Archiwum
- Index
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zmiana miejsc
- 169. Mather Anne Sekretne miejsce
- Herries Anne Dom na urwisku
- Mallory Anne Sekret kurtyzany
- Sward Anne Lato polarne
- Anne Moir Dav
- Anne McCaffrey Acorna 2 Acorna's Quest
- Jamie Lynn Miller Darkness Falls
- Brian Westlake The Endangered List (pdf)
- TTC Foundations of Western Civilization Course Gu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szopy. Piemur schowal sie za biegusem.
Teraz juz trzeba bylo niewiele sprytu, zeby zorientowac sie, dlaczego mezczyzna wepchnal mu ten woreczek. Piemur
zajrzal do srodka: tylko cztery z niebieskich kamieni, ktore wysypaly mu sie na reke, byly oszlifowane i wypolerowane.
Pozostale, o rozmiarach od paznokcia kciuka do kilku drobnych krysztalow, byly surowe. Niebieskie szafiry bardzo ceniono
w siedzibie Cechu Harfiarzy, a kamienie tak wielkie jak te cztery oszlifowane wprawiano w oznaki dla mistrzow cechowych.
Cztery oszlifowane kamienie? Czterech nowych mistrzow bedzie szlo wzdluz stolow? Czy Sebell bedzie jednym z nich,
zastanawial sie Piemur.
Piemur pomyslal przez chwile, a potem ostroznie wsunal oszlifowane kamienie po dwa do kazdego buta. Pokrecil
stopami, az opadly na dol, czul jak uwieraja go, ale przynajmniej nie wypadna. Kiedy juz mial wsunac woreczek do mieszka,
zawahal sie. Nie podejrzewal, zeby T'ron mial znizyc sie do przeszukania nedznego ucznia, ale te kamienie podejrzanie
sterczaly. Sprawdzajac, czy na skorze nie ma przypadkiem jakiegos znaku gorniczego, owinal rzemien na pierscieniu
bardeli. Potem zdjal swoja kurtke, zwinal ja, tak ze harfiarska odznaka znalazla sie w srodku i przewiesil przez raczke
pompy. Kurz ze sciezki zmienil niebieski kolor jego spodni na nieokreslony odcien szarosci.
Uslyszal stukot podkutych butow o kamienie grani i pogwizdujac bezglosnie zaczal podnosic po kolei nogi zwierzaka i
sprawdzac, czy w rozszczepione kopyta nie powlazily kamienie.
-Ty tam!
Ten rozkazujacy ton zdenerwowal Piemura. N'ton nigdy by sie tak do nikogo nie odezwal, nawet do kuchennego
popychadla.
-Panie? - Piemur wyprostowal grzbiet i zagapil sie na Wladce z nadzieja, ze jego niespokojna mina zamaskuje gniew,
ktory naprawde czul. Potem popatrzyl z lekiem na Gornika, zobaczyl przestroge w jego oczach i dodal w najlepszym jak
umial narzeczu pagorkow: - Panie, on byl taki zapocony, zem go musial czyscic i czyscic.
-Masz co innego do roboty - powiedzial Gornik zimnym glosem, skinawszy glowa w kierunku chaty.
-O dzien sie spoznilem, czy tak. Gorniku? No coz, mialem co innego do roboty wczoraj i dzis rano. - Wynioslym gestem
Wladca nakazal mu isc przed soba w kierunku otwartego szybu.
Piemur patrzyl tepym wzrokiem, jak obydwaj mezczyzni znikaja z pola widzenia. Radowal sie w duchu, ze tak dobrze mu
poszlo udawanie, i byl pewien, ze dojrzal aprobate w oczach Mistrza.
Skonczyl oporzadzac biegusa, ale T'ron i Gornik jeszcze sie nie pojawili. Czym na jego miejscu zajalby sie teraz uczen
gorniczy? Najlepiej trzymac sie z dala od szybu, bo uczen balby sie smoczego jezdzca, jezeli juz nie swojego pana. No, ale
Gornik wskazal na chate.
Piemur napompowal wody do zapasowego wiadra i zataszczyl je do chaty gapiac sie, jak mial nadzieje, z odpowiednim
strachem na blekitne smoki, ktore przycupnely na grani i ktorym towarzyszyli jezdzcy.
Chata Gornika podzielona byla na dwie duze izby, jedna do spania, druga do odpoczynku i jedzenia, z mala czescia
oddzielona zaslona - w ktorej Gornik mogl miec troche spokoju. Kotara byla odciagnieta na bok i wyraznie niezadowolony
smoczy jezdziec przeszukiwal skrzynie, szafke i posciel. W kacie kuchennym wszystkie szuflady byly otwarte, a drzwiczki
uchylone. W duzym garnku na palenisku cos sie gotowalo, tak ze jego spieniona zawartosc az kipiala spod pokrywy. Nie
chcac, zeby posilek wyladowal w popiele, Piemur szybko zestawil garnek z ognia. Potem zaczal robic porzadek w kuchni.
Zaden nedzny uczen nie wszedlby do pomieszczen swego mistrza, nawet najskromniejszych, bez zezwolenia. Doszly do
niego znowu glosy, ciche uwagi Gornika i gniewne wyrzuty T'rona. Potem poslyszal stukot mlota na kamieniu i osmielil sie
wyjrzec ostroznie przez otwarte okno.
Szesciu gornikow kucalo lub kleczalo, ostroznie oblupujac okruchy szorstkiej, szarej bryly kamienia i ziemi w
poszukiwaniu niebieskich krysztalow, ktore mogly byc w srodku. Kiedy Piemur sie przygladal, jeden z gornikow wstal i
wyciagnal reke w kierunku swego Mistrza. Tron zagrodzil mu droge, zabral i uniosl pod slonce jakis maly przedmiot. Potem
zaklal zaciskajac piesc. Przez moment Piemur myslal, ze Wladca z przeszlosci ma zamiar wyrzucic kamien.
-Czy to jest wszystko, co teraz znajdujecie? Ta kopalnia dawala szafiry wielkosci ludzkiego oka...
-Czterysta Obrotow temu rzeczywiscie dawala - powiedzial Gornik bezbarwnym glosem. - Dzisiaj znajdujemy mniej
kamieni. Surowy pyl wciaz jeszcze nadaje sie do szlifowania i polerowania innych kamieni - dodal, kiedy Tron wpatrywal sie
w czlowieka, ktory starannie zmiatal cos, co wygladalo na lsniacy piasek, na mala lopatke, a nastepnie wysypal jej
zawartosc do malutkiego kubeczka z pokrywka.
-Nie interesuje mnie pyl ani krysztaly ze skaza. - Podniosl w gore zacisnieta piesc. - Chce miec czyste, wielkie szafiry.
Obserwowal gornikow po kolei, jak ostroznie postukuja mloteczkami. Piemur, majac nadzieje, ze nie odkryja zadnych
wiekszych szafirow, zajal sie robota w kuchni.
Kiedy slonce niemal zniknelo za najwyzsza grania, tylko szesc sredniej wielkosci szafirow wynagrodzilo Tronowi jego
popoludniowe czuwanie. Piemur nie byl jedynym, ktory przypatrywal sie, na pol wstrzymujac oddech, jak Wladca z
przeszlosci sztywno podszedl do Findratha i dosiadl go. Stary spizowy smok ani sie nie zachwial wznoszac sie zrecznie w
powietrze, gdzie dolaczyli do niego dwaj blekitni towarzysze. Dopiero kiedy cala trojka zniknela w pomiedzy, gornicy
wybuchneli gniewem, tloczac sie przy swoim Mistrzu, ktory odsunal ich na bok, tak pilnie chcial sie dostac do chaty.
-Rozumiem teraz, dlaczego to ty jestes poslancem, mlody Piemurze - powiedzial Gornik. - Nie jestes w ciemie bity.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]