Archiwum
- Index
- Margit Sandemo Cykl Saga o Królestwie Światła (04) Mężczyzna z Doliny Mgieł
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
- Sandemo Margit Dziewica z lasu mgieł(historyczny)
- Sandemo_Margit_30_W_cieniu_podejrzeń
- 02 Trish Wylie śąycie jak romans
- Danielle Steel Skok w nieznane
- Lensman 10 Smith, E E 'Doc' & Dav
- Diana Palmer W sercu gór
- Hyde Christopher Zgromadzenie śÂšwić™tych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszykiem. Zoltan drżącymi dłońmi podniósł go, a wtedy oślepione światłem dziecko,
ułożone na węzełku z ubraniem, zamrugało. Obok stał koszyczek z jedzeniem, a malec
bawił się zapinką Bianki
- Berengario - szepnął Zoltan. Wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. - A więc tu jest twoja
brosza!
- Musiałam go czymś zainteresować, żeby nie płakał.
- To rzeczywiście bardzo grzeczne dziecko - stwierdził Johann.
- Ogromne ryzyko! - pokręcił głową któryś.
- Co innego mogła zrobić? - rzekł pomocnik stangreta. - To przecież fantastyczne.
- Siedziałam wysoko i zauważyłam oddział Fulca wcześniej niż wy - spokojnie wyjaśniła
Bianka. - Dlatego miałam trochę więcej czasu. Ale, mój Boże, tak się bałam, kiedy ci
ludzie...
- Wcale na to nie wyglądało - oburzył się bliski gniewu Zoltan. Pobladł i spocił się ze
zdenerwowania. - Posłuchajcie, chłopcy. Zanieście dziecko i jego rzeczy do powozu.
Wyruszamy jak najprędzej, zanim Fulco zdąży zawrócić.
- Zoltanie, poczekaj - poprosiła Bianka. - Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
Zwolnili kroku. Zoltan ze zdziwieniem przyglądał się dziewczynie. Teraz, kiedy jego ludzie
nie mogli ich już słyszeć, spuścił z tonu; zrozumiał, z jak wielkim wysiłkiem musiało jej
przychodzić udawanie świetnego humoru.
Ale zauważył nie tylko zmęczenie.
- Co się stało, moja droga? Taka jesteś blada i poważna. Powinnaś się cieszyć,
największe niebezpieczeństwo minęło. Chyba że jednak pragniesz zostać księżną?
Poczuł, jak bardzo go ranią własne słowa.
- Dobrze wiesz, że nie chcę - odparła zduszonym głosem.
66
- Pewna jesteś? Księżna całego Tannen! Setki dziewcząt niczego innego bardziej by nie
pragnęły.
- Ach, milcz! - zawołała ze łzami w głosie. - Mamy znacznie większy kłopot.
Niebezpieczeństwo wcale nie minęło. Wróciliśmy do punktu, w którym zaczynaliśmy.
- Ależ, Bianko, co się stało?
Zatrzymał się przed nią, niespokojny. Oczy spoglądającej nań dziewczyny pociemniały z
rozpaczy.
- To dziewczynka, Zoltanie!
- Niemożliwe - szepnął Zoltan, oddychając ciężko, jakby jego płuca nie chciały pracować.
- Nie! KÅ‚amiesz!
- Na pewno nie w takiej sytuacji.
Zachwiał się na nogach, zakrył dłońmi twarz.
- Przeklęta kobieta! Nie chciała nam dalej towarzyszyć... nie pozwoliła ci przewinąć
dziecka... uciszała tamtą młodą pannę, która koniecznie chciała mi coś powiedzieć. Ale
pieniądze wzięła. Pieniądze, zawsze pieniądze!
- Dobrze wiedziała, że za dziewczynkę tyle byś nie zapłacił - w głosie Bianki dał się
słyszeć chłód. - Chodz, trzeba się pospieszyć.
- Do czego? - Zoltan wlókł się ze spuszczoną głową, całkiem załamany. - Do czego
mamy się spieszyć? Wszystko, wszystko na próżno!
- No cóż, przynajmniej uratowaliÅ›my maleÅ„kie dziecko z Höllentor. Dziewczynka jest
zaniedbana i wychudzona, brak jej odpowiedniego pożywienia. I rzeczywiście musiała
dostać jakieś zioła, które ją uśpiły.
Zoltan zdawał się jej nie słyszeć.
- Wiedziałaś o wszystkim, a mimo to odegrałaś całą tę fantastyczną scenę przed
Fulkiem. Dlaczego mu jej nie oddałaś? Co mam powiedzieć księżnej wdowie? I
przyjaciołom, którzy obiecali ukryć dziecko? Dziewczynka! Ach, Boże, dlaczego tak się
stało? Najpierw taka nadzieja, światełko w mroku, i tak brutalnie zgaszone.
- Ależ to śliczne i miłe dziecko!
- Nie chcę go więcej widzieć!
67
Z oczu Bianki sypnęły się iskry gniewu. Jeszcze nigdy nie widział jej tak zirytowanej.
- Wobec tego ja ją wezmę! To córka twego najlepszego przyjaciela, samotna, zaniedbana
i zagubiona. Wykorzystywana w politycznej grze, a potem odrzucona, pozostawiona na
pastwę losu! Nikt nawet o nią nie zapyta teraz, kiedy straciła wartość jako przedmiot
targów!
Wzburzona zostawiła go, biegiem wyminęła jezdzców gotowych już do odjazdu, i z
hukiem zatrzasnęła za sobą drzwiczki karety.
Zoltan doszedł do drogi.
- Zajmijcie się moim koniem - polecił. - Usiądę w powozie. Jedziemy.
Bianka trzymała dziecko w ramionach, tuląc je do siebie i w milczeniu gwałtownie
kołysząc. Nietrudno było zauważyć, jak bardzo jest wytrącona z równowagi.
Zoltan delikatnie odebrał jej dziecko. Zasmucone oczy patrzyły prosząco.
- Nie zdążyłem pomyśleć, Bianko - powiedział cicho, - To moja największa wada:
najpierw działam, a dopiero potem myślę.
Bianka o tym wiedziała. Ramię boleśnie przypominało o jego nieokiełznanym
temperamencie.
- Wyobraziłem sobie po prostu absolutną władzę Isenbranda nad Tannen.
- Nie powinnam cię oskarżać - szepnęła. - Zanim otrząsnęłam się z szoku, upłynęło
sporo czasu. Siedziałam wtedy w trawie z małą, a gorycz wprost mnie dławiła. Moja
nadzieja także zgasła. Nie uniknę ślubu z Fabianem.
- Nie mieliśmy jednak żadnego prawa wylewać swego żalu na to niewinne dziecko.
Wypowiedziałem słowa, których nie można wybaczyć.
- Już o nich zapomniałam. Wiem, że wcale tak naprawdę nie myślałeś.
Dziewczynka zaczęła ciągnąć Zoltana za długie czarne włosy. Delikatnie rozluznił jej
chwyt.
- Wkrótce dotrzemy do moich przyjaciół - rzekł z westchnieniem. - Nie możemy tam
przenocować, bo boję się ściągać na nich uwagę, ale znam doskonały zajazd w pobliżu.
W nim siÄ™ zatrzymamy.
- A rano będziemy już na miejscu. - Bianka ledwie wymówiła te słowa. - Nie mogę tego
pojąć, w domu byłam w stanie wyobrazić sobie całe życie u boku Fabiana. Teraz...
68
Nie dokończyła zdania.
Zoltan przełożył dziecko na drugie ramię i objął Biankę. Przyciągnął głowę dziewczyny
do swego ramienia i czule ucałował jej włosy.
- Mamy teraz tylko ciebie, Bianko.
- Wiem o tym. To wielka odpowiedzialność.
- Dobrze wiesz, że zawsze możesz liczyć na moje wsparcie, ale w ukryciu. Nie będę też
działał przeciwko Fabianowi. Przysiągłem mu wierność. Zwalczam tylko Isenbranda.
Bianka podniosła głowę i popatrzyła na niego.
- Nasza sytuacja jest podobna, Zoltanie. W momencie kiedy obiecam, że do końca życia
będę trwała u boku Fabiana, tak się stanie. Nie potrafiłabym spiskować za plecami
człowieka, którego poślubiłam. Nawet w bardzo niewinnych kwestiach.
- To pokazuje, jaka jesteś szlachetna, Bianko - rzekł czule. - W pełni zdaję sobie sprawę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]