Archiwum
- Index
- Dickson_Helen_ _Harlequin_Romans_Historyczny__274_ _Zakochany_lajdak
- 161. Harlequin Temptation Ross JoAnn Ten trzeci
- 128. Harlequin Desire Leabo Karen Ben
- Jump Shirley Harlequin Romans Pantofelek Kopciuszka
- McSparren Carolyn Super Romance 106 Nasz dom wśród drzew
- Crosby Susan Prawie miodowy miesiąc
- 474. Harlequin Romance Michaels Leigh Cuda się zdarzają
- Jej portret Wentworth Sally
- Wentworth_Sally_Francesca_2
- Strugacki Arkadij i Borys Slimak na zboczu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodała ze złością... - Zamknij się więc, tato, i daj nam spokój.
- Grzeczniej, smarkulo! A co do małżeństwa, panienko, to,
jeśli ludzie się kochają, jest ono czymś ważnym i świętym. Tak
przy okazji, to za bardzo na zakochanych nie wyglÄ…dacie. - CoÅ›
przyszło mu widać do głowy, gdyż zatrzymał wzrok na Linusie.
RS
115
- Spałeś pan z moją córką?
- Nie! - niemal krzyknęła Red, a Linus spojrzał na nią, ale nie
odpowiedział.
- Tak czy nie? - przynaglił go ojciec.
- Tak - odpowiedział spokojnie.
Los jakby zlitował się nad Red - do stolika podszedł kelner z
zamówionymi daniami. Miała wrażenie, że ojciec za chwilę
dostanie apopleksji, jeśli przez apopleksję rozumieć straszliwy
wybuch wściekłości, tymczasem zupełnie oklapł. Dopiero kiedy
kelner się oddalił, powiedział zrezygnowany:
- A więc to ślub z konieczności? Tak?
Spostrzegła, że Linusowi śmieją się oczy, i ogarnęła ją
najzwyklejsza furia.
- Tak? - powtórzył McGee.
- Nie!
- Wolałbym mieć pewność.
- Jak śmiesz? - Podniosła głos. - Już ci powiedziałam, że mam
gdzieś małżeństwo. A teraz słuchaj! Jeżeli... uważaj, jeżeli
kiedykolwiek zdecyduję się wyjść za mąż, to poślubię, kogo mi
się będzie podobało i nie twoja rzecz, dlaczego. Nie będziesz
mnie ustawiał! Mam jedno życie i zrobię z nim, co zechcę! Jeśli
nie jesteś w stanie tego zaakceptować, to zabieraj się i zapomnij,
że żyję!
Odrzuciła do tyłu głowę, zaczerwieniona, z oczyma
błyszczącymi jak szmaragdy. Obaj mężczyzni patrzyli na nią w
milczeniu, każdy z nich zaprzątnięty własnymi myślami.
Pierwszy odezwał się ojciec:
- Gdyby nie pan, nie byłoby tego całego ambarasu -
powiedział do Linusa i zaczął jeść z wielkim apetytem.
Red utkwiła wzrok w talerzu. Była pewna, że Linus dusi się
ze śmiechu.
- Dobre było - stwierdził McGee, odsuwając pusty taferz.
Wzruszył ramionami i pozbierał okruchy z serwety. -
Powiedziałem wam, nie pochwalam życia na kocią łapę. To
RS
116
zawsze jest z korzyścią dla mężczyzny. Ale Red ma swoje lata.
Nie powstrzymam jej, skoro tego chce. A pańska matka jest
prawdziwÄ… damÄ…. Bardzo sympatyczna...
Red popatrzyła na niego.
- Chcesz powiedzieć, że się zgadzasz?
- Na nic się nie zgadzam, ten tego ten... - rozsierdził się
znowu. - Nie chcę, żebyś mieszkała na końcu świata. Nie chcę
się budzić ze świadomością, że cała moja praca poszła na
marne, że farma nie ma przyszłości... Gdybyś kochała mnie jak
córka... - Umilkł i zaciął się. - Ale wiem, kiedy nie mam szans.
- Australia to tylko kilka godzin lotu - powiedział łagodnie
Linus.
- To inny świat. Trzeba tam pożyć, żeby wiedzieć.
Red opuściła głowę. Kiedy wypili kawę, zaproponowała ojcu,
że spędzi z nim resztę dnia, ale mruknął, że nie jest w nastroju,
pożegnał się i wyszedł.
- No, to teraz będziemy musieli sobie troszeczkę
porozmawiać - powiedział Linus. - Ale nie tutaj. Jedziemy do
mnie.
- Zrobić ci drinka? - zapytał, kiedy weszli do jego mieszkania.
- Nie, dziękuję.
- Na twoim miejscu golnąłbym sobie, bo może być ciężko.
Zaatakowała od razu.
- W porządku. Wiem, że nie powinnam była tak postąpić, ale
nic innego nie wymyśliłam. Chciałam, żeby stary się nie czepiał
i pozwolił mi tu zostać. Nie traktuj tego osobiście. Przepraszam
i dziękuję, że nie wystawiłeś mnie do wiatru. A teraz spadam,
bo...
- Nigdzie nie pójdziesz! - uciął. - Zamierzałaś go oszukać,
tak? Przyprowadziłaś tego aktora, żeby udawał mnie?
- Tak. I nie przejmuj się. Za parę miesięcy napiszę ojcu, że
zerwaliśmy.
- Będzie to kolejne kłamstwo! Wycwaniłaś się. Oszukujesz
najbliższego człowieka, posługujesz się mną...
RS
117
- Zwiętoszek się znalazł! To ty się wszystkimi posługujesz.
JesteÅ› w tym mistrzem!
Linusowi poszarzała twarz.
- Może zechciałabyś wytłumaczyć tę małą uwagę.
- Proszę bardzo. Jesteś zwykłym oszustem. Uwierzyłam, że
pomagasz mi dlatego, że mam talent, ale powód jest inny.
Wiedziałeś, że możesz ze mnie zrobić, co tylko zechcesz.
Miałam wyglądać światowo, być modną, błyskotliwą kobietą, z
którą nie wstydziłbyś się pokazać. I po co to wszystko? Po co
zabrałeś mnie na ceremonię przyznania nagród telewizji? Po co
pocałowałeś przy wszystkich? Po to, żeby jakaś twoja była
dziewczyna przestała się ciebie czepiać!
- Ciekawe, kto ci to szepnÄ…Å‚ do uszka?
- A więc to kłamstwo?
Zawahał się. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, ale serce
Red zabiło jak szalone.
- Czy ty naprawdę sądzisz, że posunąłbym się aż tak daleko
tylko po to, żeby uwolnić się od jakiejś byłej dziewczyny? Nie
bądz śmieszna.
- No więc, po co ci to było? Po co kazałeś ludziom wierzyć,
że taki seksowny kociaczek jak ja jest twoją dziewczyną?
Chciałeś się uwolnić od tamtej i w ogóle od wszystkich tych
nachalnych aktoreczek, które wszędzie się na ciebie rzucają.
Nawinęłam ci się pod rękę, no to z tego skorzystałeś. Nie
nadawałam się do roli twojej narzeczonej, nie pasował ci mój
image, więc postanowiłeś mnie zmienić. Taka jest prawda.
- Nie, nie taka jest prawda. - Podszedł i chwycił ją za ramiona.
- Posłuchaj mnie, Red. Kompletnie się mylisz. Z tamtą kobietą
rozstałem się już dawno. Wierzysz mi?
Odepchnęła go od siebie.
- W porządku, może i nie zrobiłeś tego po to, żeby się od
kogoś uwolnić. Miałeś też i inne powody...
- ProszÄ™, jakie?
RS
118
- Stwierdziłeś kiedyś, że potrafiłbyś zrobić gwiazdę z każdej
aktorki, nawet ze mnie. Pozwoliłam sobie wyrazić
powÄ…tpiewanie, wiec podjÄ…Å‚eÅ› wyzwanie. Pewnie ci siÄ™ to
wydawało zabawne: oto ja, mistrz, sprawdzę, czy potrafię
dokonać cudu.
Ta myśl ćmiła gdzieś w głębi jej duszy, od chwili gdy
usłyszała o Svengalim. Tylko taka interpretacja miała sens.
Tylko o to, o sprawdzenie się w roli demiurga, mogło mu
chodzić, a nie o jakieś tam, w gruncie rzeczy mało istotne,
sprawy z kobietami. Czekała, aż coś powie, aż jednoznacznie
zaprzeczy, ale milczał.
- A więc mam rację - przerwała ciszę. Ogarnęło ją uczucie
zawodu i żalu.
- JesteÅ› pewna?
- Nie zaprzeczyłeś.
- Po co? %7łebyś zaraz wymyśliła kolejną teoryjkę na
wytłumaczenie czegoś najprostszego pod słońcem?
- Chcesz powiedzieć, że pomoc, jakiej mi udzieliłeś i
udzielasz, nie była odpowiedzią na wyzwanie? %7łe nie
zastanawiałeś się, czy ci się uda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]