Archiwum
- Index
- Roberts Nora Miłość na deser 01 Miłość na deser
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Roberts Nora Święte grzechy 2 Bezwstydna cnota
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- 63. Roberts Nora Od pierwszego wejrzenia
- Howard Robert E. Bogowie Bal Sagoth
- Howard Robert E. Ludzie Czarnego Kregu
- Howard Robert E. Dolina Grozy(1)
- Heinlein Robert A. WÅ‚adcy marionetek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Najpierw nastała głucha, denerwująca cisza, aż w końcu odezwał się jakiś męski głos: 73
-
I co, detektywie, słabo pilnujesz siostry.
-
Kto mówi? - Józek mocno się wysilał, aby opanować zdenerwowanie.
-
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-
Gościu, dzwonisz, aby mi to powiedzieć? - Jozue starał się za wszelką cenę zachować spokój.
-
Mam twoją siostrę - powiedział nieznajomy.
-
Akurat!
-
Dam ci AleksandrÄ™ do telefonu.
W słuchawce coś zatrzeszczało, a następnie rzeczywiście dał się słyszeć trochę przestraszony głos
Osy.
-
Józek, to ja, Ola ...
-
No stara, gdzie ty jesteś? - Józek miał cały czas nadzieję, że jest to głupi żart.
-
Nie wiem, braciszku, ale nic mi nie jest - Osa nagle przerwała rozmowę.
-
No to już wystarczy tej rodzinnej pogawędki - nieznajomy znów przejął słuchawkę. -
Siostra nie wie, gdzie jest, bo podczas podróży zawiązaliśmy szalik na jej piękne oczy.
Jakubowicz w końcu zrozumiał, że sprawa jest bardzo poważna.
-
Nie rób jej krzywdy, draniu, bo jak cię dorwę, to ci nogi z...
-
Nie tak ostro, panie detektywie. Przypomnę ci, że to ja mam Aleksandrę, a ty nawet nie wiesz, gdzie
nas szukać. Lepiej uważnie mnie teraz posłuchaj. Możemy wypuścić twoją siostrę, ale najpierw
musisz przyjechać osobiście w umówione miejsce.
-
Gdzie mam być?
74
-
Bądz za godzinę w starych magazynach dawnej rzezni. Masz być sam, słyszysz? Nie chcemy widzieć
żadnych kolegów ani tego wielkiego, mądralińskiego inspektora. Nie zabieraj także GPS-ów,
podsłuchów, ukrytych minikamer ani innych śmiesznych gadżetów, bo dokładnie cię sprawdzimy. Na
miejscu dowiesz się, co dalej robić. Zrozumiałeś?
-Tak.
-
I nie mów nikomu, dokąd jedziesz.
-
Będę tam za godzinę - Józek odłożył słuchawkę, po czym powiedział do Kabla:
-
Jadę do magazynów starej rzezni. Nie zawiadamiaj inspektora bez mojego sygnału, ok? Nie rób nic,
dopóki nie zadzwonię.
-
Ale co siÄ™ dzieje, Jozue?
-
JadÄ™ po OsÄ™. Te dranie jÄ… porwali!
-
No to trzym się", Jakubowicz - Kabel próbował pokrzepić przyjaciela na pożegnanie.
Józef zajechał starym, rozklekotanym motorem na plac nieczynnej już rzezni. Widok nie był
tu zbyt zachęcający. Na betonowym placu piętrzyły się stosy starych, zbutwiałych, przegniłych skrzyń.
Obok góra pogiętych, zardzewiałych barierek. Zapewne służyły do zapędzania zwierząt na miejsce
kazni. Wszędzie jeszcze cały czas unosił się niemiły zapach starego mięsa.
Jozue podszedł do wielkich stalowych drzwi. Były uchylone. Chłopak wszedł do wnętrza obskurnego
magazynu. W środku panował męczący półmrok. Stały tu długie rzędy wysokich, żelaznych regałów.
Na grubych
75
łańcuchach zwisały z nich ogromne, brudne haki. Józef ruszył ostrożnie wzdłuż regałów.
Zatrzymał się. Zaczął nadsłuchiwać. Wydawało mu się, że słyszy jakieś kroki. Wytężył słuch, ale
teraz w uszach dzwoniły tylko te łańcuchy poruszane przeciągiem hulającym po magazynie.
Przeszedł następne dwadzieścia metrów i znów się zatrzymał. Teraz zaniepokoił go inny dzwięk.
Wyraznie słyszał szmer i drapanie dochodzące z prawej strony, chyba zza olbrzymiej metalowej
szafy. Chłopak zbliżył się ku niej. Stanął. Naraz usłyszał głośny, gardłowy syk.
Skóra ścierpła mu ze strachu. Wtedy z przerazliwym miauknięciem wprost znad szafy wyskoczył
przestraszony, czarny kocur. Przeleciał dokładnie nad głową Jozuego i wylądował
po drugiej stronie, znikając błyskawicznie między regałami. Józek wstrzymał oddech, a następnie z
ulgą wypuścił powietrze z płuc.
Odwrócił się i w ułamku sekundy ujrzał przed sobą jakąś postać w kominiarce, z kijem bejsbolowym
w rękach. Nie zdążył już nic więcej zauważyć. Poczuł silne uderzenie w obolałe czoło. W jednej
chwili stracił przytomność i z głośnym łomotem runął na podłogę.
Rozdział 9
WtabCA
Telefon znów zadzwonił, tym razem w kieszeni pana Grzegorza Jakubowicza.
- Co tam znowu? - mężczyzna oschle rzucił do słuchawki.
-
Cześć, Grzesio, tutaj Władca - rozmowę rozpoczął głos, który staremu Skinolowi
kojarzył się bardzo niemiło.
No trudno, jakoś to zniosę" - pomyślał Jakubowicz.
-
Czy pamiętasz, ile jeszcze dni zostało? - zapytał tamten.
-
Cztery, czyli mnóstwo czasu.
-
Marzyciel z ciebie. Widzę, że nasze dotychczasowe grozby nie robią na tobie
większego wrażenia. Ty chyba myślisz, że my żartujemy, co? W ogóle nie zbierasz naszej forsy.
Dlatego mam dla ciebie niespodziankę. Ogłaszam zmianę planów. Czas skończył się dzisiaj.
77
-
A ja ci mówię, że mam jeszcze cztery dni - Jakubowicz obstawał przy swoim.
-
To my stawiamy warunki, a ty je wypełniasz. Jeśli zechcemy, zlikwidujemy cię
natychmiast - rozmówca powoli tracił cierpliwość.
-
Wtedy nie odzyskacie dwustu kawałków.
-
I tak ich nam nie oddajesz, więc co nam po tobie. Skok na bank ci nie wyszedł, a w te cztery dni i tak
nic nie zdążysz zorganizować. Mówię poważnie, czas dobiegł końca.
Rozliczamy się dzisiaj i stawką nie jest już tylko twoje marne życie.
-
Słuchaj, Władca, bądz choć trochę mężczyzną i nie łam umowy - Jakubowicz
próbował podrażnić ambicję swego rozmówcy.
-
Ty mięczaku, chcesz mnie uczyć, jak być mężczyzną? - odpowiedział tamten. - Nie umiesz nawet
załatwić marnych dwustu tysięcy. Czas się skończył. Dzisiaj dajesz całą kasę albo własną głowę.
-
A co ty na to, gdybym wpuścił do internetu info, kim naprawdę jesteś? - teraz w odwecie groził znów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]