Archiwum
- Index
- Bednarska Agnieszka Emigracja uczuć Emigracja uczuć tom 1
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Camp L. Sprague de & Carter Lin Conan Tom 25 Conan Bukanier
- Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III Śladami Tecumseha
- Moorcock_Michael_ _Sniace_miasto_ _Sagi_o_Elryku_Tom_IV
- Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa
- Moorcock_Michael_ _Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Clancy Tom Splinter Cell 02 Operacja Barakuda
- Lam Jan Głowy do pozłoty tom I
- Clancy Tom Zwiadowcy 1 Wandale
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szpitala, zabrał owego pielęgniarza z sobą, a ten pielęgniarz nie miał nic do ro-
boty, tylko co rano musiał swemu profesorowi dać cztery razy w łeb. Obowiązki
swoje wykonywał sumiennie i dokładnie.
Ja znam wszystkich twoich znajomych kijowskich niezmordowanie po-
wtarzał funkcjonariusz kontrwywiadu. Czy nie był tam razem z tobą jeden taki
tłusty, a drugi taki chudy? W tej chwili nie pamiętam, jak się nazywali i z którego
byli pułku. . .
Nic sobie z tego. bracie, nie rób pocieszał Szwejk bo to się może zda-
rzyć każdemu, że nie zapamięta sobie wszystkich tłustych i wszystkich chudych
z imionami i nazwiskami. Chudych ludzi nieco trudniej zapamiętać, ponieważ jest
ich na świecie bardzo dużo. Tworzą oni większość, jak to się mówi.
Kolego zaczął narzekać nikczemnik cesarsko-królewski widzę, że mi
nie wierzysz. Przecie czeka nas obu jednaki los.
Od tego jesteśmy żołnierzami rzekł Szwejk niedbale na to nas matki
urodziły, żeby z nas był umundurowany kanonenfutter. Ale to przecież frajda na-
sza, ponieważ wiemy, że kości nasze nie będą próchniały nadaremnie. Polegniemy
za najjaśniejszego pana i jego rodzinę, dla której wywalczyliśmy Hercegowinę.
Z kości naszych będzie wyrabiane spodium dla cukrowni, o czym już przed laty
mówił nam pan lejtnant Zirnmer. Ej, wy świńskie łobuzy mówił wy nie-
okrzesane byki, wy niepotrzebne, nieruchawe małpy, wleczecie za sobą te swoje
giczoły, jakby one nie miały żadnej wartości. Gdybyście kiedyś polegli na woj-
nie, to z każdego waszego kulasa zrobią pól kilograma spodium, z całego chłopa
przeszło dwa kilogramy i przez wasze gnaty filtrować będą w cukrowniach cukier,
wy durnie. Nawet pojęcia nie macie, jak dalece nawet po śmierci będziecie poży-
teczni swoim potomkom. Wasze smyki będą piły kawę słodzoną cukrem, który
się filtrował przez wasze kości, wy bałwany. Ja się wtedy zamyśliłem, a ten do
mnie, o czym myślę. Posłusznie melduję, mówię, że spodium z panów oficerów
będzie pewno znacznie droższe niż z prostych żołnierzy. Dostałem za to trzy dni
paki.
180
Towarzysz Szwejka zakołatał do drzwi i układał się o coś z wartownikiem,
który pobiegł do kancelarii.
Po chwili przyszedł jakiś sierżant sztabu i zabrał towarzysza Szwejka; Szwejk
pozostał w areszcie sam. Odchodząc z sierżantem sztabowym kreatura szpiclow-
ska rzekła głośno do sierżanta wskazując na Szwejka:
To mój stary znajomy z Kijowa.
Przez całą dobę Szwejk był zupełnie sam oprócz tych chwil,. gdy przynoszono
mu pożywienie.
W nocy doszedł do przekonania, że rosyjski płaszcz wojskowy jest cieplejszy
i obszerniejszy niż austriacki i że gdy w nocy mysz obwąchuje ucho śpiącego
człowieka, to nie ma w tym nic przykrego. Szwejkowi wydawało się to czymś
przypominającym delikatny szept. Było jeszcze szaro na dworze, gdy przyszli po
niego.
Szwejk nie umie sobie dzisiaj zdać sprawy z tego, co to właściwie była za
formacja sądowa, przed którą stawiono go owego smutnego ranka. %7łe był to sąd
wojenny, w to nie można było wątpić. Uczestniczył w nim nawet jakiś generał,
następnie był tam pułkownik, major, porucznik, podporucznik, sierżant i jakiś pie-
chur, który właściwie nie robił nic, tylko zapałał innym papierosy.
Szwejka nie zamęczano pytaniami.
Major, uczestniczący w sądzie, okazywał więcej zainteresowania dla sprawy
niż inni sędziowie i mówił po czesku.
Zdradziliście najjaśniejszego pana! szczeknął na Szwejka.
Jezus Maria, kiedy, panie majorze?! krzyknÄ…Å‚ Szwejk. - Nawet o tym
nie wiedziałem, że zdradziłem naszego najmiłościwszego monarchę i pana, dla
którego już tyle wycierpiałem.
Nie róbcie tu żadnych głupstw rzekł major.
Posłusznie melduję, panie majorze, że zdradzić najjaśniejszego pana to nie
żadne głupstwo. My, ludzie wojenni, przysięgaliśmy najjaśniejszemu panu wier-
ność tak samo, jak śpiewają w teatrze, a ja mu wierności dotrzymałem.
My wszystko wiemy mówił major i tutaj oto posiadamy dowody
waszej zdrady dodał wskazując na spory zeszyt.
Człowiek, którego wsadzono do aresztu Szwejka, dostarczył materiału aż nad-
to.
Więc wy jeszcze i teraz przyznać się nie chcecie? zapytał major. Przy-
znaliście się już przecie, że dobrowolnie i bez jakiegokolwiek przymusu przebrali-
ście się w rosyjski mundur, chociaż jesteście członkiem armii austriackiej. Pytam
was jeszcze raz, ale już po raz ostatni, czy zmuszano was do tego?
Zrobiłem to bez przymusu.
Dobrowolnie?
Dobrowolnie.
Bez nacisku?
181
Bez nacisku.
Czy wiecie, że jesteście zgubieni?
Wiem, że się zgubiłem 91 pułkowi i że mnie ten pułk na pewno już szuka,
a jeśli pan pozwoli, panie majorze, na drobną uwagę, to powiem, w jaki sposób
ludzie przebierają się dobrowolnie w cudze ubranie. W roku 1908, było to może
w lipcu, kąpał się introligator Bożetiech z ulicy Poprzecznej w Pradze na Zbrasła-
viu w starej łasze Berounki. Ubranie włożył w krzakach i ogromnie był kontent,
gdy nieco pózniej wlazł do wody jeszcze jeden pan i zbliżył się do niego. Gadu
gadu, zaczęli zbytkować, opryskiwać się wzajemnie, nurkowali do samego wie-
czora. Potem ten obcy pan wylazł z wody i powiada, że musi iść na kolację. Pan
Bożetiech jeszcze chwilę został w wodzie. a potem wlazł w krzaki, gdzie miał
ubranie, żeby się ubrać i cóż znalazł? Aachmany włóczęgi oraz karteczkę:
Długo się zastanawiałem, czy brać, czy nie brać? Kiedyśmy się tak przyjem-
nie bawili w wodzie, zerwałem kwiatek i wróżyłem sobie na nim, a na ostatni
listek wypadło: brać. Dlatego jedynie zamieniłem się z panem na szmatki. Niech
pan śmiało włazi w moje gałgany, bo doskonale były odwszone przed tygodniem,
w urzędzie w Dobrziszu. Na drugi raz niech pan zwraca baczniejszą uwagę na lu-
dzi, z którymi pan się kąpie. W wodzie każdy człowiek wygląda jak poseł, a może
być mordercą. I pan też nie wiedział, z kim się pan kąpał. Ale była dobra kąpiel.
Teraz pod wieczór woda jest najprzyjemniejsza. Wlez pan w nią jeszcze raz, to
ochłoniesz.
Panu Bożetiechowi nie pozostało nic innego, jak tylko poczekać do zmierzchu,
a potem ubrał się w te łachmany włóczęgi i ruszył z powrotem do Pragi. Omijał
szosę i szedł ścieżkami przez łąki i pola, aż spotkał się z żandarmskim patrolem
z Chuchli. Zacny introligator został aresztowany i nazajutrz rano zaprowadzono
go do Zbraslavia do sądu okręgowego, bo przecież każdy mógł powiedzieć, że
się nazywa Józef Bożetiech i że jest introligatorem zamieszkałym przy ulicy Po-
przecznej nr 16 w Pradze.
Sekretarz sadu, który po czesku nie rozumiał, domyślił się tylko, że oskarżony
Szwejk podaje widać adres swego współwinowajcy. i dla pewności zapytał:
5
Ist das genau Prag, nr 16, Józef Bozetech?
Czy mieszka jeszcze w tym samym mieszkaniu, tego nie wiem odpowie-
dział mu Szwejk ale w tedy, w roku 1908, tam mieszkał, Bardzo ładnie umiał
oprawiać książki, ale trzymał je długo, bo musiał przeczytać każdą książkę, jaką
miał w oprawie. Gdy oprawionej książce dawał czarny sznyt, to już można było
wcale jej nie czytać, bo zaraz było wiadomo, że powieść zakończyła się bardzo
smutno. Czy życzy sobie pan jakich szczegółów? Aha, żebym nie zapomniał: co
dzień siadywał U Fleków i opowiadał o wszystkim, co wyczytał w książkach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]