Archiwum
- Index
- Bednarska Agnieszka Emigracja uczuć Emigracja uczuć tom 1
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 1 Sten
- Camp L. Sprague de & Carter Lin Conan Tom 25 Conan Bukanier
- Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III Śladami Tecumseha
- Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa
- Clancy Tom Splinter Cell 02 Operacja Barakuda
- Hasek Jaroslav Przygody dobrego wojaka Szwejka tom 2
- J. Michael Bishop How to Win the Nobel Prize, An Unexpected Life in Science (2003)
- 474. Harlequin Romance Michaels Leigh Cuda się zdarzają
- Lam Jan Głowy do pozłoty tom I
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak od niego takie poczucie siły, że cała trójka omal nie zawróciła. Jego skó-
ra pokryta była łuską koloru przydymionej purpury, a pod nią widać było potężne
węzły mięśni lekko pracujących, gdy olbrzym kołysał się z wolna na piętach. Gło-
wę miał podłużną, z mocno odsuniętym do tyłu czołem i jak wyciętymi z błękitnej
stali oczami bez zrenic. Całym jego ciałem wstrząsał nieopanowany śmiech.
Witam ciÄ™, panie Elryku z Melniboné! GratulujÄ™ znaczÄ…cego osiÄ…gniÄ™cia!
Kim jesteś? wychrypiał książę z ręką na mieczu.
Nazywam się Orunlu Strażnik, a to jest warownia Władców Entropii.
Gigant uśmiechnął się cynicznie. Nie musisz tak pieścić swojego scyzoryka,
wiesz przecież, że tutaj już nie jestem w stanie nic ci zrobić. Tylko pod tym wa-
runkiem pozwolono mi przedostać się na chwilę samemu do twojego wymiaru.
Nie możesz nas powstrzymać? spytał Elryk z rosnącym podnieceniem.
Ani nie śmiem, tym bardziej że wszystkie moje dotychczasowe wysiłki
spełzły na niczym. Muszę przyznać, że wasza niemądra wyprawa przysporzyła mi
nieco kłopotu. Dla nas Księga jest sprawą najwyższej wagi, ale cóż może znaczyć
dla was? Strzegę jej od trzystu stuleci i nigdy nie byłem ciekaw, co jest w niej
tak istotnego, że aż fatygowano się, by uchronić ją przed spaleniem się w słońcu
i umieścić na tej nudnej planetce zamieszkanej przez kłótliwe i krótko-wieczne
stworzenia zwane ludzmi?
My poszukujemy w niej prawdy odparł chwacko Elryk.
Nic takiego nie istnieje. Jest tylko wieczna walka, ustawiczne zmagania
odparł z przekonaniem płomienisty gigant.
A co włada ponad Aadem i Chaosem? spytał Elryk. Co określa twe
przeznaczenie, tak jak moje jest określane?
70
Gigant zmarszczył czoło.
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem. Istnieje tylko Kosmicz-
na Równowaga.
No to może Księga powie nam, w czyich rękach spoczywa zadanie utrzy-
mania równowagi stwierdził całkiem już pewny siebie Elryk. Pozwól mi
przejść. I powiedz mi jeszcze, gdzie znajdę Księgę.
Olbrzym odsunął się z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Jest w małej komnacie w centralnej wieży. Chętnie sam pokazałbym ci
drogę, ale przysięgałem, że nigdy tam nie zajrzę. Idz, jak chcesz. Moja rola skoń-
czona.
Cała trójka skierowała się ku wejściu do zamku, ale zanim w nim zniknę li,
Orunlu przemówił ponownie, tym razem tonem ostrzeżenia.
Słyszałem, że wiedza zawarta w Księdze może przechylić szalę na stronę
sił Aadu. Trochę mnie to niepokoi, ale o wiele gorsza jest druga możliwa perspek-
tywa.
Jaka? spytał Elryk.
%7łe wyniknie z tego takie zamieszanie w multiwszechświecie, że ostatecz-
nym wynikiem bałaganu będzie całkowita entropia. Moi panowie wcale tego nie
pragną, bowiem oznaczałoby to zniszczenie wszelkiej materii. A naszym zada-
niem nie jest zwycięstwo, ale walka, wieczne zmaganie.
Mało mnie to obchodzi odparł Elryk. Niewiele mam do stracenia.
Zatem idz. Gigant przesunął się przez podwórzec i zniknął w mroku.
Blady blask oświetlał wijące się w górę schody wewnątrz wieży. Elryk zaczął
wspinać się po nich w milczącej determinacji. Moonglum i Shaarilla podążyli za
nim z wahaniem, a ich oblicza wyrażały stan bliski całkowitego pogodzenia się
z losem.
Schody ciągnęły się coraz wyżej, aż przywiodły ich do kolorowej komnaty
wypełnionej oślepiającym światłem, które nie promieniowało na zewnątrz, pozo-
stając wyłącznie w murach wieży.
Mrugając oczami i zasłaniając je ramieniem, Elryk parł dalej, aż ujrzał zródło
blasku leżące na niewielkim, kamiennym postumencie pośrodku pomieszczenia.
Podobnie oślepieni Shaarilla i Moonglum po omacku weszli do środka i sta-
nęli zdumieni tym, co udało im się wypatrzyć.
Księga była wielka. Pulsowała światłem, sama była blaskiem i kolorem. Jej
okładka lśniła ostro nieznanymi klejnotami.
Wreszcie dyszał Elryk. Wreszcie poznam Prawdę! Jak pijany pod-
szedł do postumentu i sięgnął bladymi dłońmi przedmiotu swych pragnień. Do-
tknął brzegu okładki i spróbował otworzyć Księgę.
Teraz się dowiem powiedział nieprzytomnie.
Okładka z chrzęstem spadła na podłogę, a klejnoty rozsypały się po posadzce.
Przed Elrykiem leżał jedynie stos żółtawego pyłu.
71
Nie! krzyknął ze złością i niedowierzaniem. Nie! Azy popłynęły
mu po twarzy, gdy przesiewał miałki pył miedzy palcami. Z jękiem cierpienia
upadł twarzą w szczątki. Księga nie oparła się czasowi. Leżała tu nie niepokojona
i najpewniej zapomniana przez trzysta stuleci. Mądrzy i potężni bogowie, którzy
ją stworzyli, zniknęli, a teraz odszedł również ostatni ślad po nich.
Niedawni poszukiwacze Księgi stali teraz u stóp wysokich gór, patrząc w roz-
ciągające się poniżej zielone doliny. Słońce lśniło na czystym i błękitnym niebie.
Za nimi czerniał wylot tunelu prowadzącego do warowni Władców Entropii.
Elryk spojrzał na świat ze smutkiem. Wciąż jeszcze pogrążony był w roz-
paczy. Nie odzywał się od czasu, gdy towarzysze wyprowadzili go, łkającego,
z komnaty Księgi. Uniósł bladą twarz ku słońcu.
Teraz przyjdzie mi żyć nie wiedząc nawet, czemu żyję ani czy jest w tym
cel, czy nie powiedział głosem ostrym, nabrzmiałym szyderstwem i zgorzk-
nieniem, głosem samotnym niczym nawoływanie ptaków morskich krążących po
zimnym niebie nad jałowym brzegiem morza. Może Księga potrafiłaby mi
odpowiedzieć. Ale czy nawet wówczas bym jej uwierzył? Jestem zatwardziałym
sceptykiem, nigdy niepewny, czy sam kieruję swymi krokami, czy może jakaś
wyższa istota mnie prowadzi. Zazdroszczę tym, którzy to wiedzą. Pozostało tyl-
ko iść dalej i bez nadziei łudzić się jednak, że zanim dni moje dobiegną końca,
poznam jednak prawdÄ™.
Shaarilla ujęła go za ręce. Oczy miała mokre od łez.
Pozwól, że spróbuję ukoić twój ból.
Albinos westchnął ciężko.
%7łałuję, że w ogóle spotkaliśmy się, Shaarillo z Tańczącej Mgły. Na krótki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]