Archiwum
- Index
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 3 Strażnicy
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- Howard Robert E. Bogowie Bal Sagoth
- Howard Robert E. Ludzie Czarnego Kregu
- Howard Robert E. Dolina Grozy(1)
- Heinlein Robert A. WÅ‚adcy marionetek
- Heinlein, Robert A Starman Jones
- 135. Roberts Alison Dobre rokowania
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawdopodobnie było to bardziej związane z tym, że potrafiła
słuchać. Tak jak sugerował Ed. Często słuchała tylko jednym uchem,
obmyślając równocześnie zawiłości fabuły i charakterystykę
bohaterów, ale ponieważ umiała słuchać, najwyrazniej to
wystarczało.
Ludzie jej ufali. Teraz miała zamiar to wykorzystać. Zamierzała
doprowadzić do tego, by i zabójca Kathleen jej uwierzył. Gdy zaufa
jej wystarczająco, to zjawi się u niej. Zwilżyła usta i uśmiechnęła się,
gdy monter opowiadał jej o genialnej grze swojego syna w drugiej
bazie podczas ostatniego meczu. Kiedy zabójca przyjdzie do niej,
będzie gotowa. Nie da się zaskoczyć jak Kathleen i pozostałe.
Wiedziała dokładnie, co robi. Czyż nie spędziła większości
swego życia konstruując zawiłe fabuły? Ta była najważniejsza, jaką
kiedykolwiek wymyśliła. Nie popełni żadnego błędu.
Ona i monter byli już zupełnie zaprzyjaznieni, gdy sprowadziła
go na dół i wypuściła frontowymi drzwiami. %7łyczyła mu szczęścia
podczas dzisiejszej gry jego syna i wyraziła nadzieję, że junior za
kilka lat wejdzie do profesjonalnego zespołu. Sama zaś pomyślała o
swoim błyszczącym, nowym telefonie, stojącym na małym biureczku
w rogu jej sypialni. Za kilka godzin miał po raz pierwszy zadzwonić.
Miała przedtem mnóstwo spraw do załatwienia.
Rozmowa telefoniczna z Tess poprawiła jej nastrój. Wprawdzie
aprobata jej planu nie była pozbawiona zastrzeżeń, ale Grace miała
teraz więcej argumentów. Zadowolona wzięła klucze siostry i mocno
ścisnęła je w ręce. To, co miała zamiar zrobić, było słuszne, była tego
pewna. Musiała tylko przekonać o tym pozostałych.
Kiedy tym razem jechała na posterunek policji, nie była już taka
roztrzęsiona jak poprzednio. Wróciła jej siła, a razem z nią
determinacja, by zakończyć to, co zaczęła w Fantasy. Wbrew
swojemu zwyczajowi nastawiła radio na pełny regulator, a najnowszy
seksowny przebój Madonny zdawał się przenikać ją całą. To było
wspaniałe uczucie. Była w znakomitym nastroju. Po raz pierwszy od
187
tygodni potrafiła naprawdę delektować się pełnią wiosny, która
zawitała do Waszyngtonu.
Azalie były w fazie rozkwitu. Ogródki mieniły się fioletem,
purpurą i czerwienią. %7łonkile zaczynały już przekwitać, a ich miejsce
zajmowały tulipany. Soczyste, zielone trawniki oczekiwały na
sobotnie strzyżenie. Widziała młodych chłopców w koszulkach z
krótkim rękawem i starszych panów w baseballowych czapkach, jak
pchają kosiarki po trawie. Krzewy kwitnących dereni dodawały temu
obrazowi delikatnej bieli.
%7łycie budziło się na nowo. Nie było w tym nic nadzwyczajnego,
pomyślała Grace. Chciała za wszelką cenę wrócić do normalnego
życia. %7łycie musiało nie tylko toczyć się dalej, życie musiało się
poprawić. Każdy następny rok miał usprawiedliwiać poprzedni. Jeśli
gdzieś na pustyni testowano broń jądrową, to tutaj śpiewały ptaki, a
ludzie martwili się o inne ważne dla nich sprawy - rozgrywki
miniligi, rodzinne spotkania w ogródku przy grillu, ślub zawierany
wiosną w rodzinie - to były ważne rzeczy. Zmierć Kathleen była
przyczyną jej rozpaczy, ale również wiary, że to, co dzieje się
każdego dnia, jest naprawdę ważne. Jeśli uda jej się wywalczyć
sprawiedliwość, będzie umiała zaakceptować codzienność.
Skończyły się urocze przedmieścia i pojawiły się betonowe bloki
wraz z narastającym ruchem ulicznym. Grace z właściwą sobie żyłką
współzawodnictwa wyprzedzała inne samochody. Nie miało
większego znaczenia, że rzadko kiedy siadała za kierownicą. Gdy już
za nią się znalazła, zwykła prowadzić samochód z beztroskim
niedbalstwem, na widok czego inni kierowcy zgrzytali zębami i klęli.
Myśląc o czymś innym dwa razy nieprzepisowo skręciła, po czym
wjechała na parking obok posterunku policji.
Jeśli trochę jej się poszczęści, to nie zastanie tam Eda. Wówczas
będzie mogła wytłumaczyć swój plan inspektorowi Harrisowi o
surowej twarzy.
Zobaczyła Eda, w chwili gdy weszła do Wydziału Zabójstw.
Lekki niepokój, który poczuła w żołądku, jak odkryła, nie był niczym
bolesnym. Był bardzo przyjemny. Przez dłuższą chwilę po prostu
obserwowała go i chłonęła wzrokiem. Siedział za biurkiem i pisał na
maszynie, stukając równomiernie dwoma palcami.
188
Miał takie duże ręce. Potem przypomniała sobie jak delikatnie,
jak rozbrajająco posługiwał się nimi ostatniej nocy. To był
mężczyzna, który ją kocha, pomyślała.
To był mężczyzna, który chciał jej składać obietnice. I wiedziała,
że ten mężczyzna ich dotrzyma. Pokusa, by podejść do niego i
położyć ręce na jego ramionach, była tak silna, że Grace nie mogła
się jej oprzeć, więc po prostu to zrobiła.
Przestał pisać i wziął ją za ręce. Poznał ją, gdy tylko go dotknęła.
Wiedział, że to jej zapach, czuł, że to ona. Kilku policjantów
spojrzało w jego kierunku i uśmiechnęło się, gdy pochyliła się przez
jego ramię, by go pocałować. Gdyby to zauważył, pewnie by się
zawstydził. Ale on patrzył tylko na nią.
- Cześć. - Nie puścił jej ręki, tylko przyciągnął ją do siebie. - Nie
spodziewałem się, że cię tu dzisiaj zobaczę.
- A ja ci przeszkadzam. NienawidzÄ™, gdy mi ktoÅ› przeszkadza,
gdy pracujÄ™.
- Już prawie skończyłem.
- Ed, muszę się widzieć z twoim szefem.
Wychwycił w jej głosie jakiś ton, jakby go przepraszała.
- Co się stało?
- Wolałabym to załatwić natychmiast. Czy można się z nim teraz
widzieć?
Przyjrzał się jej uważnie. Do tej pory zdążył już dość dobrze
poznać Grace, wiedział więc, że i tak nic nie powie, jeśli nie uzna, że
jest przygotowana.
- Nie wiem, czy on jeszcze jest. Usiądz, a ja pójdę i szybko
sprawdzÄ™.
- Dzięki. - Przytrzymała chwilę jego rękę. Wokół bez przerwy
dzwoniły telefony i słychać było stukot maszyn do pisania. - Ed, gdy
usłyszycie, co mam do powiedzenia, bądz policjantem, proszę.
Nie podobał mu się sposób, w jaki na niego patrzyła, mówiąc to.
Poczuł, jak coś ściska jego żołądek i nie ustępuje, ale skinął głową.
- ZobaczÄ™, czy jest Harris.
Gdy wyszedł, Grace usiadła na jego miejscu. W maszynie
znajdował się raport, dotyczący ataku na Mary Beth Morrison.
Próbowała go przeczytać, przyjmując taką samą bezstronność, z jaką
napisał go Ed.
- Daj spokój, Lowenstein, pozwól mi tylko na to spojrzeć.
189
Na dzwięk głosu Bena odwróciła się i zobaczyła, jak wchodzi do
pokoju za szczupłą brunetką.
- Idz i znajdz sobie coś do roboty, Ben - poradziła Lowenstein.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]