Archiwum
- Index
- McSparren Carolyn Super Romance 106 Nasz dom wśród drzew
- 0915. Sullivan Maxine Dom marzeń
- Herries Anne Dom na urwisku
- Christie Agata Dom nad kanałem
- Elizabeth Power Dom milionera
- Lucas Jennie Na greckiej wyspie
- Jamie Lynn Miller Darkness Falls
- 0415403510.Routledge.Green.Political.Thoughts.May.2007
- Mini Cooper Service Reset Procedure R56 R57 Oil Service Rese vidande
- Reymont WśÂ‚adysśÂ‚aw Wampir
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słońcem, ale także przed tym przenikliwym, prze-
świetlającym na wylot spojrzeniem Nika.
Wyciągnęła ręce po Danny'ego.
- Pojadę z tobą - powtórzył Nik, sadzając, chłop-
czyka na kolanach Carrie. - Jak tylko Danny zaśnie,
zostawimy go pod opiekÄ… Irene.
- Nie ma mowy. Nie zostawiÄ™ go samego.
- Dlaczego tak się zachowujesz? - Nik był szcze-
rze zdziwiony. - Zdawało mi się, że odtąd już będzie
między nami dobrze. Wczoraj...
- Nic ważnego się wczoraj nie stało - Carrie nie
pozwoliła mu dokończyć. - Prócz fantastycznego sek-
su, oczywiście. Nic się między nami nie zmieniło,
skoro nadal jestem tutaj więzniem. Nie wolno mi
nawet samej pojechać do sklepu.
- Co takiego ważnego jest w tym sklepie? - dopy-
tywał się Nikos. Nadal był spokojny, ale w głosie już
S
R
było słychać zniecierpliwienie. - Możesz zażądać cze-
go tylko chcesz i o każdej porze dnia i nocy, a natych-
miast zostanie ci to dostarczone.
- Nie chodzi mi o zakupy - powiedziała pośpiesz-
nie Carrie. Uświadomiła sobie, że nie powinna zwra-
cać uwagi Nika na to, co zamierzała kupić. Oczywiście
jeśli nie chciała, żeby natychmiast czegoś się domyślił.
- Chodzi o to, że nie chcę, żeby wciąż mnie obser-
wowano. - Pokazała palcem kamerę, skierowaną na
plażę. - Nie chcę wciąż siedzieć pod kluczem, jakbym
popełniła jakieś straszne przestępstwo.
- Co takiego chcesz kupić, czego nie powinienem
zobaczyć? - dopytywał się Nik. - Chyba ustaliliśmy,
że nie będziemy mieli przed sobą tajemnic.
- Niczego takiego żeśmy nie ustalili! - Carrie była
bliska załamania. Zamknęła oczy, wtuliła twarz
w miękkie włoski Danny'ego. Był jej jedyną pociechą,
jedynym jasnym punktem w całym życiu. - Ty tak
zdecydowałeś! Tak jak zdecydowałeś o wszystkim, co
mnie dotyczy, także o tym małżeństwie.
- Wracajmy już do domu - powiedział Nikos.
- Dlaczego? Bo ty tak chcesz? - obruszyła się
Carrie zaskoczona nagłą zmianą tematu.
- Nie dlatego - Nik nadal mówił cicho, niemal bez
emocji. - Popatrz tylko, Danny jest już zmęczony, a ta
rozmowa donikÄ…d nas nie zaprowadzi.
Spojrzała na Danny'ego. Rzeczywiście, malcowi
oczka same się zamykały,
- Wcale nie wiesz, czy naprawdę jest zmęczony
- spierała się mimo wszystko. Była zła na siebie, że
S
R
Nikos zauważył coś, na co ona nie zwróciła uwagi.
- Nie możesz tak po prostu wtargnąć w jego życie
i decydować o tym, czego mu potrzeba.
- Wracamy - powtórzył Nik.
- Ty możesz sobie wracać, jeśli tak bardzo ci się
spieszy, ale ja zostaję - burknęła.
Wstała, zaniosła Danny'ego do wózeczka, zapięła
na nim szelki.
- Postawię wózek w cieniu - oznajmiła. - Danny
sobie tu pośpi, a ja wreszcie będę miała chwilę spo-
koju.
- Nie zostawiÄ™ ciÄ™ samej. - Tym razem Nikos
zdenerwował się nie na żarty. - Zwłaszcza gdy za-
chowujesz siÄ™ tak nielogicznie.
- Dlaczego nie? Przecież ta zatoka jest całkiem
odcięta od świata. Chyba nie sądzisz, że popłynę
wpław na drugi brzeg? - Popatrzyła na morze i serce
gwałtownie jej zabiło. W oddali widać było maleńką
łódeczkę. Nie zastanawiając się ani chwili, Carrie
stanęła na palcach, podniosła rękę do góry i gwałtow-
nie nią pomachała. - A może się boisz, że uda mi się
przywołać tutaj tę łódkę?
- Nie ośmieszaj się - prychnął Nikos.
Wziął wózek i poszedł do furtki. Nawet się nie
obejrzał na Carrie, która pobiegła za nim co sił w no-
gach. Nik zdawał się nie zauważać, czy weszła na teren
posiadłości, czy została na plaży. Tylko na chwilę
zatrzymał się przy furtce, żeby powiedzieć kilka słów
do interkomu, a potem podążył na górę, popychając
przed sobą wózek z przysypiającym Dannym.
S
R
Carrie usłyszała za plecami odgłos zamykającej się
ciężkiej furtki. Odwróciła się, dopadła do ogrodzenia,
zaczęła szarpać żelazne pręty. Tym razem furtka się
nie otworzyła. Nik niewzruszony maszerował pod
górę razem z Dannym.
Dogoniła ich dopiero przed wejściem do domu,
kiedy Nik już trzymał chłopczyka na rękach.
- Nie zabierzesz mi go! - zawołała Carrie. - Rozu-
miesz?
- Nigdzie go nie zabieram - odparł Nikos, podając
jej Danny'ego. - Chciałem go tylko zanieść do łó-
żeczka.
- Ty nas chciałeś rozdzielić! - histeryzowała Car-
rie. - Kazałeś zamknąć furtkę, żebym nie mogła być
razem z Dannym!
- Gdybym rzeczywiście chciał tak zrobić, została-
byś na plaży. Po tamtej, a nie po tej stronie ogrodzenia
- syknął i zostawił ją z Dannym.
Nikos wstał od biurka, podszedł do okna. Widok
wysokich gór zazwyczaj go odprężał, ale tego dnia nic
nie działało na niego uspokajająco.
Wyjrzał przez drugie okno, z którego było widać
zatokę. Woda lśniła turkusowo, dzień był piękny, ale
Nik wciąż miał paskudny nastrój.
Wszystko przez Carrie. A przecież już było dobrze.
Kiedy szli na plażę, była szczęśliwa i uśmiechnięta.
Potem nagle coś w nią wstąpiło. Zachowywała się,
jakby koniecznie chciała go wyprowadzić z równo-
wagi.
S
R
- Musimy porozmawiać.
Nikos się odwrócił. W progu stała Carrie. Była
blada jak ściana, czarne włosy związała w ciasny
koczek. Miała na sobie tę samą sukienkę w kwiaty,
w której była na plaży. Kolor był bardzo twarzowy,
a fason podkreślał piękną figurę Carrie.
- Tak, masz rację. Musimy - zgodził się Nikos.
- Gdzie Danny?
- Irene się nim zajęła - odparła Carrie. - Nie chcę,
żeby nam przerwano tę rozmowę.
- Dobrze. Wejdz, siadaj. - Gestem zaprosił ją do
swego gabinetu.
- Postoję - odparła, nie ruszając się z miejsca.
- Chciałabym jak najprędzej mieć to za sobą.
- Nie będę z tobą rozmawiał, stojąc w drzwiach.
- Nik podszedł do Carrie, wziął ją za rękę i po-
prowadził do najbliższego fotela. - Czy ty naprawdę
niczego nie zrozumiałaś? Nie pamiętasz, co mówiłem
o obowiązkach żony? I o dyskrecji?
- Nie będziesz już mną zarządzał - prychnęła,
wyrywając się z jego uścisku.
- Więc przestań mnie prowokować. - Nikos za-
mknął drzwi gabinetu, popatrzył na Carrie z wyrzu-
tem. - Kiedy się zgodziłaś zostać moją żoną, zgodziłaś
się także, że będziemy próbowali żyć jak normalne
małżeństwo.
- Ja na nic się nie zgodziłam - przypomniała
Carrie. - Ty powiedziałeś, co mam robić. Jak zwykle.
- Więc posłuchaj, co teraz mam ci do powiedzenia.
Nie waż się nigdy więcej wszczynać ze mną awantury,
S
R
kiedy ktoś na nas patrzy. Twoje zachowanie na plaży
było nie do przyjęcia, a robienie awantury na oczach
służby jest po prostu skandalem.
- Nie chciałam się z tobą kłócić - przyznała.
- Byłam bardzo zdenerwowana.
- A cóż cię tak zdenerwowało, jeżeli wolno spytać?
Carrie milczała. Bała się jego reakcji na wieść o swych
obawach.
- Słucham - ponaglał ją Nik.
- Zdaje mi się, że jestem w ciąży - powiedziała,
nie patrzÄ…c na niego.
- Co takiego? - Nik nie mógł uwierzyć własnym
uszom.
- Zdałam sobie z tego sprawę dzisiaj rano na plaży.
- Ależ ty bierzesz pigułki! - zawołał, czując, jak
krew mu uderza do głowy. - Jeśli któregoś dnia
zapomniałaś, powinnaś mi była o tym powiedzieć.
- O niczym nie zapomniałam. Nigdy nie brałam
pigułek.
- Więc czemu mi powiedziałaś, że bierzesz?
- Nic takiego ci nie powiedziałam.
- W hotelu na Minorce - przypomniał jej Nik.
- Powiedziałaś, że jesteś zabezpieczona.
- Nie powiedziałam - stwierdziła, choć już się
domyśliła, o które słowa mu chodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]