Archiwum
- Index
- Anne McCaffrey Acorna 2 Acorna's Quest
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- 0893. Celmer Michelle Królewskie związki 02 Książę i sekretarka
- Bray Libba Magiczny Krąg 01 Mroczny Sekret
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zmiana miejsc
- Herries Anne Dom na urwisku
- Boswell Barbara Sekret i zdrada
- Jacobs Holly KrĂłlewski sekret H
- Corey Ryanne Sekret milionera
- McCaffrey Anne Smocze werble
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przytyki pod jego adresem?
Calliope popatrzyła Cruikshankowi prosto w oczy.
- Mówiłam już, że jadę na przyjęcie, aby obserwować gości. Będę miała również
okazję zebrać materiał do rysunków. To wszystko, nic więcej. Nie muszę się niczego
obawiać ze strony Angelforda. A teraz wybaczcie, ale chcę się spakować.
Robert był wyraznie urażony, a Dee zaskoczona i zdezorientowana. Calliope
ogarnęły wyrzuty sumienia. %7łałowała, że musi kłamać przyjaciołom, ale w sytuacji,
w której się znalazła, nie miała wyjścia. Od tego mogło zależeć życie Chalmersa.
- Stephen niedługo wróci i życie potoczy się swoim dawnym torem. Proszę, zaufajcie
mi.
Robert odwrócił się i bez słowa opuścił pokój. Ale Deirdre została chwilę dłużej. -
Cal?
Zapadła niezręczna cisza. Calliope przeczesała palcami włosy.
- Dee, nie mogę ci teraz nic więcej powiedzieć. Proszę, zaufaj mi, dobrze?
Siostra jednak nie wyglądała na przekonaną.
- Uważaj na siebie, Cal. Nie chcę, by stała ci się krzywda - powiedziała i podążyła za
Robertem.
Calliope podeszła do okna i odprowadziła przyjaciół wzrokiem. Było jej przykro, że
nie może ich wtajemniczyć w szczegóły planu, który ustalili z Angelfordem. W
dodatku Dee miała rację. Atmosfera robiła się coraz gorętsza.
Robert zauważył swojego informatora w zadymionej części tawerny. Podniszczony
budynek stał w najgorszej dzielnicy Londynu. Robert nie lubił tu przychodzić. Przed
oczami mignęła mu twarz Calliope. To jej właśnie zawdzięczał wątpliwą
przyjemność przebywania w tym miejscu. Ciągle jeszcze nie uspokoił się po
rozmowie, którą przeprowadził z nią kilka godzin temu. Najchętniej wróciłby do niej
i siłą przekonał do swoich argumentów.
Usiadł naprzeciwko mężczyzny.
- Masz? -Nie.
Niech to szlag trafi. Przecież Stephen twierdził, że tam właśnie będzie.
- A ona to ma?
- Na pewno.
- Myślisz, że mi odda?
- O, nie. Może temu blondynowi. Odwiedzał ją dość regularnie.
Robert z trudem opanował zniecierpliwienie. Stephen nie mógł już w niczym pomóc.
- Tak, wiem. Ale jego nie ma.
- Próbowałem dostać się tam parę dni temu, tak sobie, żeby się rozejrzeć, na
wypadek gdybyście chcieli spróbować innych metod.
Robert zmarszczył brwi.
- Nie rób tego więcej. Musimy zastanowić się, jak to stamtąd wynieść, nie
wzbudzając jej podejrzeń.
Mężczyzna pociągnął spory łyk piwa i czekał.
- Słuchaj - zaczął Robert. - Zrobisz tak.
8.
Finn wszedł do gabinetu około dziesiątej. James miał długą, niespokojną noc. Od
świtu bezskutecznie próbował ułożyć w logiczną całość informacje, które zebrał
razem z Calliope.
- Lordzie, nie udało mi się odnalezć Rzeznika.
- Takiej właśnie dobrej wiadomości potrzebowałem na początek dnia - ironicznie
zauważył Angelford.
Finn spojrzał z wyrzutem na swego pana.
- Przecież początki zawsze są trudne. Trzeba będzie dać ludziom odpowiednią
zachętę.
- Wolałbym, żeby sprawy toczyły się trochę szybciej. Masz coś jeszcze?
- Tak, trochę informacji o tej drugiej sprawie, którą miałem się zająć.
James ożywił się.
- Karykaturzysta? Co o nim wiesz?
- Na razie niewiele. Ustaliłem, że Robert Cruikshank przywozi te rysunki do
Ackermanna i dostaje za nie honorarium.
- Cruikshank? Spotkałem go wczoraj, ale on przecież publikuje karykatury pod
swoim nazwiskiem.
- Pomyślałem, że chciałby pan, żebym zainteresował się nim trochę bliżej, więc się
postarałem. Jego służba jest wyjątkowo dyskretna, więc od nich niczego się nie
dowiedziałem. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku. Lubi hazard,
ale z umiarem. Często odwiedza teatr Adelphi i jest widywany w towarzystwie
panny Deirdre Daly.
- Bardzo interesujÄ…ce. Finn przytaknÄ…Å‚.
- Chce pan, abym przyjrzał mu się jeszcze bliżej? Nie zrobiłem tego do tej pory, bo
stwierdziłem, że w tej chwili Rzeznik jest ważniejszy.
- Masz racjÄ™, jak zwykle. Skup siÄ™ na Rzezniku.
- Czy wiedział pan, że Robert Cruikshank jest dalekim krewnym pana Chalmersa?
Jego prababka była siostrą cioteczną prababki pana Chalmersa. Dość dalekie, ale
mimo wszystko pokrewieństwo.
James uśmiechnął się.
- Rzeczywiście. Chyba złożę wizytę panu Cruikshankowi.
Finn podał mu adres karykaturzysty i godzinę pózniej James zawitał do rezydencji
artysty.
Ostatnio jego nazwisko dość często wypływało w rozmowach i Angelford pomyślał,
że spotkanie z tym człowiekiem mogłoby wyjaśnić parę spraw.
Cruikshank zszedł do niego niemal natychmiast i zaprowadził do swojego gabinetu.
- Lordzie, czemu zawdzięczam tę przyjemność? - spytał, choć jego mina świadczyła o
tym, że ani trochę nie jest zadowolony z wizyty.
James postanowił od razu przejść do rzeczy.
- Co wie pan o Thomasie Landesie?
- To młody karykaturzysta, który zdobył już sobie popularność - odparł rzeczowo
Cruikshank.
- Chciałbym z nim porozmawiać. Gdzie mogę go znalezć?
- Dlaczego zwraca się pan do mnie? Proszę spróbować w wydawnictwie -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]