Archiwum
- Index
- Natalie Rivers Dom na wyspie Korfu
- Jacqueline_Baird_ _Grecki_multimilioner
- swietna gramtyka
- Koniec swiata
- Graham Masterton Studnie Piekiel
- Hogdson, William H La Casa en el Confin de la Tierra
- 27 Kradzieśź królewskiego rubinu
- Smedman Lisa Wojna Pajć™czej Królowej 04 ZagśÂ‚ada
- Morgan Sarah PocaćąĂ˘Â€Âšunek ksiÄ™cia
- Danielle Steel Skok w nieznane
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zgadza siÄ™. Jestem.
Nachylił się do niej i musnął kciukiem jej górną wargę. Jego dotyk, nawet tak sub-
telny, był elektryzujący, ekscytujący. Spojrzała na niego zdumiona.
- Dlaczego to zrobiłeś?
R
L
T
- Miałaś sok pod nosem - mruknął.
Jakim cudem ten mężczyzna potrafi w ułamku sekundy wprawić mnie w taki stan?
- zastanawiała się przerażona.
- Nie przerywaj, zjedz wszystko. Musisz wyglądać ładnie i zdrowo, żeby transakcja
została sfinalizowana.
To było jak kopniak w brzuch.
Transakcja... Tak, chce mnie podtuczyć, żeby sprzedać mnie jak konia czy krowę
na targu, pomyślała ponuro. Mam być towarem, a towar nie może być nieatrakcyjny czy
wybrakowany.
Spuściła wzrok i przygryzła wargę.
- Skąd masz pewność, że Lars nadal będzie mnie chciał? - zapytała po dłuższej
chwili. - On ma już żonę, więc nie może mnie kochać. Jeśli jest się żonatym, nie można
kochać nikogo innego.
- Naprawdę wierzysz w to, co mówisz?
- Oczywiście! - Jej oczy nagle zabłysły, lecz po chwili zgasły. - On mnie nie kocha.
A ja jego... też nie. Nie mogę go kochać.
- Dlaczego nie? On jest nadal baronem. Kiedy wezmie rozwód, będzie mógł się
legalnie z tobą ożenić. Nie będzie już jednak dysponował fortuną Laetitii. Czy właśnie to
stanowi dla ciebie problem?
Zaśmiała się bez humoru.
- Nie obchodzÄ… mnie pieniÄ…dze. Od lat nie mam grosza przy duszy. Bieda nie jest
mi obca.
- A więc w czym problem?
- On mnie okłamał. Oszukał. Zresztą tu chodzi o coś więcej. Dla mnie małżeństwo
jest czymś, co trwa wiecznie. Obietnice to nie tylko słowa. Dla mężczyzny, którego po-
ślubię - rzekła, spoglądając przez okno na morze - obietnica będzie rzeczą świętą.
Xerxes uniósł brew.
- Zaskakujesz mnie. Nie spodziewałem się, że w dzisiejszych czasach kobieta może
być taka...
- Jaka?
R
L
T
- Staroświecka. Kobieta, która ceni honor i poświęcenie? Której nie można kupić? -
Potrząsnął głową. - Byłem przekonany, że to wymarły gatunek.
Jej policzki zapłonęły. Miała wrażenie, że Xerxes się z niej naśmiewa. Nie lubiła,
kiedy ktoś drwił z zasad, które wyznawała.
- W moim rodzinnym mieście żyje wiele osób, które myślą podobnie jak ja. Dajmy
na to, moi rodzice - mruknęła.
Wspominając o nich, nagle potwornie za nimi zatęskniła. Jak się teraz czują? Co
sobie myślą? Gdzie są?
- Pozwolisz mi zadzwonić do mamy? Powinnam jej wszystko wyjaśnić. Chcę ją
uspokoić.
Zmarszczył czoło i pokręcił głową.
- Przykro mi, to zbyt ryzykowne. Twoja matka mogłaby zadzwonić na policję. Lars
tego nie zrobi.
Tak, teraz już wiedziała, że niepotrzebnie na niego liczyła. Gdyby to od niej zale-
żało, wyrzuciłaby go raz na zawsze z pamięci! Cała ta historia jednak się jeszcze nie
skończyła...
- Nadal nie rozumiem, jak mógł zrobić coś tak strasznego - wyszeptała, jakby sama
do siebie. - Po co mu był ten udawany ślub...
Xerxes ujął ją pod brodę i uniósł jej głowę, by spojrzała mu prosto w oczy. Zbliżył
do niej twarz. Jego czarne oczy znowu błyszczały, płonęły. Przełknęła głośno, czując, jak
robi jej siÄ™ gorÄ…co od samego jego dotyku.
- Po co to zrobił? - powtórzył powoli. - To proste. Chciał, żebyś była jego. Tylko
jego. Chciał cię mieć na wyłączność. Szczerze mówiąc, doskonale go rozumiem.
Zignorowała jego wyznanie. Myślała tylko o tym, że już nigdy nie będzie umiała
zaufać żadnemu mężczyznie.
- Rose? - Głos Xerxesa był cichy i łagodny. - Nie miałem prawa mówić, że jesteś
naiwna. Myliłem się. To nie jest naiwność. Po prostu zakładasz, że w każdym człowieku
tkwi dobro. Wierzysz w ludzi. To niezwykle rzadka cecha.
R
L
T
Wyciągnął ku niej swoje silne ramiona. Nie! Nie mogła mu pozwolić, by jej do-
tknął. Bała się, że zupełnie się zatraci, zapomni. Odsunęła się od niego, wbijając w niego
gniewne spojrzenie.
- Jeśli naprawdę tak uważasz, to pozwól mi zadzwonić do rodziny i powiedzieć im,
że jestem bezpieczna!
- Jestem pewny, że Lars już raczył ich o tym poinformować.
Poczuła, jak dławi się łzami na myśl o tym, przez co przechodzi teraz jej rodzina.
- Nie. Muszę z nimi porozmawiać. Natychmiast!
- Już udzieliłem odpowiedzi. Brzmi ona: nie - rzekł kategorycznie i wstał z łóżka. -
W szafie znajdziesz trochę nowych ubrań. %7łyczę miłego śniadania.
Odwrócił się i wymaszerował.
Rose westchnęła rozdzierająco, wstała i podeszła do szafy. W środku rzeczywiście
czekały na nią przeróżne ubrania, zupełnie nowe, starannie ułożone. Każda kobieta ma-
rzy o takiej garderobie! Bikini, sukienki wieczorowe, podkoszulki, bluzki, letnie ubrania
sportowe. Do wyboru, do koloru! Nagle przypomniała sobie słowa Larsa, który próbował
narzucić jej z góry określony styl. We wszystkim ci pięknie, kwiatuszku - mawiał - ale
wolę, żebyś nosiła klejnoty i futra, jak przystało na baronessę". Próbowała mu wytłuma-
czyć, że czuje się mało komfortowo w takich strojach, ale puszczał to mimo uszu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]