Archiwum
- Index
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- LU. VII IX. Christie Agatha Morderstwo w Orient Expresie
- Christie_Agatha_ _Poirot_prowadzi_sledztwo_(SCAN dal_1128)
- Christopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości
- Feehan Christine Mrok 01 Mroczny książę
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota
- Christie Agatha Świadek oskarżenia
- Christie Agata Dom nad kanałem
- Agata Christie Morderstwo na plebanii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wierzyæ w czary. Pokrêci³ g³ow¹. Nierozwi¹zane morderstwo nie stanie wiêk-
szej tajemnicy ni¿ cyrkowa sztuczka. Trzeba tylko odkryæ, na czym polega
trick.
Westchn¹³, wsta³ i poszed³ do bawialni. Wy³¹czy³ lampê, przez chwilê przy-
gl¹da³ siê sztalugom Fay, potem odsun¹³ kotary, otworzy³ okno i wyjrza³. Z Ye
Grapes nadal dobiega³y Smiechy. Black przeci¹gn¹³ siê i odetchn¹³ g³êboko.
To zapewne tylko z³udzenie, ale mia³ wra¿enie, ¿e w ci¹gu kilku ostatnich dni
44
zmieni³ siê zapach Londynu. W powietrzu oprócz smrodu spalin unosi³a siê
woñ pradawnej gliny, p³on¹cego drewna i spalonych cia³. I jeszcze stêchlizna
jak we wnêtrzu trumny. Spojrza³ ponad dachami domów na koñcu ulicy. Co
kilka sekund tamt¹ stronê nieba rozdziera³ b³ysk, któremu towarzyszy³ grzmi¹-
cy, g³uchy huk. Zastanawia³ siê, czy Kuba Peda³ te¿ siê temu widowisku przy-
gl¹da, obserwuje te same smugi jasnoSci przecinaj¹ce mrok, s³yszy przeraxli-
we odg³osy spadaj¹cych bomb. Blackiem wstrz¹sn¹³ dreszcz. Mo¿e Dick
Capstick mia³ racjê; zapewne nadmiernie puSci³ wodze wyobraxni. ZamySlo-
ny zapali³ nastêpnego papierosa. Mo¿e nadszed³ czas, aby inspektor Morris
Black wycofa³ siê z gry. Fay umar³a ponad rok temu, a on nadal nie móg³
otrz¹sn¹æ siê z rozpaczy. Jakby wraz ze Smierci¹ ¿ony umar³a i jakaS jego
czêSæ. Czy móg³ utraciæ Zmys³ z powodu bólu z³amanego serca? A mo¿e to
coS innego? Mo¿e Zmys³ podpowiada³ mu coS, czego nie chcia³ dostrzec?
Pomimo opinii Capsticka Black mia³ ca³kowit¹ pewnoSæ, ¿e Kuba Peda³ wie-
dzia³, kiedy nadejdzie nalot. A to wydawa³o siê niemo¿liwe. Zupe³ne szaleñ-
stwo.
Pracuj¹c w pó³mroku, Numer marszczy³ siê ze skupieniem. Ostro¿nie przy-
³o¿y³ stalowy szpic do ko³a przeznaczonej do produkcji bi¿uterii szlifierki.
Tarcza z karborundu zosta³a pokryta cienk¹ warstw¹ ciemnozielonego mate-
ria³u Sciernego. Wybra³ numer 6, gdzieS w po³owie skali. Za ka¿dym razem,
kiedy przytyka³ ostrze do wiruj¹cego ko³a, unosi³a siê cienka smu¿ka dymu,
nape³niaj¹c jego wra¿liwe nozdrza zapachem spalonego oleju. Ten zapach
przypomina³ jasn¹ kuchniê matki. Numer drgn¹³, naciskaj¹c mocniej lSni¹c¹,
ostr¹ krawêdx.
Kuchnia matki, brzêcz¹ce chmary much, skóra ciemniej¹ca w straszliwym
upale. K³êbki kurzu unosz¹ siê w spokojnym powietrzu, w jasnym s³oñcu po³y-
skuje z³oto. Motar, siedz¹cy w progu, podwiniête nogi, br¹zowe jak kawa³ki sta-
rego, ciemnego drewna, g³êbokie bruzdy na w¹skich policzkach, sêkate rêce nie-
przerwanie ci¹gn¹ce za sznur wentylatora u sufitu kuchni. Dooko³a, dooko³a.
Dziecko patrzy na wiruj¹cy z wolna wiatrak przera¿one, zahipnotyzowane przez
ostrza, które lina poruszaj¹ca siê miêdzy ³o¿yskami ³¹czy z br¹zowymi palcami
Motara. Nagle d³oñ starego zeSlizguje siê jak suchy, br¹zowy paj¹k, wkrada pod
poplamione ubranie i Sciska, i ci¹gnie, i puszcza, i ci¹gnie, nie naoliwiony me-
chanizm wiatraka i ten straszliwy rytmiczny zgrzyt, i sw¹d palonego oleju. Ata,
kucharz, wrzuca kawa³ki pokrojonej cielêciny i nape³nia powietrze tym cudow-
nym, paskudnym zapachem i delikatnie, delikatnie, gdzieS wSród z³otego Swiat³a
na zewn¹trz pomruk fujarek i bêbnów, ostry g³os Sarmajora i Slad jego buta na
ciemnej, zrytej ziemi placu defilad. I nikt nie wiedzia³. Nikt nie wiedzia³. Numer
zamruga³, wracaj¹c do rzeczywistoSci. W³¹czy³ na nowo szlifierkê i wpatrywa³
siê w nabieraj¹ce prêdkoSci ko³o. Po chwili powróci³ do pracy. Obserwuj¹c, jak
stalowe ostrze staje siê jasne niczym lustro, ujrza³ znów postrzêpion¹ linê poru-
szaj¹c¹ siê miêdzy ³o¿yskami, poczu³ zapach gor¹cego oleju i jeszcze gorêtszy
45
strach. Powróci³y s³owa z bajki, któr¹ matka zwyk³a mu by³a powtarzaæ, kiedy na
w¹skich uliczkach natykali siê na pochylone wdowy w ciemnych sari, spranych
na kolor sczernia³ej koSci.
Ostrz siê, krêæ, ostrz siê, krêæ, na ciebie mam dzisiaj chêæ. Ostrz siê, krêæ,
ostrz siê, krêæ.
Postrzêpiona lina pomiêdzy ³o¿yskami. Zapach gor¹cego oleju. D³onie Mo-
tara i grzmot butów Sarmajora. Znik¹d pomocy. Obracaj¹ siê ko³a, licz¹ ka¿de
przejScie, licz¹ ka¿dy ruch, licz¹ ka¿dy k³êbek kurzu w powietrzu. Ostrz siê, krêæ.
Jak modlitwa bez odpowiedzi. A¿ do dziS.
Zmieñ siê w z³oto, ostrz siê, krêæ.
Zmieñ siê w Smieræ.
46
astêpnego ranka, kiedy Black przyby³ do Yardu, czeka³a ju¿ na niego pilna
wiadomoSæ od Spilsbury ego. Inspektor w³o¿y³ do kieszeni fotografiê Rudel-
skiego oraz poSmiertne zdjêcie drugiej ofiary i taksówk¹ uda³ siê na Gower Street
do University College.
Laboratorium sir Bernarda by³o zadziwiaj¹co skromne, zwa¿ywszy pozycjê,
jak¹ zajmowa³ w Swiecie naukowym s³ynny patolog. Okna niewielkiego pokoju
wychodzi³y na podwórze pó³nocnego skrzyd³a. Na drewnianym blacie przy para-
pecie sta³ mikroskop. Zlew i szklane szafki usytuowano wzd³u¿ lewej Sciany, a drugi
blat z palnikami Bunsena wzd³u¿ prawej. Umeblowania dope³nia³ d³ugi stó³ tu¿
obok drzwi, zastawiony pude³kami kartoteki, kryj¹cej drobiazgowe opisy nag³ych
zgonów z okresu ponad trzydziestu lat.
Kiedy Morris Black wszed³ do pokoju, sir Bernard w swoim zwyk³ym bia³ym
kitlu laboratoryjnym pochyla³ siê nad mikroskopem. Kotary by³y jeszcze zaci¹-
gniête, uniemo¿liwiaj¹c dostêp s³oñcu. Jedyne Swiat³o pochodzi³o z ustawionej
lampy o zielonym aba¿urze na blacie i b³êkitnych p³omyków palników Bunsena.
Sir Bernardzie?
Spilsbury skin¹³ d³oni¹ na powitanie, nie odrywaj¹c oczu od okularu mikro-
skopu. Pokrêci³ ga³k¹, potem siêgn¹³ na oSlep po ma³e b³yszcz¹ce narzêdzie.
Niech pan na to spojrzy. Patolog wyprostowa³ siê i odsun¹³, robi¹c miej-
sce inspektorowi. Black zbli¿y³ siê i spojrza³ w okular.
Stwierdzi³, ¿e widzi coS, co wygl¹da jak grot indiañskiej strza³y zrobiony
z ciemnego, wypolerowanego metalu. Zamiast dwóch czy trzech powierzchni tn¹-
cych by³o ich tu a¿ szeSæ, ka¿da nieco szersza u podstawy i zwê¿aj¹ca siê ku
czubkowi. Mimo znacznego powiêkszenia nie da³o siê dostrzec ¿adnej rysy czy
szczerby na krawêdziach.
Podstawê grotu osadzono w okr¹g³ym gwincie. JakieS osko³ki utkwi³y w ma-
leñkich skrêtach. Spilsbury podniós³ pincet¹ miniaturow¹ broñ i zbli¿y³ do jasne-
47
go krêgu Swiat³a lampy. Grot by³ tak ma³y, ¿e ledwo widoczny. £¹cznie z gwin-
tem nie móg³ mieæ wiêcej ni¿ centymetr d³ugoSci.
Zdumiewaj¹ce oznajmi³ patolog. Doskona³e wykonanie.
A co to w³aSciwie jest?
Narzêdzie zbrodni.
Rudelski?
Tak. S¹dzê, ¿e znajdê coS podobnego i u drugiej ofiary.
Mówi³ pan, zdaje siê, ¿e zostali otruci.
Tak brzmia³a moja pocz¹tkowa hipoteza. Testy udowodni³y, i¿ siê myli³em.
Sekcja wykaza³a jeszcze nieco podniesiony poziom alkoholu we krwi. Wiêæ spraw-
dzi³em wszystko jeszcze raz. Podniós³ Smiertelny ma³y pocisk. I znalaz³em to.
Nie wygl¹da, by móg³ spowodowaæ Smieræ.
Ranka by³a niemal niewidoczna. Ukryta pod w³osami na karku. Grot wbi³
siê w górn¹ æwiartkê miêSnia trapezowego, wszed³ pomiêdzy trzeci i czwarty krêg
szyjny i przeci¹³ rdzeñ krêgowy. Zgon nast¹pi³ natychmiast. Zaatakowanemu nie
starczy³o czasu na reakcjê.
Potê¿na broñ.
To prawda. Nie ma Sladów prochu. Podejrzewam, ¿e pocisk zosta³ wyrzu-
cony mechanicznie. Powietrze pod ciSnieniem, albo bardzo mocna sprê¿yna. Sam
czubek zrobiony jest ze stali wolframowej. Materia³ trudny do zdobycia ostatnimi
czasy, jak s¹dzê.
To powinno zawêziæ nieco kr¹g poszukiwañ.
Grot zosta³ rêcznie obrobiony. Ktokolwiek go stworzy³, ma nadzwyczaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]