Archiwum
- Index
- LeGuin, Ursula K Earthsea SS Coll Tales From Earthsea
- Le Guin Ursula K. Ziemiomorze 01 Czarnoksieznik z Archipelagu
- Celme Michelle Jezioro wspomnieśÂ„
- May Karol Lew krwawej zemsty
- Nietzsche Fryderyk Wilhelm Z genealogii moralnośÂ›ci
- Eo Oslak, Vinko La malbabela jaro
- DePalo_Anna_ _Szesciu_wspanialych_04_ _Niechciana_milosc
- Morgan Sarah Naszyjnik z brylantem 2
- Montgomery Lucy Maud Okruchy śÂ›wiatśÂ‚a
- Connelly Michael Harry Bosch Miasto kośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miała bladą cerę, lecz jej włosy były ciemne. Wciąż były ciemne i niemal całkiem pozbawione
nitek siwizny. Umyła je używając wody, którą grzała, aby uprać w niej odzież, bowiem postano-
wiła poświęcić ten dzień na pranie, skoro Ged odszedł i jej dobra reputacja była bezpieczna. Wy-
suszyła włosy na słońcu, szczotkując je. W gorący, wietrzny poranek, iskry podążały za szczotką
i cichutko strzelały na rozwianych końcach włosów kobiety.
Therru podeszła i stanęła za nią przyglądając się jej. Tenar odwróciła się i ujrzała ją tak przejętą,
że niemal drżącą.
- O co chodzi, ptaszynko?
- Latający ogień - powiedziało dziecko z obawą albo triumfem. - Na całym niebie!
- To tylko iskry z moich włosów - odrzekała trochę zaskoczona Tenar. Therru uśmiechnęła się.
"Chyba nigdy wcześniej tego nie robiła" - pomyślała kobieta. Dziewczynka wyciągnęła obie ręce,
tę całą i tę poparzoną, jak gdyby chciała dotknąć i podążyć za lotem czegoś, co było wokół roz-
puszczonych, unoszących się na wietrze włosów Tenar.
- Ognie, wszystkie latające - powtórzyła i zaśmiała się.
W tym momencie Tenar po raz pierwszy postawiła sobie pytanie - jak Therru ją widzi, jak widzi
świat? I zdała sobie sprawę z tego, ze nie wie, że nie może wiedzieć, co widzi się okiem, które
zostało wypalone. I wróciły do niej słowa Ogiona: "Będą się jej lękać", lecz nie odczuwała stra-
chu przed dzieckem. Zamiast tego ponownie wyszczotkowała włosy, energicznie, tak żeby pole-
ciały iskry, i raz jeszcze usłyszała ochrypły, radosny śmiech.
Uprała prześcieradła, ścierki do naczyń, swoją bieliznę i zapasową suknię oraz sukienki Therru i,
upewniwszy się, że kozy są na pastwisku, rozłożyła to wszystko na łące, aby wyschło na trawie.
Obciążyła rzeczy kamieniami, gdyż porywisty wiatr wiał z pózno letnią gwałtownością.
Therru rosła. Wciąż była mała i szczupła jak na swój wiek -musiała mieć około ośmiu lat - lecz w
ciągu ostatnich paru miesięcy, kiedy jej rany w końcu się zagoiły i nie sprawiały bólu, zaczęła
więcej biegać tu i tam i więcej jeść. Szybko wyrastała ze swoich ubrań, które donaszała po naj-
młodszym dziecku Lark, pięcioletniej dziewczynce.
Tenar pomyślała, że mogłaby pójść do miasteczka, pogawędzić z Tkaczem Fanem i zobaczyć,
czy nie ma on resztek tkaniny, które dałby w zamian za pomyje, które ona wysyła dla jego świń.
Chciałaby uszyć coś dla Therru. I chciałaby również porozmawiać z Fanem. Zmierć Ogiona i
choroba Geda zatrzymywały ją z dala od miasteczka i ludzi, których tam znała. Odciągały ją jak
zawsze od tego, co znała, co potrafiła robić, od świata, który wybrała by w nim żyć - świata nie
królów i królowych, potężnych mocy i dominiów, wyższych kunsztów, podróży i przygód, lecz
zwyczajnych ludzi robiących zwyczajne rzeczy, jak wychodzenie za mąż, wychowywanie dzieci,
prowadzenie gospodarstwa, szycie i robienie przepierki. Pomyślała to z pewnego rodzaju mści-
wością, jak gdyby chciała, żeby usłyszał ją Ged, który bez wątpienia znajdował się teraz w poło-
wie drogi do Doliny Zrodkowej. Wyobraziła go sobie na drodze, nie opodal doliny, w której ona i
Therru spały. Wyobraziła sobie szczupłego mężczyznę o włosach koloni popiołu, idącego samot-
nie i w milczeniu, z połową bochenka chleba czarownicy w kieszeni i brzemieniem cierpień w
sercu.
"Być może nadszedł czas, żebyś się dowiedział - pomyślała. - Czas, żebyś się dowiedział, że nie
nauczyłeś się niczego na Roke!"
Kiedy tak przemawiała do niego w myślach, inne wyobrażenie przyszło jej do głowy. Zobaczyła
obok Geda jednego z mężczyzn, którzy stali na tej drodze czekając na nią i Therru. Mimowolnie
krzyknęła: - Ged, uważaj! - bojąc się o niego, nie miał bowiem przy sobie nawet kija. To nie tego
wielkiego typa o owłosionych wargach ujrzała, lecz innego spośród nich, dość młodego mężczy-
znę w skórzanej czapce, który intensywnie wpatrywał się w Therru. Myślała o tym wszystkim, a
kiedy upewniła się, że Therru jest z Heather, wyruszyła do miasta. Podniosła wzrok, by ujrzeć
małą chatkę tuż obok domu Fana, w której mieszkała, kiedy tutaj żyła. Pomiędzy nią a domem
przechodził jakiś człowiek. Był to mężczyzna, którego pamiętała, wyobrażała sobie, mężczyzna
w skórzanej czapce. Mijał chatkę i dom tkacza. Nie widział jej. Obserwowała, jak nie zatrzymu-
jąc się szedł ulicą miasteczka. Zmierzał albo do zakrętu drogi, albo do dworu. Tenar śledziła go z
pewnej odległości, dopóki nie przekonała się, jaki wybrał kierunek. Poszedł dalej, pod górę, w
kierunku posiadłości Władcy Re Alb i, a nie drogą, którą szedł Ged.
Zawróciła, zatem i złożyła wizytę staremu Fanowi. Choć prawie pustelnik, jak wielu tkaczy, Fan
był na swój nieśmiały sposób uprzejmy dla kargijskiej dziewczyny i jednocześnie czujny. Duż
ludzi strzegło jej reputacji! Fan, teraz niemalże ślepy, miał terminatorkę, która wykonywała
większość roboty tkackiej. Cieszył się, że ma gościa. Usiadł uroczyście na starym rzezbionym
krześle, pod przedmiotem, od którego pochodziło jego imię użytkowe: bardzo dużym, malowa-
nym wachlarzem, skarbem jego rodziny - darem, jak głosiła fama, hojnego korsarza dla jego
dziadka za pośpieszne utkanie żagla w czas potrzeby.Rozłożony wachlarz wisiał na ścianie. Deli-
katnie malowani mężczyzni i kobiety, w przezroczystych różowych, jadeitowych i lazurowych
szatach, wieże, mosty i chorągwie Wielkiego Portu Havnor - wszystko to Tenar widziała wiele
razy. Często przyprowadzano tu podróżnych, żeby obejrzeli wachlarz. Wszyscy zgodnie twier-
dzili, że jest to najpiękniejsza rzecz w miasteczku. Podziwiała go wiedząc, że sprawi to przyjem-
ność staremu człowiekowi, a także dlatego, że rzeczywiście był bardzo piękny, zaś starzec rzekł:
- Niewiele równie pięknych rzeczy widziałaś w swoich podróżach, co?
- Nie, nie. W Dolinie Zrodkowej nie ma niczego podobnego -odrzekała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]