Archiwum
- Index
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- 0893. Celmer Michelle Królewskie związki 02 Książę i sekretarka
- Bray Libba Magiczny Krąg 01 Mroczny Sekret
- 169. Mather Anne Sekretne miejsce
- Mallory Anne Sekret kurtyzany
- Boswell Barbara Sekret i zdrada
- Jacobs Holly KrĂłlewski sekret H
- Ewa wzywa 07 124 Szymusiak Marianna Milionerka
- Henryk Krzyczkowski Dzielnica milionerów wspomnienia 1918 1939
- Delacorte_Shawna_ _swiateczne_marzenie_milionera
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
steczko Providence, ba! cały stan Oregon, z twarzy Zacka i tak nie
zniknąłby wyraz cielęcego zachwytu. Nie spuszczając oka z jasno
54
S
R
włosej syreny, zamówił śniadanie, z tacą w ręku podszedł do jej sto-
lika i zajął wolne krzesło - tak, jakby to miejsce do niego należało.
- To ty? - Podskoczyła na jego widok.
- Mam nadzieję, że brakowało ci mojego towarzystwa - zaczął
wesoło. - Tak to już jest z przystojnymi facetami. Trudno przestać o
nich myśleć.
Anna rozpromieniła się w jednej chwili. Nic nie mogła na to po-
radzić. Z natury była radosną osobą, a pojawienie się Zacka położy-
Å‚o kres jej melancholijnym westchnieniom.
- Tym razem jest wyjście, a ściany są ze szkła, więc na pewno
nie zemdlejÄ™. Czujesz ulgÄ™?
- O co pytałaś? - Miał głupią minę, bo właśnie marzył o tym, żeby
kiedyś zobaczyć, jak Anna budzi się przy jego boku, patrzy na niego
rozespanym wzrokiem i mówi mu dzień dobry".
- O to, czy czujesz ulgÄ™.
- %7łe cię spotkałem? Oczywiście. - Pokiwał głową z entuzja-
zmem.
- Nie. - Zmarszczyła nos. - Czy czujesz ulgę, że tym razem nie
zostaniemy zamknięci?
- Aaa! O to ci chodziło. Skądże! Chętnie wymyśliłbym coś nowe-
go, żeby gdzieś cię uwięzić. %7łałuję, że nie miałem przy sobie kaj-
danków. Człowiek nigdy nie wie, co mu się przyda.
Anna nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Zack Daniels
umiał ją rozbroić. Był zabawny i jego flirtowanie wcale jej nie iry-
towało. Chyba dlatego, że w jego oczach widziała ciepło, którego
55
S
R
nie było w oczach innych facetów, którzy ją podrywali. Wyobrażała
sobie całe tabuny kobiet, które wiele by dały, żeby zamknąć się z
nim w jednej piwnicy. Na zawsze.
- Ciągle nie mogę uwierzyć, że nie zgadłam, czym się zajmujesz.
Praca w policji bardzo do ciebie pasuje. Jesteś tu służbowo?
- W pewnym sensie. - Wzruszył ramionami. -Mój partner i ja
mieliśmy pewne nieprzyjemności podczas przymykania handlarzy
narkotyków.
- I jak to się skończyło? Czy ktoś wam zwiał i ty go szukasz?
Zack, który zabrał się właśnie do jedzenia pierwszej bułki z jaj-
kiem, prychnÄ…Å‚ z oburzeniem.
- Gdybym tylko mógł go poszukać! Ten śmierdzący skunks zranił
mojego kolegÄ™. Ma przerÄ…bane. WyciÄ…gnÄ™ go nawet spod ziemi. Na
razie zamknęliśmy kilka płotek. Nie mamy gnojka, który kręci całym
interesem. Kapitan Todd - pamiętasz, wspominałem o nim zeszłej
nocy - otóż kapitan Todd w swojej niezwykłej mądrości uznał, że
muszę zniknąć z miasta, dopóki sytuacja się nie uspokoi. To znaczy
- poprawił się zaraz - dopóki ja się nie uspokoję. Nie chce, żebym
kogoś zabił. I wiesz, co? Wysłał mnie na przymusowe wakacje.
Anna zamrugała oczami.
- Nic nie rozumiem. Wściekasz się dlatego, że kazał ci jechać na
wakacje?
- Nienawidzę wakacji. To znaczy - promienny uśmiech wrócił na
56
S
R
usta Zacka - do tej pory nienawidziłem wakacji. Tej nocy wszystko
się zmieniło. Kocham wakacje. Kocham Todda. Uwzględnię go w
testamencie. Bez niego nie poznałbym ciebie.
Anna szybko zajęła się kawą, która stygła na jej tacy. Rozdarła to-
rebkę z cukrem i wsypała go do kubka.
- Dziwne. Wściekasz się na kapitana Todda dlatego, że chce two-
jego dobra?
- Nie tylko dlatego. PracujÄ™ w Los Angeles. W bardzo niecieka-
wej części Los Angeles. Możesz być pewna, że kiedy ja nic tu nie
robię, tam co najmniej kilka tysięcy razy zostało złamane prawo. A ja
znam tę część miasta jak mało kto. Naprawdę się przydaję. Ludziom
się wydaje, że Kalifornia to przedłużenie Disneylandu. Takie miejsce,
gdzie spełniają się marzenia, a wszyscy ludzie są opaleni, mają nie-
skazitelnie białe zęby i po dwa kabriolety w garażu.
- Nie musisz mi tego mówić - wzruszyła ramionami Anna. -
Mieszkałam w L.A. do dwunastego roku życia i wiem, że nie przy-
pomina Disneylandu, chociaż nigdy nie byłam w Disneylandzie.
Dobrze jest, pomyślał Zack z zadowoleniem. Anna była rozluznio-
na i nawet powiedziała coś o sobie.
- Nie mogę uwierzyć, że w południowej Kalifornii uchowało się
dziecko, które nigdy nie było w Disneylandzie.
- Wychowałam się w domu dziecka. Wyprawy do wesołego mia-
steczka nie należały tam do priorytetowych działań. Kiedy zostałam
adoptowana, moi przybrani rodzice zabrali mnie do Grayland
57
S
R
Beach w Oregonie. Tam spędziłam prawie całe życie. I wcale tego
nie żałuję.
Zack patrzył na nią oniemiały. Nie raz służbowo bywał w domach
dziecka. Nie wierzył, że komukolwiek może być tam dobrze. A jednak
w jej głosie wcale nie wyczuł żalu. Kiedy mówiła o przybranych rodzi-
cach, w jej oczach była sama czułość. Najwyrazniej była przez nich
kochana i akceptowana.
- Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło - mruknął.
- Lepiej niż dobrze. Jestem jedną z najszczęśliwszych osób na
ziemi.
- I jedną z najpiękniejszych.
Komplement był banalny, ale towarzyszył mu taki uśmiech, że
Anna znowu poczuła się wytrącona z równowagi. Sięgnęła po na-
stępną torebkę cukru. I po jeszcze jedną.
- Czy, zauważyłeś, że większość pięknych rzeczy na świecie jest
zupełnie bezużyteczna? - Kolejna porcja białych kryształków została
wsypana do kubka.
- Na przykład pawie. Albo lodowe rzezby. Piękno jest przerekla-
mowane.
- Anno!
Rozdarła następną torebkę.
- Tak, panie władzo?
Przygryzł wargi, żeby się nie roześmiać.
- Czy nie uważasz, że twoja kawa jest już dość słodka? Niedługo
usypiesz w kubku cukrową górę.
Anna spojrzała na wylewająca się z brzegów kawę. Co się z nią
dzieje? Nawet najbardziej niewinny
58
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]