Archiwum
- Index
- Ewa wzywa 07 124 Szymusiak Marianna Milionerka
- Henryk Krzyczkowski Dzielnica milionerów wspomnienia 1918 1939
- Delacorte_Shawna_ _swiateczne_marzenie_milionera
- Elizabeth Power Dom milionera
- Corey Ryanne Sekret milionera
- 1033. DUO Mann Catherine Brak kontroli
- George, Kelsy Deja You (Cerr
- McComas_Mary_Kay_ _Pocałuj_mnie
- Millet Catherine Ĺťycie seksualne Catherine M ( 18)
- George Catherine Tajemnica lekarska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pójdę, ale powoli - wysapał Jonah. - Nie przewidziałem kamiennej
lawiny i dostałem po głowie.
Leonie zerwała się na nogi i wyciągnęła rękę. Jonah skorzystał z pomocy i
chwiejnie wstał.
- Zostaw linę i idziemy. Szybciej - ponaglała. - Trzeba zdezynfekować
twarz.
Jonah poczuł krew na ustach.
- Psiakość słoniowa! Jestem stary, a taki głupi. Gdy usłyszałem dziwne
odgłosy, uniosłem głowę, a to niewybaczalne. Kamienie spadły mi prosto na
twarz. Normalnie zakładam hełm, ale nie było go pod ręką. Dostałem parę razy
w nos i dlatego krew tak leci.
- Wszystko przeze mnie. Nie powinnam pozwolić na takie ryzyko. -
Wzięła go pod rękę i podtrzymała. - Krew ci tryska jak z fontanny.
Jonah pobladł, wyrwał rękę i podszedł do najbliższego krzewu. Chwyciły
go torsje. Aby go nie krępować, Leonie wolnym krokiem poszła naprzód, nie
oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie.
- Przepraszam - mruknął Jonah, gdy ją dogonił. - Głupia historia.
- Nie masz za co przepraszać. - Znowu wzięła go pod rękę. - Dobrze, że
mama umie udzielać pierwszej pomocy.
Pani Dysart załamała ręce, lecz prędko się opanowała i wprawnie zajęła
przemywaniem i opatrywaniem ran. Na krwawiący nos położyła porcję
mrożonego groszku.
- Leo, nałóż lodu do torebki plastikowej - zarządziła. - Zaraz skończę i
zawieziesz biedaka do szpitala.
Jonah chciał pokręcić głową i aż jęknął z bólu.
- Nie trzeba...
- 63 -
S
R
- Trzeba - przerwała Leonie kategorycznym tonem. - Niech lekarz
zobaczy, czy kość nosowa nie jest złamana.
- Słusznie - poparła ją matka. - Miejmy nadzieję, że nie masz
wstrząśnienia mózgu, ale lepiej sprawdzić.
Samochód Jonaha stał bliżej drogi, więc Leonie poprosiła o kluczyki.
Pomogła Jonahowi wsiąść i ostrożnie cofnęła wóz wzdłuż tarasu, a potem
wykręciła i powoli wyjechała na drogę. Jonah przypomniał jej, że w Anglii
obowiązuje ruch lewostronny. Do szpitala dotarli bez przygód. Gdy Jonaha
zabrano do ambulatorium, Leonie usiadła, ponieważ ugięły się pod nią nogi.
Jonah wrócił ze zdjęciem rentgenowskim w ręce, dużym plastrem na
nosie i ponurym błyskiem w oczach. Towarzyszyła mu pielęgniarka, która
powiedziała:
- Wprawdzie pan Savage nie doznał poważnych obrażeń, nie ma złamania
ani wstrząśnienia mózgu, ale musi leżeć i przez dwa dni nie wolno mu
prowadzić samochodu. Potem będzie zdrów jak rydz.
Po jej odejściu, Jonah syknął:
- Czy jej się wydaje, że straciłem mowę?
- Nie sądzę. - Leonie nieznacznie się uśmiechnęła. - Pielęgniarki znają
mężczyzn i wiedzą, że ci nie lubią przyznawać się do porażek i słabości.
- Bzdury wygadujesz - burknął. Całą drogę przebyli w milczeniu.
- Dokąd jedziesz? - gniewnie warknął Jonah, gdy Leonie skręciła na
podjazd do Friars Wood. - Zawiez mnie prosto do Brockhill.
- W takim stanie? Sam nie wiesz, co mówisz.
- Nic mi nie jest, ale położę się do łóżka.
- A masz?
- Przecież widziałaś kanapę - mruknął poirytowany. - A w Pennington jest
całe służbowe mieszkanie.
- Pennington odpada, bo nie wolno ci prowadzić - oznajmiła Leonie
stanowczo. - Czekaj spokojnie! - rzuciła zniecierpliwiona. - Zaraz ci pomogę.
- 64 -
S
R
Jonah zignorował jej polecenie i wysiadł, lecz zrobiło mu się słabo i
śmiertelnie blady oparł się o maskę.
- Człowieku, miejże trochę rozsądku - zawołała Leonie, biorąc go pod
rękę. - Mama na pewno jest ciekawa, jak wypadło badanie i czeka na relację.
Zostawię was, bo obiecałam przywiezć Kate i Fenny. Pożyczysz mi swój
samochód? Proszę...
- Czy mogę odmówić? Tylko błagam cię, nie zagap się i jedz po lewej
stronie.
Leonie nie zareagowała na złośliwy przytyk, lecz ze współczuciem
patrzyła na pozieleniałą twarz.
- Znowu robi ci siÄ™ niedobrze?
- Nie - skłamał.
Pani Dysart popatrzyła na niego zmartwiona.
- Kate dzwoniła, że zostaje na noc u Laury, z którą chce uczyć się do
klasówki. Jeśli pojedziesz po Fenny, zajmę się chorym.
- Nie jestem chory - rzekł Jonah słabym głosem. - Posiedzę chwilę, a
potem Leonie odwiezie mnie do Brockhill.
- Mowy nie ma.
- Spokojnie, spokojnie. - Pani Dysart pomogła mu usiąść. -
Najważniejsze, żebyś odpoczął. Niczym się nie przejmuj.
Leonie zauważyła, że matka wymownie patrzy na jej zakrwawioną
bluzkÄ™.
- Zaraz siÄ™ przebiorÄ™ i jadÄ™ po Fenny. Do zobaczenia, Jonah.
- Do zobaczenia - szepnÄ…Å‚, nie otwierajÄ…c oczu. - Przepraszam za...
- Nie ma za co - przerwała mu pani Dysart. - Poharatałeś się podczas
szukania naszego psa. Zaraz dam ci gorÄ…cej herbaty.
Leonie położyła rękę na dłoni Jonaha.
- Jak się czujesz? Tylko bez kłamstw i udawania.
- 65 -
S
R
- Kręci mi się w głowie. - Z trudem uniósł powieki i spojrzał jej prosto w
oczy. - Wiesz, na Eyrie przez chwilę zdawało mi się, że jeszcze zależy ci na
mnie.
- Oczywiście, że zależy. - Leonie zarumieniła się. - Czułam się
odpowiedzialna, bo to wszystko przez naszego psa.
- Aha - mruknÄ…Å‚ speszony. - A propos psa, co powiesz Fenny?
- PrawdÄ™.
- Biedula. Będzie płakać.
- Wiem.
Oczy Jonaha zamieniły się w kawałki lodu.
- Ona jest w lepszej sytuacji, bo Marzi nie zostawił wiadomości, że więcej
nie chce jej widzieć.
- Jesteś wstrętny. Musisz to ciągle wypominać? Tak ci przyjemnie wbijać
mi nóż w serce?
- Czasem nie mogę się powstrzymać.
- Szkoda.
- 66 -
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Leonie ostrożnie, okrężną drogą, powiedziała Fenny, że Marzi zaginął.
Mała przez całą drogę płakała, a jedyną pociechę stanowiła perspektywa
spotkania z Jonahem. Leonie musiała szczegółowo opisać swe poszukiwania
nad rzeką oraz opowiedzieć o tym, jak Jonah na linie spuścił się z wysokiej
skały.
Zanim stanęły przed domem, rzekła na pocieszenie:
- Myślę, że Marzi baraszkuje gdzieś z koleżkami i dlatego nie wrócił do
domu, ale zobaczysz, że przypomni sobie o nas.
Fenny wbiegła do kuchni z płaczem i rzuciła się w ramiona matki. Gdy
się trochę uspokoiła, z wyrzutem popatrzyła na Leonie.
- Mówiłaś, że Jonah jest u nas.
- Bo jest - potwierdziła pani Dysart. - Leży w sypialni Jess. Skaleczył
sobie głowę podczas wspinaczki i jest słaby, więc położyłam go do łóżka.
- Duży wyczyn. - Leonie popatrzyła na matkę z podziwem. - Jak tego
dokonałaś?
- Po prostu byłam miła. - Matce drgnęły kąciki ust. - Ale mówiąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]