Archiwum
- Index
- Roberts Nora Przerwana gra(1)
- Bahdaj Adam Stawiam na Tolka Banana
- James Susanne Dziedzic z Kornwalii(1)
- 1060. Way Margaret Zapisane w gwiazdach
- Dickens Charles OpowieśÂ›ć‡ wigilijna (pdf)
- Wilder_Quinn_Samotnik_z_wyboru
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagera 01 PowiedziaśÂ‚abym ci, śźe cić™ kocham ale
- Mini Cooper Service Reset Procedure R56 R57 Oil Service Rese vidande
- Lauren Dane Cascadia Wolves 01 Enforcer
- Andre G
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A może i zagranica, kto wie? - dodał Krzyś Słonecki. - To ci dopiero sensacja!
Wezbraną falę entuzjazmu zahamował nieco prezes klubu, pan Aopotek.
- Wy, proszę ja kogo, nie gorączkujcie się zanadto, bo to może się zle skończyć - powiedział
przeczesując gęstą siwiejącą czuprynę. - Nie zważajcie na mikrofony, bo mikrofony nie będą za was
grać. Musicie pamiętać o jednym: mecz jest poważny, trzeba wyciągnąć się z portek, proszę ja kogo,
żeby go wygrać...
- To racja - podjął Stefanek. - Musicie pamiętać o założeniu taktycznym. Jeszcze raz powtarzam:
nie możecie biegać wszyscy za piłką jak stado baranów, każdy pilnuje swej pozycji. Między liniami
musi być stała łączność. Gdy napastnik atakuje, łącznicy muszą cofnąć się pod bramkę, by wzmocnić
obronę. Pamiętajcie o tym, a wtedy możecie grać spokojnie, bez nerwów. A to najważniejsze.
Z boiska nadbiegł Oleś Kołpik.
- Chłopcy, wychodzimy na boisko! Zaczyna się mecz.
Ustawili się rzędem. Na przedzie kapitan drużyny Mandżaro, za nim bramkarz Perełka, a dalej
cała drużyna według wzrostu.
Na znak Mandżaro wbiegli na boisko. Przywitał ich szum oklasków i głośne okrzyki kibiców.
- Syrenka ! Syrenka ! Syrenka ! - rozlegało się miarowe skandowanie. Chłopcy ustawili się
przed trybunami. Maniuś stał obok Ignasia Paradowskiego. Trącił go łokciem.
- Ależ mam pietra! - szepnął. Ignaś uśmiechnął się.
Ja też, bracie. Ale to nic. Trzymajmy się! Może wygramy.
Pod drzewami zalegał gęsty, chłodny cień. Chłopcy rozłożyli się na trawie. Odpoczywali po
pierwszej połowie meczu. Jedni popijali z flaszek lemoniadę, inni jedli soczyste gruszki, którymi
częstował Paragon. Wszyscy byli niezwykle zadowoleni. Z wielkim ożywieniem omawiali pierwszą
połowę meczu.
- Dobrze jest - dowodził piskliwie Perełka. - Prowadzimy 2:0. Teraz trzeba tylko utrzymać
wynik.
- Nie cieszcie się zawczasu - wtrącił Ignaś. - Antylopa też prowadziła z nami 2:0, a potem
dostała w kość.
- Nie kracz, nie kracz! - ofuknął go Mandżaro. - Jeżeli zagramy tak jak do przerwy, to
powinniśmy wygrać.
- I będziemy w półfinałach - podjął uradowany Pająk.
Paragon milczał, jak przystało bohaterowi pierwszej połowy meczu. Strzelił obie bramki. Wodził
rozpromienionym wzrokiem po twarzach kolegów i czekał na oznaki uznania. Tymczasem pierwszy
pogratulował mu pan Sosenka. Zbliżył się do niego z rozwartymi ramionami.
- Paragon, chłopcze kochany - wołał dysząc ciężko - uratowałeś honor Woli! Te twoje bramki
były pierwszej klasy. Za każdą stawiam po meczu duże czekoladowe lody.
- Gra się, panie szefie - mruknął lewo skrzydłowy i utonął w ramionach fryzjera.
- Moja szkoła, moja szkoła, Paragon - rozpływał się pan Sosenka w radosnych pochwałach. - Ja
ciebie uczyłem, jak się strzela bramki. Zdobędziesz jeszcze jedną, to dostaniesz ode mnie trampki.
Nauczcie tych patałachów z Pragi, jak się gra w piłkę nożną. Pokażcie im, jak grają chłopcy z Woli.
- Załatwione, panie szefie - uśmiechnął się Paragon i wbił zęby w soczystą gruszkę. - Zna się pan
na towarze. Te witaminy w charakterze gruszek pierwsza klasa. Pewno od pani Wawrzynek?
Do chłopców zbliżył się wysoki mężczyzna w szarym, sportowym garniturze i wodząc po nich
wzrokiem, zapytał:
- Który to z was Marian Tkaczyk?
- Ja, a co? - Paragon zerwał się i stanął przed nieznajomym. Ten wyjął z kieszeni zmiętą kartkę i
pokazał ją chłopcu.
- Czy to ty podpisałeś to zgłoszenie?
Maniuś zbladł. Nie spodziewał się, żeby Wawrzusiak poruszył sprawę zgłoszenia w komitecie
organizacyjnym.
- Ja... - wyjąkał cicho.
Jegomość spojrzał na niego ostro.
- To dlaczego grasz w Syrence ?
- Ja zawsze w Syrence grałem.
- A to zgłoszenie?
Maniuś z szeroko rozwartymi oczami patrzył na kartkę. Co powiedzieć temu człowiekowi? Jak
mu wytłumaczyć cały przebieg skomplikowanych wydarzeń? Czy on to zrozumie? Z kłopotliwej
sytuacji wybawił go Stefanek. Podszedł do jegomościa w szarym ubraniu i powiedział:
- Ja wiem o tym zgłoszeniu. Jestem opiekunem i trenerem drużyny. Zaręczam panu, że to
nieporozumienie. Wyjaśnię sam w komitecie organizacyjnym.
- No dobrze - rzekł jegomość patrząc z zakłopotaniem na kartkę. - Musimy jednak zbadać tę
sprawę, gdyż wpłynął protest z Huraganu . Oni twierdzą, że Tkaczyk jest ich graczem i nie może
grać w Syrence .
- Ja nigdy u nich nie grałem! - zawołał oburzony Maniuś. - Niech pan szanowny zapyta chłopców.
Oni mnie chcieli legalnie skaperować.
Stefanek odsunÄ…Å‚ go lekkim ruchem.
- Uspokój się. Ja wszystko wyjaśnię. - Następnie zwrócił się do członka komitetu: - Biorę na
siebie odpowiedzialność. A jeśli ma pan jakieś wątpliwości, to proszę zapytać redaktora
Chudyńskiego. On dokładnie zna całą sprawę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]