Archiwum
- Index
- 02 opengl 3.2 szablon aplikacji OpenGL
- Brooks, Terry Word 02 A Knight of the Word
- John DeChancie Castle 02 Castle for Rent
- Roberts Nora MiĹoĹÄ na deser 01 MiĹoĹÄ na deser
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 02 The Ring
- Celmer Michelle Królewskie zwišzki 02 Ksišżę i sekretarka (Goršcy Romans 893)
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu
- 115. Sherryl Woods Bogaci kawalerowie 02 Randka z przeznaczeniem
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Forgotten Realms Anthologies 03 Realms of Magic
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale co?
Jeżeli Elizabeth Scarlatti również jest zamieszana w tę sprawę a trzeba było ją wziąć
pod uwagę wobec ogromu sumy - to dlaczego?
Czyżby zupełnie się co do niej pomylił?
Możliwe.
Możliwe też, że rok temu miał rację. Syn Scarlattich nie zrobił wtedy tego, co zrobił,
dla zabawy czy dlatego, że wpadł w złe towarzystwo. Nie, jeśli Sztokholm miał z tym
związek.
Glover chodził po pokoju.
- Wiza Scarletta wskazuje, że wjechał do Szwecji dziesiątego maja. Memorandum
Ponda ma datę piętnastego.
- Widzę. Umiem czytać - burknął Reynolds.
- Co zamierzasz?
- Co zamierzam? Nic nie mogę zrobić. Tak naprawdę, to nic tu nie ma. Po prostu
oświadczenia zwracające naszą uwagę na pewne pogłoski i data wjazdu amerykańskiego
obywatela do Szwecji.
A ty co jeszcze widzisz?
- Zakładając, że istnieje podstawa do tych pogłosek, związek jest oczywisty i wiesz o
tym równie dobrze jak ja! Stawiam dychę, że jeśli informacje z ostatniego komunikatu Ponda
są prawdziwe, to Scarlett jest teraz w Sztokholmie.
- Oczywiście jeśli ma co sprzedać.
- Sądzę, że ma.
- O ile mnie pamięć nie myli, ktoś musi zgłosić kradzież, zanim inni zaczną wołać:
"łapać złodzieja!" Jeśli wysuniemy jakieś oskarżenia, a rodzina Scarlattich stwierdzi, że nie
ma pojęcia, o czym mówimy, będziemy ugotowani. Zresztą mogą po prostu odmówić
odpowiedzi. Nasza agencja nie budzi sympatii w tych, którzy o niej wiedzą. Wtykamy nos w
cudze rachunki, a to nie każdemu się podoba.
Wielu ludzi w Waszyngtonie chętnie zobaczyłoby nas na bruku.- Przekażmy więc te
informacje do prokuratury i niech sami wyciągają wnioski. Chyba tylko to nam pozostało.
Benjamin Reynolds odepchnął się nogami od podłogi, jego fotel obrócił się powoli do
okna.
- Pewnie powinniśmy tak zrobić. I zrobimy, jeśli będziesz nalegał.
- To znaczy...? - Glover zadał to pytanie plecom swojego szefa.
Reynolds ponownie obrócił fotel i spojrzał na Glovera.
84
- Myślę, że sami załatwimy to lepiej. Ci z Ministerstwa Sprawiedliwości, Departamentu
Skarbu czy nawet FBI muszą się spowiadać dziesięciu komisjom. My nie.
- Przekraczamy nasze kompetencje.
- Nie sądzę. Dopóki siedzę w tym fotelu, decyzja należy do mnie, prawda?
- Tak. Czemu chcesz, żebyśmy się tym sami zajęli?
- Ponieważ w tej sprawie jest coś chorego. Widziałem to w oczach staruszki.
- Niezbyt logiczne wyjaśnienie.
- Wystarczy. Widziałem.
- Jeżeli wyjdzie na jaw coś, co okaże się ponad nasze siły, pójdziesz z tym do
prokuratora?
- Oczywiście. Słowo.
- W porządku. Więc co teraz robimy?
Benjamin Reynolds wstał.
- Czy Canfield wciąż siedzi w Arizonie?
- W Phoenix.
- Zciągnij go.
Canfield. Skomplikowany człowiek do skomplikowanego zadania. Reynolds go nie
lubił i niezbyt mu ufał, Canfield jednak popchnie rzecz do przodu szybciej niż ktokolwiek
inny.
A gdyby chciał się sprzedać, Ben Reynolds będzie o tym wiedział. Wtedy dopadnie go i
wyciągnie z niego prawdę o Scarlattich.
Tak, Matthew Canfield to dobry wybór. Jeżeli zajmie się Scarlattimi na warunkach
Grupy 20, nie będą chcieli od niego niczego więcej. Jeśli przejdzie na ich stronę - zostanie
wezwany i ukarany. Ale oni tak czy tak poznają prawdę.
Ben Reynolds usiadł i zamyślił się nad własnym cynizmem.
Nie było wątpliwości. Najszybsza droga do rozwiązania tajemnicy Scarlattich
prowadziła poprzez Matthew Canfielda.
85
ROZDZIAA 14
Elizabeth nie mogła spać. Wciąż siadała w łóżku, żeby zapisywać swoje refleksje,
przypuszczenia, fakty - wszystko, co jej się nasunęło w związku z Ulsterem. Rysowała małe
kwadraciki, wpisywała w nie nazwiska, daty, miejsca i usiłowała połączyć je w jakiś logiczny
ciąg. Mniej więcej o trzeciej nad ranem zredukowała swoje zapiski do następującej listy:
Kwiecień 1925. Ulster i Janet pobrali się po okresie narzeczeństwa trwającym tylko trzy
tygodnie. Dlaczego...? Młodzi popłynęli do Southampton statkiem linii Cunard. Ulster zrobił
rezerwacje już w lutym. Skąd wiedział?
Maj-grudzień 1925. Waterman Trust przesłał z grubsza licząc 800
tysięcy dolarów do szesnastu różnych banków w Anglii, Francji, Niemczech, Austrii,
Holandii, Włoszech, Hiszpanii i Algierii.
Styczeń-marzec 1926. Z banku Waterman znikają obligacje wartości około 270
milionów. Wartość rynkowa przy sprzedaży przymusowej między 150 a 200 milionów.
Wszystkie rachunki i opłaty na nazwisko Ulstera i Janet w bankach europejskich pokryte w
całości do lutego 1926. Marzec, widoczna zmiana w zachowaniu Ulstera: jest znacznie
spokojniejszy, wyciszony.
Kwiecień 1926. Narodziny Andrew. Chrzciny. Ulster znika.
Lipiec 1926. Potwierdzenie wcześniejszego wycofania pieniędzy z czternastu
europejskich banków - w ciągu czterech tygodni od złożenia depozytu. Dwa banki, w
Londynie i w Hadze, zgłaszają, że wciąż mają depozyty w wysokości dwudziestu sześciu i
dziewiętnastu tysięcy dolarów.
Taki był chronologiczny porządek wydarzeń związanych ze zniknięciem Ulstera.
Układały się w całość. Widać było, że zostały przygotowane z premedytacją: rezerwacja
zrobiona w lutym; krótkie narzeczeństwo; podróż poślubna; ciągłe przelewy i szybkie
odbieranie depozytów; kradzież obligacji i wreszcie samo zniknięcie Ulstera. Od lutego 1925
do kwietnia 1926. Plan obejmujący czternaście miesięcy i przeprowadzony z ogromną
dokładnością, z zagwarantowaniem ciąży włącznie... Czyżby Ulster był aż tak pomysłowy?
Elizabeth nie wiedziała. Naprawdę wiedziała o nim bardzo mało, a raporty tylko zaciemniły
obraz.
Uznała, że poszukiwania należy zacząć od banków w Europie.
Bowiem niezależnie od zawiłości związanych z rozwojem rynku kapitałowego,
podstawowe zasady działania banków pozostały nie zmienione od czasu faraonów. Wpłaca
się pieniądze, a potem się je wypłaca, przechodzą w inne miejsce. I to inne miejsce albo
miejsca chciała znalezć Elizabeth. Ponieważ pieniądze przesłane przez Waterman Trust do
szesnastu europejskich banków były jedynym zródłem, z którego mógł korzystać Ulster - do
momentu, aż będzie można sprzedać obligacje.
Za dziesięć dziewiąta kamerdyner otworzył drzwi nowemu drugiemu wiceprezesowi
banku Waterman Trust, Jeffersonowi Cartwrightowi. Zaprowadził go do biblioteki, gdzie za
biurkiem siedziała Elizabeth, oczywiście z filiżanką kawy w ręku.
Cartwright usiadł na małym krześle.
- Przyniósł pan listy?
- Są tu, madame Scarlatti - odpowiedział bankier kładąc teczkę na kolanach i otwierając
ją. - Pozwolę sobie skorzystać z okazji i podziękować za łaskawe wstawiennictwo u dyrekcji.
86
Bardzo to uprzejme z pani strony.
- Dziękuję. Rozumiem, że został pan mianowany drugim wiceprezesem.
- Zgadza się, madame, i uważam, że stało się to dzięki pani dobremu słowu. Jeszcze raz
dziękuję. - Wręczył starszej pani papiery.
Zaczęła przeglądać pierwsze strony. Wydawały się w porządku.
Cartwright odezwał się cicho:
- Te listy upoważniają panią do żądania wszelkich informacji dotyczących transakcji
dokonywanych przez pani syna w różnych bankach. Depozyty, wypłaty, przelewy.
Umożliwiają dostęp do wszystkich skrytek. Każdy bank otrzymał list wyjaśniający z
fotokopią pani podpisu. Podpisałem je jako reprezentant Waterman Trust posiadający
wszystkie pełnomocnictwa pana Scarletta, choć wiąże się to dla mnie z pewnym ryzykiem...
- Gratuluję panu.
- To po prostu niewiarygodne - mówił bankier półgłosem. Obligacje warte ponad
dwieście siedemdziesiąt milionów dolarów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]