Archiwum
- Index
- Ewa wzywa 07 124 Szymusiak Marianna Milionerka
- Henryk Krzyczkowski Dzielnica milionerów wspomnienia 1918 1939
- Catherine George Milion pocałunków
- Elizabeth Power Dom milionera
- Corey Ryanne Sekret milionera
- Krentz Jayne Ann Zapomniane marzenia
- Glen Cook Darkwar 01 Doomstalker
- Moc wyzwolona
- Herries Anne Dom na urwisku
- Heinlein Robert A. WÅ‚adcy marionetek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego więcej niż ktokolwiek dotąd. Jednak to właśnie napawało go lękiem.
Miał trzydzieści sześć lat. Nigdy przedtem nie był tak naprawdę
zakochany. Pożądał wielu kobiet, skorzystał z wielu okazji. Lecz nigdy nie
kochał. Teraz też nie wiedział, czy to jest miłość. Tak jak nie był pewien, czy
zdoła zmienić swoje zdanie na temat małżeństwa.
- 63 -
S
R
Stał, wsparty o szklane drzwi, ze wzrokiem wbitym w mrok. Wiedział,
czego chce. Ale wcale nie był pewien, czy potrafi zrobić wszystko, by to
osiągnąć. Czy Marcie zgodziłaby się spędzić z nim resztę życia? Czy postąpiłby
uczciwie, gdyby jej to zaproponował?
- Chance?
Jej głos wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się gwałtownie. Była
urzekająco ponętna i cudownie piękna. Zmierzwione włosy wskazywały, że
wyszła właśnie prosto z łóżka. I zachęcały, by znów ją tam zaprowadzić. Pode-
szła do niego. W oczach miała lęk i niepewność.
- Wszystko w porządku? - spytała. - Nie wracałeś tak długo. Niepokoiłam
siÄ™.
Przytulił ją. Słowa uwięzły mu w gardle. Jęknął tylko cicho, gdy ujął jej
twarz w dłonie. Spojrzał głęboko w zamglone oczy. Wejrzał w jej duszę.
Pocałował.
Marcie czuła gorący dotyk i ogarniającą ją słabość. Tylko dzięki
drzwiom, o które się opierała, i ramionom Chance'a, nie upadła. Zarzuciła mu
ręce na szyję i zachęcająco rozchyliła wargi. Chance natychmiast skorzystał z
zaproszenia, a jego ręce rozpoczęły niecierpliwą wędrówkę po jej ciele.
Jeszcze nigdy Chance nie czuł tak gwałtownego pożądania. Objął Marcie
w pasie i uniósł ją do góry. A ona opasała go nogami, pocałowała. Wszedł w nią
po chwili i wypełnił miłosnym żarem, który sprawił, że ich serca łomotały w
zgodnym, szalonym rytmie.
- 64 -
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Wychodząc na ciemne patio, Chance rzucił okiem na kuchenny zegar.
Dochodziła piąta rano. Pierwsze promienie wschodzącego słońca nieśmiało
różowiły niebo. Ostrożnie wyśliznął się z łóżka. Nie było potrzeby budzenia
Marcie tylko dlatego, że on nie mógł zasnąć.
Noc, która właśnie dobiegała końca, dała mu wszystko, czego pragnął. I
wszystko, czego mógł się obawiać. Był oczarowany, podniecony i oszołomiony.
Zakochany.
I śmiertelnie przerażony.
Nie potrafił wyobrazić sobie życia bez Marcie Roper. Ale nie wiedział,
czy będzie umiał zrobić wszystko, co konieczne, by mogło to trwać wiecznie.
Nie był pewien samego siebie. Jak mógł wierzyć, że wytrwa w stałym związku,
jeżeli życie nauczyło go, że szczęście w małżeństwie jest tylko ułudą?
Stanął na skraju basenu i wbił wzrok w wodę. O ileż prostsze byłoby
życie, gdyby pozwolił tamtemu natrętnemu fotografowi zrobić kilka zdjęć.
Wskoczył do wody i wolno pokonywał kolejne metry. Miał nadzieję, że kąpiel
zmyje zeń wszelkie wątpliwości i obawy. Mylił się. Kiedy dopłynął do końca
basenu, nic się nie zmieniło. Odbił się mocno od ściany i popłynął z powrotem.
Gdy wynurzył głowę, ujrzał Marcie.
Stała na brzegu basenu i przyglądała się mu. Miała na sobie jego koszulę.
Na sam jej widok poczuł mrowienie na całym ciele.
- Przepraszam, jeśli cię zbudziłem. Starałem się zachowywać bardzo
cicho. - Podpłynął tuż do niej.
- Nie zbudziłeś mnie. - Promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Długo już
nie śpisz? - Usiadła i zanurzyła nogi w niespodziewanie ciepłej wodzie.
- Nie, niedługo. - Położył rękę na jej kolanie. - Przyłączysz się do mnie?
Jest jeszcze dość ciemno. Nie musisz wkładać kostiumu. - Stał między jej
- 65 -
S
R
udami, głaszcząc ją po łydce. Kiedy wsunął ręce pod koszulę, Marcie poczuła
budzÄ…ce siÄ™ podniecenie.
Potem Chance oparł się o skraj basenu i uniósł się na rękach. Wtulił twarz
między rozchylone brzegi koszuli. Odszukał wargami wyprężoną sutkę.
Marcie nie była pewna, czy to Chance wciągnął ją do wody, czy ona sama
zsunęła się z krawędzi. Mniejsza z tym. Skutek był taki, że po chwili dwa
splecione w uścisku ciała trwały w namiętnym pocałunku. %7łądze minionej nocy
budziły się po raz kolejny.
Zmierzchało już, gdy Marcie i Chance zacumowali i sklarowali Celeste".
Szli do samochodu, trzymając się za ręce. Przed otwarciem drzwiczek Chance
objÄ…Å‚ jÄ… mocno.
- Dziękuję, że zechciałaś spędzić ze mną ten dzień - powiedział.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie na jacht. Nigdy dotąd nie żeglowałam. Teraz
rozumiem, czemu tak bardzo to lubisz. Poza tym ucieszyło mnie spotkanie z
Dave'em i Bonnie. SÄ… szalenie sympatyczni.
- To bardzo porządni ludzie. Widziałem, że i oni byli zadowoleni z
poznania ciebie. - Chance musnął jej wargi delikatnym pocałunkiem. Zniżył
głos i szepnął: - Dziękuję, że spędziłaś ze mną noc.
Przez całą drogę milczeli, zatopieni w myślach. Kiedy znalezli się przed
domem Marcie, odprowadził ją do drzwi. Zatrzymał się na ganku, nie
wypuszczając jej ręki. Pogłaskał ją po policzku.
- Czy uważasz, że mógłbym spróbować przekonać cię, byś i tę noc
spędziła ze mną? - spytał.
Choć propozycja była bardzo kusząca, Marcie wiedziała, że powinna
wrócić do rzeczywistości.
- Jutro muszę otworzyć sklep. Zawsze po Dniu Dziękczynienia ludzie
robią największe zakupy.
- W porządku. - Chance przytulił ją. - To może ja mógłbym zostać u
ciebie? - Złożył na jej ustach szybki pocałunek.
- 66 -
S
R
Marcie wsparła głowę na jego ramieniu. Na samą myśl o kolejnej nocy
spędzonej z Chance'em Fowlerem, poczuła budzące się pragnienia. Ale
wszystko toczyło się tak szybko. Zbyt szybko. Marcie potrzebowała więcej
czasu do zastanowienia.
Przedłużające się milczenie powiedziało mu wszystko. Wyjął jej klucz z
ręki i otworzył drzwi. Weszli do środka. Chance objął Marcie i szepnął jej
wprost do ucha:
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Pocałował ją w usta. -
Bardzo chciałbym spędzić tę noc tutaj, z tobą.
- Raczej nie powinieneś. - Marcie z trudem próbowała zebrać myśli. -
Czeka mnie jutro ciężki dzień. Powinnam się porządnie wyspać. - Dostrzegła
rozczarowanie na jego twarzy. - Rozumiesz to, prawda? - spytała, obejmując go.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]