Archiwum
- Index
- Hodgson Burnett Frances Mały lord
- Anatole France L'ile Des Pingouins
- 385. Harlequin Romance Wentworth Sally Prawie jak w filmie
- Jej portret Wentworth Sally
- Barwick_James_ _CieśÂ„_wilka...a
- Willa Okati And Call Me In the Morning
- Sutton_Wall_Street_and_Hitler
- Bahdaj Adam Do przerwy 0;1
- Yoga Upanishad
- Aleksander Litwinienko Przestć™pcy z śÂ‚ubianki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tutaj tylko marnujesz czas.
-
- Czas spędzony przy tobie nigdy nie jest stracony - zapewnił i ujął jej dłoń.
A raczej tylko miał taki zamiar, gdyż Francesca wywinęła się zręcznie.
- Nie lubię wyświechtanych frazesów. O, Elaine - ucieszyła się. gdy
zobaczyła w drzwiach znajomą postać. - Jestem gotowa, możemy wychodzić.
- Dokąd? - zainteresował się natychmiast Michel.
- Przygotowujemy jutrzejsze przyjęcie na naszej quinta.
- OdwiozÄ™ ciÄ™.
- Dziękuję, nie trzeba. Do zobaczenia... kiedyś. - Liczyła na to, że te słowa
wreszcie do niego trafią, ale jej nadzieje okazały się płonne, gdyż następnego
dnia Michel oczywiście pojawił się na przyjęciu. Nie zamieniła z nim jednak
niemal ani słowa, ponieważ przez cały czas wraz z Elaine doglądała każdego
szczegółu. Nie robiła tego, by unikać Michela, ale dlatego, że odkryła, iż
praca sprawia jej satysfakcjÄ™...
Przyjęcie okazało się tak udane, że zabawa trwała do białego rana. Kiedy
Francesca wróciła następnego dnia do pałacu, przebrała się i poszła
popływać w basenie. Następnie ułożyła się wygodnie na kanapce w
znajdującej się nieopodal oranżerii i ucięła sobie drzemkę. Gdy wróciła do
swojego pokoju po kilku godzinach, okazało się. że ktoś przysłał jej paczkę.
Otworzyła ją z ciekawością i nagle znieruchomiała. Przesyłka zawierała
wszystkie ubrania i dodatki, które kupiła dla Tiffany. Nie brakowało niczego.
Nic z tego nie rozumiała. Przecież mieli do czynienia z naciągaczką, a taka
osoba nie gardzi nawet niewielkim łupem. Nawet jeśli nie chciała tego nosić,
to przecież mogła to sprzedać i zatrzymać pieniądze. Czyżby duma nakazała
jej unieść się honorem i nie chcieć niczego od Brodeyów. którzy wyrzucili ją
za drzwi? Ale skÄ…d duma u takiej oszustki"?
Powodowana nagłym impulsem, chwyciła paczkę i pobiegła do pokoju
Chrisa. Zastukała niecierpliwie.
- Kto tam?
- Francesca.
- Poczekaj chwilę, musze się ubrać. Ona jednak bez dalszych ceregieli
weszła do środka. Jej kuzyn miał na sobie tylko szlafrok, który pośpiesznie
zawiązał na jej widok.
- Francesca! - zaprotestował z oburzeniem.
- Och, nie przesadzaj, jako dzieci pływaliśmy nago
i wszystko już widziałam setki razy. Popatrz lepiej na to.
- Rzuciła pakunek na łóżko. - Tiffany odesłała wszystkie rzeczy!
Chris zaczął wycierać ręcznikiem wilgotne włosy.
- I co, zła jesteś, że nie dołączyła listu z podziękowaniami? - zakpił.
- Daj spokój. Jestem po prostu zaskoczona, sądziłam, że je zatrzyma. -
Oderwała wzrok od paczki i spojrzała na swego kuzyna z pewnym
zakłopotaniem. - Sugerowano mi kilkakrotnie, że ta dziewczyna, być może,
jest w trudnej sytuacji. Myślisz,
że to prawda?
Znieruchomiał.
- Jestem tego pewien.
- Wiesz co? Może byś jej w takim razie odwiózł te wszystkie rzeczy?
Potrząsnął głową.
- Nic z tego. Ona wcale nie mieszka tam, gdzie ją Calum odwiózł.
- SkÄ…d wiesz?!
- Byłem tam parę dni temu. Zaśmiała się niewesoło.
- No tak. Następny.
- Kto jeszcze?
- Sam Gallagher.
- Tak, wiem. Calum wspominał, że Amerykanin pytał o jej adres. Ale oni tam
nigdy o niej nie słyszeli. Nie zameldowała się też w żadnym hotelu ani
pensjonacie.
- Sprawdzałeś wszystko? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak - odparł jakimś dziwnym głosem i wrócił do wycierania włosów.
Wahała się przez dłuższą chwilę.
- Wiem, gdzie ona mieszka - powiedziała wreszcie. Znów znieruchomiał.
- Gdzie? - spytał ostro.
- W takiej obskurnej kamienicy, która nazywa się Pensao Brasil. Wynajmują
tam pokoje, ale raczej nie znają jej nazwiska, ponieważ dokwaterowała się do
kogoÅ› po kryjomu.
- SkÄ…d to wszystko wiesz?
- Czy to ważne? - spytała z rozdrażnieniem. - To co? Zawieziesz jej to?
- Oczywiście.
Gdy zeszła na dół. akurat zadzwonił telefon, odebrała więc.
- Słucham.
- Francesca? Tu Sam Gallagher.
- O witaj - odparła nieco niepewnie, gdyż nagle owładnęły nią różne nie
sprecyzowane uczucia.
- Chciałem spytać, czy nie słyszałaś czegoś o Tiffany. Widzisz. Calum podał
mi adres. ale...
- W kółko ta przeklęła Tiffany! - krzyknęła, tracąc panowanie nad sobą. - Czy
nikł nie zna innego tematu? Mam jej powyżej czubka głowy! Mam też
nadzieję, że jej nigdy nie znajdziesz! -Z furią cisnęła słuchawką.
ROZDZIAA CZWARTY
Nie ma jej tam - oznajmił Chris następnego ranka, siadając
obok niej na tarasie.
Nie miała wątpliwości, o kogo chodziło: Zmarszczyła brwi i uniosła wzrok
znad gazety.
Jeśli ktoś wymówi przy mnie jej imię. stanę się niebezpieczna dla otoczenia -
zagroziła. Jednak na widok wyrazu twarzy kuzyna westchnęła ciężko: -
Dobrze, widzę, że chcesz się wygadać. Słucham.
Chris niechętnie wzruszył ramionami.
- Właściwie nie ma dużo do opowiadania. Gospodarz wcale nie chciał ze
mną rozmawiać, musiałem mu przemówić do ręki, dopiero wtedy rozwiązał
mu się język. Owszem, Tiffany mieszkała tam po kryjomu, ale jak się
zorientował, wyrzucił ją na bruk. Miałem ochotę dać mu w zęby - warknął. -
Jak mógł coś takiego zrobić? Przecież wiedział, że ta dziewczyna nie ma ani
pieniędzy, ani szans na znalezienie dachu nad głową.
- Na pewno już sobie coś znalazła, nie ma obawy - ucięła szorstko, gdyż
zaczynała mieć wyrzuty sumienia i chciała je jakoś zagłuszyć. - Ten typ
kobiety zawsze sobie poradzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]