Archiwum
- Index
- Harry Turtledove War Between the Provinces 03 Advance and Retreat
- Harry Turtledove Crosstime 01 Gunpowder Empire (v1.0)
- Connelly Michael Harry Bosch Miasto kości
- Harry Turtledove Alternate Generals 3
- Harry Turtledove Enchanter Completed
- Harry Turtledove V
- 04 Grobowa Tajemnica Harris Charlaine
- Adams, Douglas Autostopem przez Galaktykę
- Harrison_Harry_ _Stalowy_Szczur_i_piata_kolumna
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 07] Arena of Antares (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kilka chwil pózniej robot w towarzystwie żołnierza byli już blisko szybu
windy.
Właśnie wtedy rozległy się syreny alarmu.
- Już wiedzą! - krzyknął Bili.
- Czingerowie górą! - zawył robot i rozdarł metalowe drzwi szybu.
Metalowe ramię i ludzka ręka złapały jasnoczerwone szczeble drabiny
awaryjnej. Gdy tylko drzwi na samym szczycie się uchyliły, ustawieni tam żołnierze
otworzyli ogień.
- Dobrze, że myśl Czingera i elektroniczny refleks przewyższają nędzne
talenty człowiecze - powiedział Mgr, zatrzaskując drzwi dokładnie w tej samej
chwili. Metal rozjarzył się od gorąca. - Spróbujemy piętro niżej.
Podjęli wyścig z czasem, desperacką walkę o przetrwanie. Wszyscy byli
przeciwko nim, nawet kobiety. Dowiedzieli się o tym, gdy pogoniły za nimi
niewiasty ze służby pomocniczej.
%7ładne słowa nie oddadzą, ile przeszli tego dnia. Były to prawdziwe bliskie
spotkania czwartego stopnia, tak bliskie, że aż kłaki fruwały w powietrzu, a zęby
wymiatano potem spod najdalszych sprzętów. Cała batalia trwała ledwie kilkanaście
minut, ale dla naszych bohaterów czas stanął. Po godzinach, jak sądzili, ciężkich
zmagań dotarli do ostatnich drzwi i wybiegli na ulewny deszcz. Solidnie potłuczony
i poraniony Bili otrzepał się z gwiazdek i belek. Robot tymczasem otworzył jedynym
ocalałym ramieniem klapkę w głowie. Maszynka rozsypała się, ledwie Czinger
zeskoczył na ziemię.
- Odimbecylić - powiedział Mgr. - Miejmy nadzieję, że najgorsze już za nami.
A teraz może przestań szczękać tak obrzydliwie resztkami uzębienia, rozejrzyj się i
powiedz mi, gdzie właściwie jesteśmy.
- Na deszczu...
- Wspaniale. Spośród całej ludzkiej rasy Bgr znalazł dla mnie jedynie kretyna
o móżdżku zdechłej myszy. Słuchaj, głupku, ty jesteś człowiekiem, ja nie. Rozejrzyj
się i powiedz, gdzie dotarliśmy.
- Nigdy jeszcze tu nie byłem.
- Wiem. Ale wytrzeszcz patrzałki, domyśl się. Ja wiem o ludziach tylko tyle,
ile wyczytałem w raportach. Owszem, jestem szefem CIA, czyli wywiadu
Czingerów, ale nigdy jeszcze nie gościłem na planecie ludzi. No to jak?
- To miejskie wysypisko śmieci. Mówisz, że jesteś szychą?
- Najwyższą. To ja prowadzę wojnę. Sporo roboty już odwaliłem. A jeśli
spróbujesz powiedzieć komukolwiek, kim jestem, to zginiesz, nim wymówisz choć
słowo. Co to jest
śmieci ?
- To odpadki, które ludzie wyrzucają.
- No to przyjrzyjmy siÄ™, co wyrzucajÄ….
Przekradali się przez deszcz od jednej sterty do drugiej, aż w końcu
przykucnęli za pagórkiem połamanych kół zębatych. Coś się zbliżało ku nim z coraz
głośniejszym łoskotem.
- Wyjrzyj - rozkazał Mgr. - Co jedzie?
- Zmieciarka. A co niby ma jezdzić po wysypisku?
- Ilu ludzi?
- Ani jednego. To zautomatyzowana śmieciarka.
- Dodajesz mi ducha, prostaczku. Włazimy do środka.
Przemoczeni i zmęczeni wspięli się do kabiny i zatrzasnęli za sobą drzwiczki.
- Ludziom wstęp wzbroniony - warknął mechaniczny kierowca. - To wbrew
prawu, ja tego nie lubić, krrkkk - wykrakał robot, nim Mgr oderwał mu głowę i
odepchnął metalowe truchło na bok.
- Kieruj - polecił Billowi. - Tyle chyba potrafisz?
- Ciężarówka to ciężarówka - mruknął Bili sentencjonalnie, wrzucił bieg i
ruszył do tyłu, wbijając się w górę śmieci. - Chociaż czasem trzeba kilku sekund, by
opanować konkretny typ.
- No to wykorzystaj mądrze te kilka sekund i nie próbuj więcej podobnych
kawałów.
Czingerowie mają wrażliwy węch.
Bili opanował ostatecznie maszynerię i wyjechał z wysypiska. Deszcz ustał. Z
tyłu widzieli coraz mniejszą fortecę, po bokach ciągnęły się zielone pola. Mgr wyjrzał
przez dziurę, którą zrobił w drzwiczkach.
- Tędy, do lasu.
- Tam sÄ… gospodarstwa.
- Oszczędz mi wykładu z filologii i kieruj się na wzgórza. Musimy odjechać
jak najdalej, nim wezwÄ… pomoc.
Potoczyli się dalej. Bili kierował coraz wprawniej.
Ujrzawszy batalion czołgów, zatrzymał pojazd i za pomocą zdalnego
sterowania opróżnił kilka pobliskich pojemników na śmieci. Grunt to nie budzić
podejrzeń.
- Bardzo dobrze - powiedział z dumą, gdy czołgi zniknęły wśród fontann
błota.
- Byłoby lepiej, gdybyś wrzucił te śmieci do tej dziury na górze pojazdu, miast
rozsypywać po ulicy.
- Nie ma tak łatwo - mruknął Bili. - Może ty zrobiłbyś to lepiej?
- Jedz - westchnął Czinger. - Nigdy nie przypuszczałem, że będę kiedykolwiek
dyskutował z upośledzonym egzemplarzem rodzaju ludzkiego o technice ładowania
śmieci.
O zmroku znalezli cichy zakątek, który zadowolił Mgra. Kamienista kotlinka
między wzgórzami, z dala od ludzkich siedzib. Czinger zdemontował do końca
kierowcę i zbudował dwa skomplikowane moduły elektroniczne. Włączył jeden z
nich do gniazda zapalniczki i pomachał urządzeniem.
- Co to jest? - spytał Bili.
- Detektor do wykrywania detektorów.
- I co robi?
- Zawsze byłem miły wobec małych Czingerów i pomagałem staruszkom
przechodzić przez ulicę, więc za co mnie to spotyka? Próbuję ustalić, czy mogę
wysłać stąd sygnał, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Wychodzi na to, że nie ma
przeszkód. Biorę więc to drugie urządzenie...
- I co robisz?
- Dzwonię do domu... Dobra, sygnał poszedł i niedługo zobaczymy skutki...
Skutki ujrzeli nawet wcześniej. Coś czarnego opadło z nieba i w huku
silników wylądowało tuż obok śmieciarki. Mgr jednym susem wyskoczył na ziemię,
Bili za nim.
Zluza uchyliła się i z góry spłynął mikrofon na kablu.
- Bgr, jak przypuszczam! - krzyknÄ…Å‚ Mgr do mikrofonu.
Spod statku wyłonił się oddział piechoty morskiej. Wszyscy z wycelowanymi
strzelbami. Właz otworzył się i stanął w nim uśmiechnięty siedmiogwiazdkowy
generał.
- Nie Bgr - powiedział - ale generał Saddam, dowódca Wywiadu Wojskowego.
- Ratuj mnie! - wrzasnął Bili, chowając się za generała. - On mnie uwięził, ale
poznałem jego sekret. Nazywa się Mgr i jest szefem CIA. Ich najważniejszej agencji
wywiadowczej.
- Dobra robota, żołnierzu. Od początku podejrzewałem tego Czingera, trochę
zbyt łatwo się dał pojmać. Dowiodłeś, że miałem rację. Mój plan zadziałał wręcz
idealnie!
- Nie, generale - warknął Mgr. - To mój plan się powiódł jak z płatka.
Imbecylić!
Bili wyrwał generałowi pistolet z kabury, obezwładnił oficera i zasłonił się
nim przed żołnierzami.
- Hej, chłopaki! - wrzasnął. - Jeśli mnie zastrzelicie, podziurawicie też
generała. Taki zapis głupio wygląda w aktach.
%7łołnierze zawahali się, kilku opuściło broń.
Ich niezdecydowanie ustąpiło miejsca panice, gdy z nieba spadł drugi czarny
statek i omiótł ogniem okolicę. Wojacy uciekli, porzucając broń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]