Archiwum
- Index
- Piatek Tomasz Ukochani Poddani Cesarza 2. Szczury I Rekiny
- (39) Olszakowski Tomasz Pan samochodzik i... Wynalazek inĹźyniera Rychnowskiego
- Olszakowski_Tomasz_ _Pan_Samochodzik_i_tajemnice_warszawskich_fortow
- J.M._McDermott_ _Psia_Ziemia_01_ _Dzieci_demonĂłw
- Koniec dziecinstwa
- Gordon_Barbara_ _Gwiazdy_na_ziemi
- Wilde Security 2 Wilde for Her Tonya Burrows
- Clancy Tom Zwiadowcy 1 Wandale
- Sandemo_Margit_17_Narzeczona_Fabiana
- 061. Darcy Emma Weekend w Tokyo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ależ skądże znowu. Widziałem kły i lśniące na czerwono ślepia. I pazury jego
ogromne, co z potężnych łap wystawały. A rękojeść miecza jego rogatą głową zakończona
była.
Po tych słowa zapadał cisza. Wyjrzałem zza drzewa, gdyż zapewne i tak już wyczuł
mą obecność. Zdumiałem. Na twarzy bohatera pojawił się wyraz zakłopotania mieszający
siÄ™ ze strachem.
Rogatą głową? zapytał cicho i jakby z niedowierzaniem.
Tak panie. Jak głowa czarta albo innego biesa. Przemówiła do mnie, ta potwora. Ale
nie mową, ino rykiem, ale nie zwierzęcym rykiem, ino mową.
To rykiem czy mową? zadał pytanie, ale wyraznie widać było, że jego myśli
błądzą gdzieś daleko stąd.
To było najdziwniejsze, panie. Z jego ust wydobywał się potężny ryk, ale
przypomniał mowę. Ryczał, a ja rozumiałem każde słowo. Nie wiem, jak to tłumaczyć, panie.
To on kazał mi cię odszukać. Powiedział, że będzie czekać na polanie, na której walczył pan
z Ludwigiem Wolfem.
Rozumiem, odejdz.
Mężczyzna podniósł się z ziemi i szybko zniknął w gęstwinie. Jego rozmówca
natomiast ruszył na tyle wolnym krokiem w kierunku polany, iż z łatwością mogłem za nim
117
nadążyć. Jego chód, mimo że nadal kojarzył się z najwyższymi sferami, wydawał się nieco
odrętwiały. Czy był zaniepokojony? Może po raz pierwszy podczas pobytu w naszym świecie
poczuł strach? Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, jednak już niebawem miałem poznać
odpowiedzi na te pytania.
Zastanawiał mnie również fakt, czy zdołał mnie wyczuć i, co ważniejsze, czy zdołał
mnie zauważyć? Prawdę mówiąc nawet nie starałem się ukrywać za drzewami, jak miało to
miejsce przed pięcioma laty. Jeżeli więc był on świadom mej obecność, nie dał po sobie tego
poznać. Najwyrazniej coś zupełnie innego zajmowało jego myśli.
Nareszcie, pomyślałem, kiedy polana ukazał się naszym oczom. Szermierz wszedł na
nią, ja natomiast zatrzymałem się na jej obrzeżach. W odległości około piętnastu metrów
dostrzegłem stojącą postać.
Prawdziwy olbrzym to pierwsze, co w tamtej chwili przyszło mi do głowy. Z moich
obserwacji wynikało, że osobnik ten jest wyższy niemalże o głowę od Ludwiga, przy jeszcze
masywniejszej niż on budowie ciała. Po dokładniejszych oględzinach, krew zmroziła mi żyły.
Tamten mężczyzna nie kłamał. Ten człowiek, a w zasadzie powinienem powiedzieć bestia,
gdyż tak jak szermierz, on również nie był istotą ludzką, rzeczywiście posiadał czerwone
ślepia oraz ostre pazury i kły. Przyodziany był w zbroję, a na plecach zawieszony miał miecz
z głowicą przypominającą głowę diabła.
Ten potwór był tak osobliwy, że nie jestem w stanie go nawet opisać. Do dziś żałuję, iż
nie posiadam zdolności plastycznych, chociaż nie jestem pewien czy nawet najwybitniejsi
artyści byliby w stanie dokładnie odzwierciedlić ten widok.
Gdy szermierz zbliżał się do nieznanej istoty, czułem narastające napięcie. Powoli
stawiał krok za krokiem, dobył szabli.
Sani Kasmu wymamrotał przez zaciśnięte usta. Zgadza się?
Różne światy zaczął, a przerażający ryk przeszył me uszy, lecz potrafiłem
zrozumieć każde słowo różne imiona.
Właśnie wtedy zrozumiałem, co tamten mężczyzna miał na myśli, mówiąc: ale nie
mową, ino rykiem, ale nie zwierzęcym rykiem, ino mową .
W końcu mnie odnalazłeś drżał mu głos. Długo ci to zajęło.
Biorąc pod uwagę zdolność twej rasy do podróży w czasie oraz fakt, iż nie
wydzielacie szczególnej woni, uważam, że dobrze się spisałem.
Słowa tej istoty wywarły na mnie olbrzymie wrażenie, potwierdzały również, że
118
szermierz nie jest człowiekiem.
Czego ode mnie chcesz?
Zabrać cię tam, gdzie twe miejsce mimo ryku wyczuwało się jego wewnętrzny
spokój.
Myślisz, że się na to zgodzę?! krzyknął.
Nie masz wyboru. Jesteś duszą, która uciekła z barathrumu i zmaterializowała się
w tym świecie. Nie należysz do niego, dlatego muszę to zrobić.
Odkąd umarłem na mojej ojczystej planecie przestałem przynależeć do
któregokolwiek ze światów.
Ze wszystkich sił starał się przekonać swego rozmówcę, aby zostawił go w spokoju.
Czułem, iż nic tym nie wskóra miałem rację. Po raz pierwszy ujrzałem w jego oczach
przerażenie, jednak ani przez chwilę go nie żałowałem.
W czasie swego życia, a nawet po jego zakończeniu, dopuściłeś się potwornych
zbrodni. Teraz należysz do barathrumu i jego władcy, a mego pana.
Bestia nie otrzymała żadnej odpowiedzi, szermierz ujął szablę w obie dłonie, po czym
rzucił się do ataku. Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka. Czarne ostrze zatrzymało się na
barku nie czyniąc przeciwnikowi żadnej szkody. Oniemiałem. Wcześniej widziałem, jak oręż
ten bez problemów ciął zbroje, miecze oraz ludzkie ciało niczym papier, a teraz nawet nie
zagłębił się na kilka milimetrów.
Normalnie pomyślałbym, że uderzenie było zle wyprowadzone, przez co straciło na
sile. Nic bardziej mylnego. Na własnym ciele poczułem podmuch, który powstał na skutek
ataku. Wiem, jak niedorzeczne i niewiarygodne się to wydaje, jednak przysięgam na
wszystkie świętości, iż to najprawdziwsza prawda.
Nasz niebieskoskóry bohater ponowił swe ataki jeszcze kilkakrotnie. Oczywiście
żaden nie przyniósł zamierzonego skutku. Opuścił broń. Oczy, które jeszcze przed chwilą
żywo płonęły ogniem nienawiści straciły blask. Potężny miecz przebił jego ciało.
Nie poczułem nic. Stałem niewzruszony, przyglądając się, jak przeobraża się
w miliony świetlistych punktów, przypominających drobiny kurzu błyszczącego w słońcu.
Powoli okrążały miecz wnikając w jego strukturę jedna za drugą.
Nagły blask zmusił mnie do przysłonięcia oczu. Gdy opuściłem dłoń było już po
wszystkim.
Wpatrywałem się bezmyślnie w potwora. Sam nie wiem czego oczekiwałem, dopóki
119
tenże nie spojrzał na mnie. Popatrzyłem mu prosto w oczy i od razu poczułem się pięć lat
młodszy.
Kim jesteś? zapytałem nie czując strachu.
Wysłannikiem piekła, Aowcą na usługach diabła, Tym, którego obawia się sam
szatan. To tylko niektóre z imion, jakimi określają mnie w tym świecie. Na mnie już pora,
żegnam.
Rozumiem, żegnam.
Czarny dym otoczył jego ciało tak, że nie mogłem go dostrzec. Zniknął.
Po dziś dzień dziwię się spokojowi, który zachowałem w tamtym momencie. Nie
pojmuję jak mogłem nie odczuwać strachu. Teraz, gdy tylko o tym pomyślę, cały drżę. Nie
tylko istnieją istoty takie jak szermierz, ale również występują byty znacznie potężniejsze,
które w dość łatwy sposób mogą przeniknąć do naszego świata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]