Archiwum
- Index
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecca Oblążenie Akademii Jedi
- Anderson Kevin J. Moesta R. Władcy mocy (mandragora76)
- Candace Schuler Pić™tno przeszśÂ‚ośÂ›ci
- Chess Strategy
- DeFee, Ann Bei dir kann ich nicht Nein sagen
- śąydowska wojna Grynberg Henryk
- 219. Knoll Patricia Najprawdziwsza McCoy
- log5
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Z_pierwszego_malzenstwa
- Harrison Harry Galaktyczne sny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zamknie oczy, pomyśli, co zrobił, i pchnie. Mogła to zrobić, musiała.
Odsunęła kilka szuflad, sztućce brzęczały tak głośno, że zajrzała do
salonu, by sprawdzić, czy się nie obudził. Gdy odwracała się z
powrotem, jej wzrok zatrzymał się na kuchence. Wpatrzona w nią
niczym w obraz, delikatnie, powoli zasunęła szufladę.
Gaz. Mogła włączyć gaz. Ktoś mówił jej kiedyś, że gaz używany do
gotowania w domu nie jest trujący. Był jednak łatwopalny, i właśnie
dzięki temu mogła zrobić to, nie uciekając się do przemocy, a przy tym
śmierć Brodsky'ego nie wzbudziłaby wtedy niczyich podejrzeń.
Wypadek, wola Boska.
Wróciła do pokoju, ostrożnie podniosła jedną z płonących świec,
przeniosła ją do kuchni i postawiła na blacie. Potem zabrała swój
kieliszek, umyła go starannie i sięgnęła po swoją torbę. Raz jeszcze
spojrzała na Brodsky'ego. Zpiący i bezbronny, wydawał jej się teraz
starszy niż jeszcze kilka chwil temu.
Nie była pewna, czy jej plan się powiedzie, ale właśnie dzięki temu
łatwiej przychodziło jej go realizować. Brodsky winien był śmierci jej
rodziny, nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości, ale w
pewnym sensie to nie ona wymierzała sprawiedliwość, lecz oddawała
decyzję w ręce opatrzności. Gdyby Brodsky'emu nie stała się jednak
żadna krzywda, musiałaby mu wybaczyć, niczym skazańcowi, który
uszedł z życiem spod szubienicy lub z krzesła elektrycznego.
Odkręciła wszystkie kurki i wyszła z mieszkania, odprowadzana
cichym sykiem gazu. Nie czekała na windę, lecz zbiegła w pośpiechu
po schodach, nie miała bowiem pojęcia, ile czasu jej jeszcze zostało.
Wypadła z budynku i zwolniła instynktownie, dojrzawszy dwóch
chłopców, którzy stali nieopodal i rozmawiali, paląc papierosy. Ten,
którego widziała wcześniej przez okno, nie wydawał się już taki
podobny do Bena, miał szczuplejszą, bardziej zaciętą twarz. Spojrzał w
jej stronę, a Ella szybko odwróciła głowę.
Szła w przeciwnym kierunku, w stronę podświetlonego budynku
parlamentu. Na końcu ulicy skręciła w lewo, przypuszczając, że dzięki
temu zmierza w stronÄ™ rzeki.
Czekała, detonator w jej głowie odliczał sekundę za sekundą.
Zwolnił jednak, gdy zaczęły ją dopadać wątpliwości, choć dobrze
wiedziała, że nic już nie może zrobić.
Gdyby Brodsky się obudził, gdyby zgasła świeczka lub gdyby
zaszła jeszcze inna okoliczność, których nie pokazuje się zwykle w
filmach sensacyjnych, narobiłaby sobie naprawdę sporych kłopotów.
Brodsky by wiedział, że próbowała go ponownie zabić, lecz tym razem
zapewne nie byłby już tak wyrozumiały.
W końcu doszedł ją jakiś nowy dzwięk, początkowo dość
niewyrazny, niczym huk odrzutowca przelatujÄ…cego pod ciemnym
niebem. Pózniej nabrał wyraznych cech eksplozji, kiedy zaś
ta ucichła, dało się słyszeć głos jakiegoś dzwonka alarmowego. Ella
wiedziała, że lada moment rozlegną się syreny wozów straży pożarnej,
karetek i policji. Ogarnęło ją nerwowe podniecenie, serce biło jej
nierówno, jakby zażyła jakieś narkotyki.
Zatrzymała taksówkę i podała nazwę hotelu. Podczas krótkiej
przejażdżki czuła ulgę i uniesienie zarazem. Gdzieś w głębi jej duszy
czaiły się również inne uczucia, stłumiła je jednak, przekonana, że
właściwie nie zrobiła nic złego.
Zmierć Brodsky'ego obarczała jej sumienie, gotowa była jednak
ponieść to brzemię, niczym kat, który wykonuje wolę państwa i
uwalnia społeczeństwo od tych, którzy nie zasługują na życie.
Czuła się pewna siebie, silniejsza niż kiedykolwiek dotąd - aż do
momentu, gdy weszła do hotelu, a jej samozadowolenie i poczucie
triumfu rozpłynęły się jak mgła, ustępując miejsca wyrzutom sumienia.
Lucas siedział w holu, bez wątpienia czekając właśnie na nią. Z fotela,
w którym się usadowił, widział wszystkich, którzy wchodzili do
hotelu. Pomachała do niego, gdy tylko go zobaczyła, starając się
zachować pogodny wyraz twarzy, jakby wróciła właśnie z przechadzki
po mieście, choć nie mogła przecież ukryć tego, o czym i tak już po
części wiedział.
Lucas również do niej pomachał i uśmiechnął się pod nosem, gdy
jednak stanęła obok niego, przybrał ponownie surową minę i
powiedział:
- Siadaj. Muszę ci coś powiedzieć. - Usiadła posłusznie na
sąsiednim fotelu, wciąż zachowując minę niewiniątka. - Zadzwoniłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]