Archiwum
- Index
- Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_08]_ _RenSime
- Jacques Vallee Dimensions A Casebook Of Alien Contact
- BAIRD JACOUELINE Grzeszna Namiętność
- Lucas Jennie Na greckiej wyspie
- 198. Small Lass Lemon
- Lyda Morehouse Archangel 03 Messiah Node
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- 061. Darcy Emma Weekend w Tokyo
- Heath_Lorraine_ _Ta_jedna_lza
- Bird Beverly Samotny śźeglarz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Boże Narodzenie spędzili w Grecji z Theo i już od trzech
dni byli w Londynie. W sobotę wieczorem Luke podarował jej
brylantową bransoletkę i nalegał, by uczcili czwarty miesiąc
małżeństwa uroczystą kolacją i wyjściem do opery, którą
Jemma lubiła, a on nie.
Wciąż kupował jej prezenty. Miała tyle biżuterii, że nie
wiedziała, co z nią robić, to samo dotyczyło ubrań. Był
niesłychanie hojny, nie przyjmował do wiadomości odmowy i
Jemma zaczęła sobie w końcu zdawać sprawę, jak bardzo jest
bogaty.
Podejrzewała, że może być w ciąży, ale na razie nie
powiedziała jeszcze nic Luke'owi.
Ubrany Luke pojawił się obok niej.
- Czy mogę mieć nadzieję, że będziesz za mną tęsknić?
Jemma nerwowo owinęła się prześcieradłem. Luke
wyleczył ją wprawdzie z wszelkich zahamowań w sypialni,
ale jego pytanie uświadomiło jej, że rzeczywiście będzie za
nim tęskniła.
Jemma nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Możesz ze mną lecieć, jeżeli chcesz. Poczekam, aż się
przygotujesz - zaproponował.
Jemma spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie, chyba nie. Muszę iść do pracy.
- Macie nowych pracowników - przypomniał jej - i twoja
obecność nie jest konieczna. Ustąp tym razem, dobrze?
Chętnie pokażę ci Nowy Jork.
Jego prośba zadziwiła ją. Miała ochotę z nim lecieć, ale...
- Nie, nie. Tego nie było w naszej umowie.
- Rzeczywiście, nie było. - Przez szare tęczówki
przemknął mroczny cień. - Jak mogłem zapomnieć. - Pochylił
się i pocałował ją szorstko. - Wracam za dwa tygodnie.
Spróbuj nie tęsknić za bardzo - rzucił szyderczo, odwrócił się
napięcie i wyszedł.
Telefon zadzwonił, kiedy usiadła do śniadania. Theo
wyjaśnił, że dzwoni z życzeniami na trzydzieste ósme
urodziny wnuka. Jemma poczuła się fatalnie. Wymówiła się
pracą i szybko skończyła rozmowę.
- Co się z tobą dzieje? - Jemma nie zauważyła Liz, która
przypatrywała się jej z widoczną troską. - Tęsknisz za
Lukiem?
- Mniej więcej. - Jemma postanowiła zwierzyć się
przyjaciółce. - Luke ma dziś urodziny, a ja zapomniałam
złożyć mu życzenia przed wyjazdem.
- To zle - odparła Liz sucho - ale nie kompletna
katastrofa. Zadzwoń wieczorem, przeproś go. To powinno
zadziałać. On cię uwielbia.
Jemma nie mogła się nie uśmiechnąć.
Luke wstał od biurka i rozejrzał się posępnie. Z równym
skutkiem mógł zostać w domu. Ale gdzie właściwie był jego
dom? Powoli zrozumiał, że Jemma wcale się nie stara, by
nadać ich londyńskiemu apartamentowi jakiś charakter. Nie
powiesiła najmniejszego obrazka ani nie postawiła kwiatka.
Apartament, nagi i surowy, w niczym nie przypominał
przytulnego domu, który dzieliła ze swoim pierwszym mężem.
Luke westchnął. To nie był udany dzień. W uszach wciąż
dzwoniły mu słowa Jemmy, że podróżowanie z nim nie należy
do ich umowy.
Nalał sobie szkockiej, stanął przy oknie i ponuro
obserwował nowojorskie dachy na tle nieba. Nie mógł winić
Jemmy za jej zachowanie. To on wymyślił tę umowę, ona się
tylko dostosowała. Gdyby przed pół rokiem ktoś powiedział
mu, że zakocha się we własnej żonie, Luke roześmiałby mu
siÄ™ w twarz.
Starał się, jak mógł, żeby Jemmie zaczęło na nim zależeć.
Za pierwszym razem, kiedy wyjechał bez niej, wysłał jej
kwiaty z Japonii, a po powrocie usłyszał, żeby tego więcej nie
robił, bo przecież ona jest właścicielką kwiaciarni. Kupował
jej biżuterię i ubrania, mogła mieć wszystko, co chciała. Tylko
że ona nie chciała od niego niczego, poza seksem.
Większość mężczyzn byłaby zadowolona, mając taką
żonę, ale nie Luke. W sensie fizycznym dawał jej wszystko,
ale powoli zrozumiał, że jakaś część jej osobowości pozostaje
ukryta przed nim na zawsze.
Miłość osłabiła go. Coraz częściej zaniedbywał pracę.
Poprzednio spędzał w Londynie zaledwie kilka tygodni, teraz
przez większość czasu chciał być z Jemmą.
Zrozumiał, że miłość uzależnia jeszcze silniej niż seks.
Rozważania przerwało pukanie do drzwi. Ciekawe, kto to?
Myślał, że wszyscy już wyszli.
- Niespodzianka! - W drzwiach stała Davina Lovejoy z
butelką szampana w dłoni. - Wszystkiego najlepszego w dniu
urodzin! Otwórz. - Z uśmiechem wyciągnęła do niego butelkę.
- Napijmy się jak starzy przyjaciele, a potem złożę ci
życzenia.
Luke zignorował zapraszający błysk w jej roześmianych
oczach, ale nie wypadało odmówić drinka. Podszedł do barku
po kieliszki.
Na biurku zadzwonił telefon.
- Odebrać? - spytała Davina i, nie czekając na odpowiedz,
podniosła słuchawkę. - Biuro Luke'a Devetzi. Mówi Davina.
W czym mogę pomóc? Kim pani jest? Zoną Luke'a?
- Jemma! - Luke wyrwał Davinie słuchawkę. Jemma
nigdy wcześniej do niego nie dzwoniła. Coś musiało się stać! -
Co siÄ™ dzieje?
- Nic. Nic złego. Chciałam ci tylko życzyć wszystkiego
najlepszego. Nie wiedziałam, że masz urodziny, dopóki nie
zadzwonił Theo. Bardzo mi przykro, że nic ci nie dałam. Ale
prezent będzie na ciebie czekał po powrocie. Powiedz mi, co
byś chciał.
Luke nigdy dotąd nie słyszał Jemmy paplającej w ten
sposób. W dodatku jeszcze nie skończyła. Ale było mu miło
słyszeć jej głos i wcześniejsze troski pierzchły jak śnieg w
słońcu.
- A może lepiej zrobię ci niespodziankę. Co wolisz? Będę
kończyć, pewno jesteś zajęty, prawda? - rzuciła w końcu.
- Wcale nie. Moja sekretarka poczęstowała mnie
urodzinowym toastem. - Gestem nakazał Davinie opuścić
pokój. - Właśnie wychodzi. - Usiadł w fotelu za biurkiem,
Davina, ponaglana jego gestami, zatrzasnęła za sobą drzwi. -
Już jestem sam. Właśnie miałem wyjść.
- No to nie będę cię zatrzymywać.
- Nie odkładaj słuchawki. Bardzo się cieszę, że
zadzwoniłaś. Na urodziny chciałbym najpierw ciebie. -
Usłyszał jej westchnienie i popuścił wodze wyobrazni,
precyzujÄ…c swoje marzenia.
Jemma zastanawiała się nad telefonem do Luke'a przez
cały wieczór i kiedy w końcu wybrała numer, dochodziła
północ. W Nowym Jorku był wczesny wieczór.
- Luke - odezwała się w końcu - nie powinieneś mówić
takich rzeczy przez telefon.
- Mam nadzieję, że będziesz o mnie śnić - odpowiedział
ze śmiechem w głosie.
- Na pewno. Po tym, co właśnie usłyszałam, to
nieuniknione - odparła i słyszała, jak się śmieje.
- A ja będę musiał spędzić wieczór pod zimnym
prysznicem. Spróbuję wrócić wcześniej. A ty przez ten czas
rozejrzyj się za domem. Wiem, że nie lubisz tego apartamentu,
więc poszukaj domu z dużym ogrodem. Takiego, który
mogłabyś pokochać.
Jemma milczała przez moment, przetrawiając jego słowa.
Słyszała, jak wymawia jej imię, pytając, czy jeszcze tam jest.
Dotknęła dłonią brzucha i odpowiedziała:
- Tak, Luke, zrobię tak. A teraz dobranoc. - I odłożyła
słuchawkę.
Po drugiej stronie Atlantyku Luke uśmiechnął się i nalał
sobie kieliszek szampana. Głos Jemmy wciąż brzmiał mu w
uszach, a nastrój poprawił się o sto procent.
ROZDZIAA JEDENASTY
W czwartek po południu Jemma przekręciła klucz w
drzwiach swojego starego domu na Bayswater. W środku było
zimno i pachniało pustką - to typowe dla domów, w których
nikt nie mieszkał. Wpadła tu tylko kilka razy przed Bożym
Narodzeniem, kiedy Luke był za granicą.
Zrzuciła płaszcz i po raz ostatni obeszła ciche pokoje. W
czwartek rano, po bezsennej nocy, podjęła w końcu decyzję.
Zaakceptowała małżeństwo oparte na seksie i świadomie
unikała głębszego zaangażowania. Zdecydowana nie
przekraczać narzuconych sobie granic, nie zainteresowała się
nawet, kiedy jej mąż ma urodziny. Teraz czuła się winna, że
nawet go o to nie spytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]