Archiwum
- Index
- 02 opengl 3.2 szablon aplikacji OpenGL
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- 115. Sherryl Woods Bogaci kawalerowie 02 Randka z przeznaczeniem
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa
- Christie Agatha Godzina Zero
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wątpliwych przyjemności życia na łonie natury, dość mrówek, korzeni uwierają-
cych w biodro, lodowatej wody ze strumienia, ubrania sztywnego od brudu, potu
i kurzu, przesiąkniętego zapachem koni, pełnego końskiej i psiej sierści.
Dotarli do zajazdu Sundvolden. Wszyscy zdziwili się, że zajechali aż tak da-
leko. Niewiele już mieli przed sobą drogi do Christianii.
Nareszcie, Tiril! mówił Erling z rozpromienionymi oczami. Naresz-
cie będę mógł się tobą zająć w przyzwoity sposób! Ubierz się najładniej, jak mo-
żesz, zjemy porządny obiad.
Ubrać się elegancko? Tiril wyraznie się zmieszała.
Przecież ja nic nie mam!
Zabrałem z twego domu parę najładniejszych sukien. Idz do swego pokoju,
149
sama siÄ™ przekonasz!
Pokojówka z zajazdu już zdążyła rozpakować bagaż dziewczyny. W przepast-
nej szafie rzeczywiście wisiało kilka sukienek. Dwie codzienne, jej własne, I. . .
Och, nie! jęknęła Tiril. Przecież to suknie Carli! W jedną nigdy nie
zdążyła się ubrać!
Była to przepiękna suknia z bladoniebieskiego jedwabiu, niezwykle pasująca
do delikatnej, anielskiej urody Carli. Ale nie dla Tiril!
W drugiej sukience jednak widziała Carlę wiele razy i była przekonana, że
nie będzie mogła jej włożyć. Przez chwilę stała, przyciskając materiał do twarzy
i wypłakując gorzkie łzy rozpaczy.
Potem odetchnęła głęboko, wykąpała się w balii z gorącą wodą i wytarła do
sucha świeżo umyte włosy.
No tak, te jej marne włosy! Carla miała złociste loki. Gładkie, włosy Tiril
przez ostatni rok nieco ściemniały, ale i tak rosły jak im się podobało. Nic nie
dało się z nimi zrobić.
Chwilę odpoczęła, a właściwie o mało nie zasnęła w wielkim, miękkim łóżku,
i zaraz nadeszła pora obiadu. Po długich rozterkach ubrała się w bladoniebieską
jedwabną suknię, wykończoną cieniutką koronką. Nie śmiała spojrzeć w lustro,
bo przed oczami stała jej wciąż prześliczna twarzyczka Carli, okolona jasnymi
lokami, do której ta suknia wydawała się wprost stworzona.
Przewiązała długie włosy wstążką w tym samym co suknia kolorze. Akurat
w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
To pokojówka przyszła spytać, czy Tiril nie potrzebuje pomocy.
Dziewka złożyła ręce z zachwytem:
Ach, jaka panienka śliczna!
Ja? odpowiedziała Tiril niemal opryskliwie, uważała bowiem, że jej
miejsce jest raczej wśród ludzi pokroju Ester.
Potem odwróciła się do lustra.
Ojej! Dech zaparło jej w piersiach.
Zobaczyła opaloną twarz i ramiona, które w kontraście z jasnobłękitną su-
kienką zdawały się jeszcze ciemniejsze. Oczy natomiast wyglądały na bardziej
niebieskie niż zwykle. Lśniące włosy niczym wodospad spływały na ramiona.
Nie mam pantofli zdołała jedynie bąknąć pod nosem.
Ależ nie, wypakowałam jedną parę. Tu stoją.
Nie jestem przyzwyczajona do takiego stroju westchnęła Tiril. Chłopię-
cym krokiem podeszła do łóżka i ciężko usiadła.
Panienka powinna chodzić jak dama pouczała ją pokojówka, pomagając jej
włożyć pantofelki, które rzeczywiście należały do Tiril. Całkiem zapomniała, że
ma takie. Widocznie Erling znalazł je gdzieś w domu.
W domu. . . Jak obco zabrzmiało to słowo!
150
Dziś wieczorem panienka będzie najpiękniejsza! z zachwytem oświad-
czyła pokojówka. Piękniejsza nawet niż jaśnie panienka Catherine. Tylko, mo-
im zdaniem, powinna panienka troszkę pokrasić usta. I położyć odrobinę różu na
policzki. No i nos trochę się błyszczy.
Nie mam czym się umalować.
Ale ja mam! Proszę poczekać, zaraz przyniosę!
Tiril oniemiała siedziała sztywno, podczas gdy dziewczyna zręcznymi rucha-
mi nałożyła odrobinę różu na jej policzki i delikatnie podmalowała wargi. Na
koniec leciutko ją przypudrowała.
Proszę się teraz obejrzeć w lustrze, panienko!
Tiril nie wierzyła własnym oczom.
Czy to naprawdę ja? szepnęła.
Zdenerwowana tak, że dłonie jej się spociły, zeszła wraz z Nerem na dół do
wyszynku, nie zdając sobie sprawy, jaki kontrast stanowił wielki czarny pies z jej
właśnie objawioną kobiecością.
Erling i Móri już siedzieli przy stole. Zapatrzyli się na nią, kompletnie zasko-
czeni, wreszcie Erling się opamiętał i wyciągnął do niej ręce.
Moja przyszła żona szepnął cicho i ucałował jej dłoń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]