Archiwum
- Index
- Anne McCaffrey Acorna 2 Acorna's Quest
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zmiana miejsc
- 169. Mather Anne Sekretne miejsce
- Herries Anne Dom na urwisku
- Mallory Anne Sekret kurtyzany
- McCaffrey Anne Smocze werble
- Anne Moir Dav
- Bank_Zsuzsa_ _Najgoretsze_lato
- Dynastia Danforthów 01 McCauley Barbara Skandal czy slub
- Wentworth_Sally_Francesca_2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pózniej poprosiła, żebym się wyniósł. Jak najszybciej.
Zanim Jens wróci do domu i mnie zatłucze.
Kładę rękę na ramieniu Lisette i mówię cicho, że już
wystarczy, że w fotelach nie zostało już ani ziarenka pia-
sku i że w końcu wszystko się jakoś ułoży. Jens jest okrop-
nym egoistą, że nie dzwoni, ale był taki, jeszcze zanim
wyjechał i zostawił ją samą.
- Ciesz się, póki możesz, trzy tygodnie szybko miną,
on niedługo będzie z powrotem i może wtedy coś się
zmieni na lepsze, a może nie... W każdym razie nie mog-
łaś tęsknić za mną tak mocno jak ja za tobą - szepczę
jej do ucha.
Jednak Lisette tylko odkurza dalej, gwałtownym ru-
chem wciskając nasadkę rury głęboko między poduszki
i poduszeczki, nikt nie może usłyszeć, że płacze. Tylko
sobie nie wyobrażaj, mówią ostre ramiona. Obejmij mnie,
proszÄ….
66
Z prędkością ciemności spada na nas meteor. I kiedy
już ma nas rozbić na proch, zbacza i muska nas delikat-
nie, wywołując lekki wstrząs. Powtarza się to raz po raz.
Czasami chciałbym, żeby uderzył z całej siły, zamiast
raz za razem pozostawiać zadry na skórze. Zamiast tylko
podtrzymywać niepokój.
INGRID
(Dzieci kanibale)
Nigdy nic nie jest tak, jak sobie człowiek wyobrażał. Po-
myśl sobie jakieś życzenie - możesz być pewny, że nigdy
się nie spełni. A jeśli mimo wszystko ci się spełni, to nie
tak, jak to sobie wymyśliłeś. Ani trochę.
Pierwszej nocy u nas Kaj krzyczała bez przerwy na od-
dech. Jack i ja przestaliśmy ze sobą rozmawiać, a pózniej
było już za pózno. Pierwsza noc z Kaj była jak koszmar
w koszmarze. Mała była coraz bardziej głodna, Jack pró-
bował podawać jej łyżeczką letnie mleko, ale się nie dało.
Tylko kiedy maczał w nim palce i dawał jej do possania,
zjadała trochę. Ja nie chciałam jej nawet tknąć. Nie chcia-
łam pomagać Jackowi, mimo że Kaj wiła się i wydzierała,
dopóki nie zabrakło jej tchu. O świcie wzięłam samochód
i jezdziłam w kółko po opustoszałych bocznych drogach,
aż w końcu wylądowałam w porcie, usiadłam na schod-
kach chłodni rybnej, było zimno, wielostopniowy mróz,
lód brzęczał między kutrami, chciałam tylko zasnąć. Za-
snąć i obudzić się kimś innym.
Przyjściu Kaj towarzyszył ból innego rodzaju niż na-
rodzinom Jensa i Krystiana. Nie tak intensywny, bardziej
68
przewlekły, uciążliwy. Co noc w pierwszym okresie śniły
mi się psy, gnały po zlodowaciałym śniegu i krwią zabar-
wiały go na różowo. Po przebudzeniu miałam wrażenie,
jakby to po mnie biegały. Czułam się poobijana. Pusta.
Przestałeś patrzeć mi w oczy, Jack. Nie z dnia na dzień,
ale stopniowo. Wydawało się, że już nie masz ochoty
spojrzeć w oczy samemu sobie. Co rano wychodziłeś do
pracy byle jak ogolony. Bo nie mogłeś ścierpieć widoku
własnej twarzy w lustrze?
Kiedy Kaj krzyczała w nocy, wkładałeś ją do łóżeczka
i wynosiłeś do kuchni, żeby móc spać. Nie chciałeś, że-
bym chodziła ją pocieszać, nawet gdyby miała obudzić
chłopców. Płakała z tęsknoty za swoją mamą i na to ja nic
nie mogę poradzić, twierdziłeś. Jeśli nie pozwolimy jej
wykrzyczeć się teraz, zostanie to w niej na zawsze. Przy-
zwyczaj się albo daj sobie spokój... zdawałeś się mówić.
Kim była jej matka, nie dane mi było się dowiedzieć. Ale
gdybyś mógł oddać ją z powrotem, pewnie byś to zrobił,
prawda? Niemal bez względu na cenę.
Czasami się sypałeś. We śnie. Twarz ci się rozpada-
ła na dwoje. Jak kiedy coś niepodzielnego rozlatuje się
na kawałki, niczym kamień rozpryskujący się od mrozu.
Wewnątrz znajdowało się pęknięcie, którego nikt nie
zauważył. Nawet ja. Parę kropel wody zamarzło i zwięk-
szyło swoją objętość w tym pęknięciu - to wystarczyło,
żeby rozłupać kamień na pół. Obie strony pęknięcia były
Połyskliwie ciemne. Nieruchome.
wracają Helle i Leif. Wracają, chociaż twierdziłeś, że
odstraszyłam ich na dobre, Jack. Okoliczności związane
69
z Kaj tak na ludzi wpływają, a twoja strategia jest taka,
żeby milczeć o tym, jak długo się da. A jednak Helle i Leif
przychodzÄ… znowu jak gdyby nigdy nic. Sami nie majÄ…
własnych, ale Leif powiedział, że Helle kocha dzieciaki.
To łatwe, kiedy się ich nie ma - czytam w twoich my-
ślach, podczas gdy Leif opowiada, że Helle dba o swoje
kaktusy jak o małe dzieci, sprawia, że kwitną w środku
lata, całkiem wbrew ich naturze.
Helle traktuje Kaj z dyskretną rezerwą. Często prze-
chyla głowę i powtarza, jaka to z niej śliczna dziewczynka,
jak gdyby musiała mnie o tym przekonywać. Nie mieści
jej się w głowie, że kobieta może porzucić własne dziecko.
W kółko to powtarza. Raz, kiedy byłyśmy w kuchni same,
zapytała wprost, jak mogę tak akceptować twoją niewier-
ność. Mówi niewierność Jacka, ale ma na myśli obecność
Kaj. Kaj, która nieustannie musi przypominać mi, że
miałeś inną. Tłumaczę Helle, że mała należy teraz do
rodziny. To, co kocham w chłopcach, mogę chyba ko-
chać i w niej. Nie to, że Kaj jest tutaj, stanowi problem,
ale to, że nawet nie chcesz na nią spojrzeć, Jack. Więc co
innego mi pozostaje, niż próbować zrekompensować jej
tę miłość, której ty nie jesteś w stanie jej dać?
Helle lubi w tobie wszystko to, na co ja reagujÄ™ tyl-
ko uśmiechem. Pomaga ci przyciąć wąsy, podobają się
jej, chce, żeby Leif zapuścił sobie takie same. Helle jest
w moim wieku, ale z tymi długimi włosami wygląda
jak dziewczynka, przez cały czas skręca je w mocny
węzeł, który szybko znów się rozsypuje. Przypomina
mnie z czasu, kiedy cię poznałam, ładna, spontaniczna,
beztroska.
70
Pewnego popołudnia ty i ona siedzieliście w altanie'
rozmawialiście o tym i owym, słuchając radia od nie~
chcenia. Z sofy widziałam was przez uchylone drzwi,
kiedy próbowałam uśpić Kaj po obiedzie. Nagle w środku
jakiejś piosenki Helle wybucha płaczem. Głośno, niemal
szlocha. Już prawie uśpiłam Kaj za pomocą wszystkich
kołysanek, jakie pamiętam, wyobrażam sobie, )a ty za-
puszczasz żurawia do środka, w nadziei że ruszę Ci na
ratunek. Albo że Leif z domu po drugiej stronie ulicy
przyjdzie ci z pomocą. Ale on wyjechał na weeKend do
miasta, a Helle łka jak dziecko. Nie sądzę, żebyś widział,
jak ja płaczę, pewnie nawet nie widziałeś chłopców. Kaj
zawodzi często, ale ona się przecież nie liczy.
- Co jest? - szepczesz, kładąc rękę na jej ramieniu-
- Leif... - pociÄ…ga nosem.
- Co? Zrobił ci coś?
- Kochamy się bez przerwy, ale nic z tego... a niedługo
będę za stara! - szepcze przez łzy.
Krystian brodzi kilka metrów od plaży, kładzie Kaj
brzuchem na wodzie, która sięga mu do pasa. Kaj Poszła
pod wodę jak kamień, on ciągnie ją za ręce na powierzch-
nię, ona kaszle i krzyczy. Drzemię sobie na słońcu i nie
widzę dokładnie, co się dzieje, początkowo biorę to tylko
za jedną z jego odwiecznych zabaw. Spróbował jeszcze
raz, tym razem Kaj stawia opór, kręci się w wodzie i za-
nurza wolniej. Za trzecim razem przebierała już nogami
i utrzymała się na powierzchni przez parę seKund, ale
wtedy ja się ocknęłam, poderwałam z ręcznika i wy-
wlokłam ją z wody. Krystianowi wymierzyłam Policzek'
71
aż usiadł na piasku. To on zaczął z nią pływanie, jeszcze
zanim nauczyła się chodzić.
Dzień za dniem. Powolność drażliwych procesów.
Przed pójściem spać palimy w oknie papierosa na spółkę.
Kontynuujemy ten rytuał nawet wtedy, gdy już przesta-
liśmy ze sobą rozmawiać, stoimy w wieczornych ciem-
nościach, milcząc, i palimy marlboro aż do samego filtra.
Wszystkie układy są teraz chwilowe, Jack. Kiedyś potrafi-
liśmy pogodzić się jednym spojrzeniem, ale teraz już nie.
Najczęściej to ty się odwracasz. Dalej ze sobą sypiamy,
ale już nie rozmawiamy.
Dziwne to lato, ale niedługo się skończy. Nadejdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]