Archiwum
- Index
- Chase Emma 2016 Legal Briefs 02. Skazanie
- Darcy Maguire Pasażerka na gapę
- 052. Darcy Emma James Family 01 Rozbitkowie
- Roberts Nora MiśÂ‚ośÂ›ć‡ na deser 01 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ na deser
- Fluiddesignsecrets
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- O krasnoludkach i sierotce Marysi Maria Konopnicka
- Chmielewska Joanna (1993) Duch
- Falun Gong
- Roberts Nora Przerwana gra(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak najbardziej - zapewnił go Hugo. - Dziękuję.
Nie spodziewał się, że Angie tak dziwnie zareaguje.
Ucichła, widocznie zdała sobie sprawę, że Paul Overton też
będzie na tej imprezie. Nie powinno jej to obchodzić. Powinna
się cieszyć towarzystwem Hugo i zademonstrować
Overtonom, jak bardzo jej nie zależy na ich opinii.
Problem w tym, że Hugo wciąż czuł się trochę
niezręcznie. Oczywiście był pewien, że cokolwiek zrobi Paul
Overton, i tak nie wydrze mu Angie i nie o to teraz chodzi.
Hugo obawiał się, że zle postąpił. Coś martwiło Angie, a on
nie wiedział co. Ten wieczór powinien być jej tryumfem, a nie
zanosiło się na to, Hugo nie miał pojęcia dlaczego. To, co
razem przeżyli w ciągu minionych trzech miesięcy, powinno
ją uodpornić na wszystko, co ewentualnie mogliby jej zrobić
Overtonowie.
Auto się zatrzymało. Hugo wziął leżące na kanapie
pudełko. Miał nadzieję, że piękna biżuteria poprawi Angie
nastrój, że dzięki niej będzie się lepiej czuła u jego boku, że
tym razem ucieszy siÄ™ z prezentu.
- %7łyczę szczęścia, sir - powiedział James, otwierając
drzwi.
Hugo nie odpowiedział.
Szczęście nie było mu dziś potrzebne. Jeśli był dla Angie
odpowiednim człowiekiem, to nic nie powinno mieć wpływu
na to, co ich łączyło.
Zadzwonił dzwonek u drzwi.
Angie wzięła głęboki oddech, jeszcze raz powtórzyła
sobie, że nie ma się czym przejmować i poszła otworzyć
mężczyznie, którego kochała całym sercem. Wyglądał
zachwycająco w czarnym smokingu, a jego ciepły uśmiech
ogrzał ją od stóp do głów.
- Francine już wyszła? - zapytał Hugo.
- Tak. Tim ją zabrał pół godziny temu. Mieli jeszcze coś
przedtem załatwić.
- Czy mogę wejść na chwilę? Zdziwiła ją ta prośba, ale
skinęła głową. Ledwie drzwi się za nim zamknęły, wziął
Angie
za rękę i pociągnął do sypialni. A przecież musieli zaraz
wychodzić!
- Hugo... - zaprotestowała, nim zauważyła pudełko, które
położył na łóżku.
- Odwróć się - polecił, stawiając ją przed lustrem i stając
za jej plecami. - To jest bardzo ładne - mówił, rozpinając
łańcuszek na jej szyi - ale chciałbym, żebyś założyła coś
innego.
Położył wisiorek na toaletce, wyjął z pudelka... ten sam
naszyjnik, który tak jej się spodobał w Tokio.
- Kupiłeś go? - szepnęła, gdy Hugo zapiął jej na szyi
kołnierz z delikatnych klejnotów.
- Przez telefon, kiedy wróciliśmy do hotelu. - Uśmiechnął
się szelmowsko. - Ty poszłaś pod prysznic, a ja w tym czasie
kazałem go sobie przysłać do hotelu.
- Prosiłam, żebyś tego nie robił.
- Ty mi podarowałaś miecz - przypomniał.
- Ale... - Dotknęła cudownego naszyjnika. Bardzo jej się
podobał, lecz nie była pewna co do motywów, jakimi kierował
siÄ™ Hugo.
- %7ładne ale". Trzymałem go do teraz, żebyś nie miała
wątpliwości, że to prawdziwy prezent, bez żadnych
podtekstów. Nic ma powodu, żebyś go nic przyjęła -
stwierdził takim tonem, że niegrzecznie byłoby się sprzeciwić.
Angie się poddała. Udało jej się przekonać samą siebie, że
ta historia dowodzi wielkiej troski Hugo. Kupił naszyjnik trzy
miesiące temu i trzymał go tak długo, aż uznał, że można go
już wręczyć.
- Dziękuję - szepnęła. - Jest bardzo piękny. Wolałaby
pierścionek zaręczynowy, ale przecież
nie mogła mu tego powiedzieć. %7łeby nie pokazać po
sobie, że jednak nic wszystko jest w porządku, zajęła się
zdejmowaniem kolczyków.
- Nie pasują do naszyjnika - wyjaśniła.
- Załóż te. - Hugo podał jej kolczyki misternej roboty, z
takich samych kwiatków jak naszyjnik: długie. Kosztowały
pewnie tyle samo, co naszyjnik.
Angie założyła kolczyki, spojrzała w lustro. Razem z
naszyjnikiem robiły niesamowite wrażenie: dramatyczne i
egzotyczne zarazem. Ale przede wszystkim wrażenie
niesłychanego przepychu.
- Wspaniale wyglądasz - oznajmił Hugo, wpatrując się
pożądliwie w jej odbicie w lustrze.
- Czy po to chciałeś mnie zabrać na wielkie przyjęcie? -
spytała, choć głos wydobywał się z największym trudem. -
Szukałeś okazji do wręczenia mi tego prezentu?
- Być może - mruknął i pocałował ją w nagie ramię.
Jakby chciał mnie oznakować jako swoją własność,
pomyślała.
- No, to możemy iść - powiedział Hugo. Angie skinęła
głową. Nawet się uśmiechnęła, choć wcale nie było jej do
śmiechu.
James stał w gotowości przy otwartych tylnych drzwiach
bentleya. Z uznaniem popatrzył na Angie.
- Proszę o wybaczenie, ale muszę stwierdzić, że świetnie
pani wygląda, panno Blessing - powiedział.
- To dzięki Hugo - odparła, nerwowo dotykając
naszyjnika.
Przyszło jej na myśl, że ta baśniowa biżuteria zmieniła ją
w ozdobę u ramienia Hugo. Przypomniał jej się Paul, ale zaraz
skarciła się w myślach. Hugo to nie Paul. W niczym go nie
przypomina.
Nie zamierzała pozwolić, by doświadczenie z Paulem
Overtonem zepsuło jej choćby jeden wieczór z Hugo.
Szef zrobił wielki błąd z tymi klejnotami, myślał James,
ukradkiem obserwując w lusterku swych pasażerów. Nie
zaimponował jej. Co chwila dotyka naszyjnika, jakby noszenie
go było ciężarem, a nic przyjemnością.
Była niepodobna do żadnej z kobiet, które dotąd przeszły
przez dom jego chlebodawcy. Czyżby on tego nie widział?
Jeśli nie zrozumie, że ma w rękach szczere złoto, to zniszczy
ten zwiÄ…zek, i to szybko.
Kilka pytań zadanych tu i ówdzie zaowocowało
informacją, że panna Blessing przez trzy lata była partnerką
Paula Overtona. a związek rozpadł się niedawno, w związku z
tamtÄ… historiÄ… z billboardem.
O co chodzi panu Fullbrightowi? - niepokoił się James.
Chce komuś udowodnić, że jest najlepszy? I po co obwiesił
panią klejnotami? %7łeby pokazać, że należy do niego?
Zły pomysł. Beznadziejny.
Angie nie po raz pierwszy była w Pałacu Gubernatora.
Przedtem bywała tu z Paulem.
Kiedy przyjechali na miejsce, na tarasie wychodzÄ…cym na
ogrody grał kwartet smyczkowy, ale gości było niewielu.
Angie lepiej czułaby się w tłumie. Jej nowe klejnoty nie
rzucałyby się w oczy lak jak teraz.
No, ale oczywiście przyjechali dokładnie o godzinie
oznaczonej na biletach. Hugo nie znosił niepunktualności.
Tłum jeszcze będzie, pocieszała się Angie. To
najważniejsza impreza w mieście. Każdy kto coś znaczy musi
się tu pokazać.
Odetchnęła z ulgą na widok Francine i Tima,
wychodzących właśnie z ogrodu. Tego wieczoru Angie bardzo
potrzebowała przyjaciółki, bo nawet ciepła obecność Hugo nie
była w stanie uspokoić jej skołatanych nerwów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]