uchyliła okno, by trochę przewietrzyć pomieszczenie. Do środka natychmiast wdarł się zimny wiatr,
zmuszając Shelby do szybkiego zamknięcia okna.
Oprócz łó\ka w pokoju stał jeszcze fotel o wyświeconym siedzisku i porysowana szafka na wyblakłym dywaniku.
Pomiędzy sprzętami pozostał jedynie wąski pasek przestrzeni, po którym Garrett wcią\ chodził tam i z powrotem niczym
uwięziony w klatce tygrys. Obok znajdowała się jeszcze łazienka wielkości budki telefonicznej.
- Mo\emy jechać dalej - zasugerowała Shelby z nadzieją w głosie. - Nie musimy tu zostawać. Z pewnością po drodze są
inne...
- Nie mamy wyboru. Słyszałaś, co mówił ten facet. Wiatry o sile huraganu. Nie mam zamiaru wydawać nas na pastwę
\ywieni. - Garrett uśmiechnął się ponuro. - Prawdę mówiąc, to dla mnie dobra lekcja. Przy tego rodzaju konkurencji nic
dziwnego, \e Family Fun Inns odniosły sukces. Ale nie wolno nam spocząć na laurach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]