Archiwum
- Index
- Cykl Pan Samochodzik (54) Stara księga Arkadiusz Niemirski
- Kindred of Arkadia 3 Fated for Forever Alanea Alder
- Kindred Of Arkadia 8 Fated Redemption Alanea Alder
- Michaels_Leigh_Bardzo_moralna_propozycja_02
- MacLean Alistair ZśÂ‚ota wyspa
- Rosa Montero Instrukcja, jak ocalić‡ śÂ›wiat
- Armstrong Lance Liczy sie kaśźda sekunda
- Conrad Linda Cudem ocaleni
- Winters Rebecca Zaproszenie do raju
- Dutch II Rosetta Stone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mały i \ałosny, bezbronny na równinie otwartej dla wszystkich wiatrów, ślepia śmieją
się, bo jego cień jest znacznie większy ni\ on sam, bo ze strachu zapomniał wło\yć
buty i teraz boi się po nie wrócić.
Minął most nad suchym wąwozem i ju\ widział przed sobą peryferyjne wille
Zarządu i ju\ czuł, \e brak mu tchu, \e bolą go nieznośnie jego bose palce i chciał sta
(nać, kiedy przez świst własnego oddechu usłyszał za sobą tupot tysięcy nóg. I wtedy,
tracąc głowę ze strachu, popędził ostatkiem sił, nie czując pod stopami ziemi, nie
czując swojego ciała, odpluwając lepką, gęstą ślinę, z kompletną pustką w głowie.
Księ\yc pędził razem z nim nad równiną, a tupot przybli\ał się i przybli\ał, wtedy
pomyślał: No, to ju\ koniec, tupot dogonił go i ktoś ogromny, biały i gorący jak
rozpalony koń, zjawił się obok, zasłonił księ\yc, wyrwał się naprzód i zaczął powoli
się oddalać, w obłędnym rytmie wyrzucając przed siebie długie, gołe nogi, i Pierec
zobaczył, \e to człowiek w białych sportowych spodenkach z ciemnym pasem i w
koszulce gimnastycznej z numerem 14 i wtedy przera\enie Piereca osiągnęło zenit.
Wielonogi tupot za jego plecami nie milkł, słychać było jęki i okrzyki bólu. Uciekają,
pomyślał histerycznie. Wszyscy uciekają! Zaczęło się! Więc uciekają, tylko ju\ za
pózno, za pózno!&
Niejasno widział po obu stronach wille głównej ulicy, czyjeś zamarłe twarze i
wcią\ starał się utrzymać ten sam dystans między sobą a długonogim mę\czyzną
numer 14 o, dlatego, \e nie wiedział, dokąd trzeba uciekać i gdzie jest ratunek,
mo\e gdzieś ju\ rozdają broń, a ja nie wiem gdzie i znów zostanę na boku, ale ja nie
chcę, ja nie mogę teraz zostać na boku, dlatego, \e one tam w skrzyniach mo\e i mają
rację na swój sposób, ale to te\ moi wrogowie&
Wpadł w tłum i tłum się przed nim rozstąpił, przed oczami mignęła kwadratowa
chorągiewka W szachownicę, rozległy się pochwalne okrzyki, ktoś znajomy pobiegł
obok niego, przygadując: Nie zatrzymywać się, nie zatrzymywać się& Wtedy
stanął, obstąpiono go, ktoś narzucił mu na ramiona atłasowy szlafrok. Gigantofonowy
głos oznajmił: Jako drugi przybiegł Pierec z Wydziału Stra\y Naukowej z czasem
siedem minut, dwanaście i trzy dziesiąte sekundy& Uwaga, zbli\a się trzeci!
Znajomy człowiek, który okazał się Prokonsulem, mówił: Brawo, brawo, Pierec,
w \adnym wypadku nie oczekiwałem. Kiedy wymienili pana na starcie, myślałem, \e
pęknę ze śmiechu, a teraz widzę, \e koniecznie trzeba pana dołączyć do podstawowej
grupy. Niech pan teraz idzie wypocząć, a jutro na dwunastą będzie pan łaskaw na
stadion. Koniecznie trzeba pokonać to? przeszkód. Puszczę pana jako reprezentanta
warsztatów ślusarskich& Proszę nie oponować, załatwię z Kimem. Pierec rozejrzał
się. Dookoła było wielu znajomych i nieznajomych w kartonowych maskach. Nie
opodal podrzucano w powietrze i łapano długonogiego mę\czyznę, który przybiegł
pierwszy. Wzlatywał pod sam księ\yc sztywny jak belka, wyprostowany, przyciskając
do piersi wielki, metalowy puchar. W poprzek ulicy wisiał transparent z napisem
Meta , a pod transparentem stał, patrząc na stoper, Klaudiusz Oktawian
Domaroszczyner w czarnym, prostym palcie i z opaską na rękawie Gł. Sędzia . & i
gdyby pan biegł w sportowym kostiumie gadał Prokonsul mo\na by ten czas
zaliczyć oficjalnie. Pierec odsunął go łokciem i na uginających się nogach poszedł
przez tłum.
& pocić się ze strachu, siedząc w domu mówiono w tłumie lepiej zająć
siÄ™ sportem.
To samo przed chwilą mówiłem Domaroszczynerowi. Ale tu nie chodzi o
strach, myli się pan. Nale\ało uporządkować bieganinę grup poszukiwaczy. Poniewa\
i tak wszyscy biegajÄ…, niech chocia\ biegajÄ… z po\ytkiem&
A czyj to pomysł? Domaroszczynera! Ten swojego nie przepuści. Talent!
Tylko niepotrzebnie jednak biegają w kalesonach. Co innego wypełniać w
kalesonach swoją powinność to poniekąd zaszczyt. Ale ścigać się w kalesonach
to, moim zdaniem, typowe niedopatrzenie organizacyjne. Będę o tym pisać&
Pierec wydostał się z tłumu i na chwiejnych nogach powlókł się pustą ulicą. Było
mu niedobrze, bolało w piersiach i wyobra\ał sobie, jak tamci w skrzyniach wyciągają
metalowe szyje ze zdumieniem patrząc na drogę, na tłum w kalesonach i z opaskami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]