Archiwum
- Index
- Margit Sandemo Cykl Saga o Królestwie Światła (04) Mężczyzna z Doliny Mgieł
- Fred Saberhagen The Book of the Gods 04 God of the Golden Fleece
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 04] Seduction [Aspen] (pdf)
- Dan Abnett Duchy Gaunta 04 Gwardia Honorowa
- Alexander, Lloyd Chronicles of Prydain 04 Taran Wanderer
- DePalo_Anna_ _Szesciu_wspanialych_04_ _Niechciana_milosc
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 04 Knight of Shadows
- 04 Grobowa Tajemnica Harris Charlaine
- Jeff Lindsay Dzieło Dextera 04
- Huebner, Louise Witchcraft For All (Wicca 04)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ziemię i popatrzył na śnieg wpadający do tunelu.
Halisstra zadrżała, uświadamiając mu, jak nieodpowiednio jest ubrana na taki przenikliwy ziąb.
- Masz jakieś zaklęcia, które ochronią cię przed zimnem? - zapytał.
Kiwnęła głowę i odparła:
- Eilistraee da mi zaklęcie, które pozwoli mi wytrzymać zimno, ale...
- Ale co?
Halisstra westchnęła.
- Działa bardzo krótko. Będę musiała rzucić je ponownie - kilka razy - żeby było mi ciepło aż do
samego skraju Zimnych Pól. A to oznacza, że nie będę mogła rzucić ponownie zaklęcia, które utrzymuje
cię przy życiu.
- Więc zostaw mnie.
Spojrzenie, jakie posłała mu Halisstra, mówiło samo za siebie.
- Ile mam czasu? - zapytał, zamiast się spierać.
- Zaklęcie, które na ciebie rzuciłam, powinno działać przynajmniej do końca nocy do wschodu
słońca - powiedziała. - Do tego czasu będę korzystać z magii oszczędnie i liczyć na to, że pózniej ogrzeję
się w słońcu. Powinno mi jej starczyć, żeby spowolnić jad po raz drugi. Jeśli ból się pogorszy,
natychmiast daj mi znać. Czas trwania zaklęcia nie jest ściśle określony. Jego działanie może ustać nagle,
bez ostrzeżenia. Jeśli jad powróci z pełną siłą do twojego ciała, szok może cię zabić. Im mniej razy będę
musiała powtarzać zaklęcie, tym lepiej.
Ryld kiwnął głową.
Halisstra zadrżała, po czym dodała.
- Chodzmy. Będzie mi cieplej, kiedy będę się ruszać.
Ryld znów zaczął lewitować. Zwieży śnieg zaskrzypiał pod butami Halisstry, gdy ciągnąc
fechmistrza za sobą wdrapała się po zboczu na otwartą równinę, a potem przeszła w trucht.
Już po kilkunastu krokach Ryld przestał widzieć jamę robala za ich plecami. Przed sobą mieli
gruby woal padającego śniegu, który ukrywał krajobraz przed ich wzrokiem. Na niebie nie widać było
gwiazd ani księżyca. Niebo było zaciągnięte ponurymi szarymi chmurami. Grube płatki padały na
ogoloną czaszkę fechmistrza, topiły się i znów zamarzały.
Przez pewien czas szybkie tempo, jakie narzuciła sobie Halisstra, nie pozwalało jej zmarznąć. Ale
kiedy śnieg zaczął jej sięgać łydek, zaczęła się trząść. Biegła dalej, dopóki nie zaczęła szczękać zębami,
wtedy wreszcie stanęła i wyszeptała krótką modlitwę do Eilistraee. W przerazliwie zimnym powietrzu jej
oddech zamieniał się w kłęby pary. Kiedy skończyła, oddychała lżej. Stopniowo przestała się trząść.
Tak jak się spodziewała, łagodzące efekty zaklęcia nie trwały długo. Była w stanie posuwać się
naprzód jeszcze przez jakiś czas, choć głęboki śnieg sprawił, że szła, zamiast biec, ale wkrótce znów
zaczęła się trząść. Kiedy uniosła dłoń do ust, żeby na nią chuchnąć, Ryld zauważył ze zgrozą, że opuszki
jej palców zsiniały. Elfy z powierzchni miały na to specjalne słowo - ukąszenia mrozu. Ryld zaczynał
rozumieć, dlaczego wybrały takie dziwne określenie. Jego własne palce u rąk i nóg oraz koniec nosa były
obolałe, jakby obgryzały je niewidzialne stworzenia.
- To zaklęcie nie starcza na zbyt długo - zauważył.
- Nie - zgodziła się Halisstra, znów zaczynając szczękać zębami. - Nie starcza.
Ryld wpatrywał się spod zmrużonych powiek w sypiący gęsto śnieg tworzący ze wszystkich stron
grube zasłony. Choć niebo robiło się jaśniejsze, nie widział już szczątków pobojowiska zaśmiecających
ziemię, bo zniknęły pod śniegiem. Jednak chwilę pózniej but Halisstry zachrzęścił na kawałku
zamarzniętej kości, gruchocząc ją, co przypomniało mu, że wciąż są na Zimnych Polach.
- Nie uda nam się - powiedział Ryld. - Nie bez czyjejś pomocy.
148
Urwał, gdy ból ścisnął mu wnętrzności, wyrywając z ust jęk.
Halisstra zrobiła wielkie oczy.
- Co się dzieje? - zapytała. - Czar nie mógł przestać działać jest za wcześnie.
Ryld opadł na ziemię i stał przez chwilę z rękami opartymi na udach, oddychając ciężko. Gdy
oddech mu się uspokoił, odpowiedział.
- Lewitacja mnie męczy. Jestem słaby. Twoje zaklęcie zatrzymało działanie jadu, ale do tego czasu
zdążył on już poczynić spore szkody. - Wskazał ruchem głowy Księżycowe Ostrze przyczepione do jej
plecaka. - Ja się nie liczę, ale ty masz zadanie do wykonania. Jeśli chcesz się wydostać z tej równiny,
musisz zachować swoją magię dla siebie. Zostaw mnie.
Halisstra nie spierała się. Wpatrywała się tylko w Rylda łzawiącymi oczyma. Z zaciśniętymi
ustami wzięła go za rękę i uścisnęła ją. Kiwnął jej głową, dodając otuchy, a ona zaczęła się odwracać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]