Archiwum
- Index
- Chmielewska Joanna (1993) Duch
- Przeciwko babom Joanna Chmielewska
- Chmielewska Joanna Skradziona kolekcja
- Joanna Chmielewska Harpie
- Chmielewska Joanna Jak wytrzymaÄ z mÄĹźczyznÄ
- 12. 3 PADZIERNIK WTRĽCANIE SIĘ, NAPRAWIANIE I WSZYSTKO PORODKU
- Cristofari Rita Wszystkie jesteĹcie niewierne
- McMahon Barbara Wszystko od nowa
- Barrett Gail NaleĹźÄ do Ciebie
- Strugacki Arkadij i Borys Slimak na zboczu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
***
- Muszę ci się do czegoś przyznać - powiedziała Agata,
gdy ciotka, po randce z kuferkiem, zaczynała przypominać już
siebie.
- No, no? - Muśnięciami kredki Nina uwydatniła jeszcze
pieprzyk na policzku.
- Zrobiłam u ciebie bałagan. Wybebeszyłam szufladę i nie
zdążyłam poukładać koszul z powrotem.
Ciotkę przestało nagle interesować lusterko.
- Spieszyłaś się? - zapytała.
- Nie.
- To co się stało?
Agata pokręciła się na krzesełku.
- Nie wiem. Chyba mi się coś przywidziało. Twarz ciotki
spoważniała i był to dla Agaty tak nowy, dziwny widok, że
omal nie parsknęła śmiechem.
- Co się stało w sypialni? - zapytała Nina siostrzenicę. -
Opowiedz dokładnie.
Zrelacjonowała więc szczegółowo, co jej się przytrafiło. Z
perspektywy jasnego dnia i pełnej ludzi sali, wczorajsze
wydarzenia wydawały się już Agacie mało straszne. Tylko
czekała, aż krewna rugnie ją za tchórzostwo i wybujałą
wyobraznię.
- Nie powinnam była cię tam posyłać - stwierdziła jednak
ciotka całkiem poważnie. - Nie w twoim stanie.
- Słucham?!
- Agatko, myślisz, że nie wiem, że jesteś w ciąży?
Przypuszczałam już wtedy, w sierpniu, kiedy mnie
odwiedziłaś. Nie zaprzeczaj - ucięła, widząc, że siostrzenica
zamachała rękami. - Za chwilę urośnie ci brzuch. I co
powiesz? %7łe przytyłaś?
Nie odpowiedziała.
- Z dzieckiem wszystko okej?
- Chyba tak - mruknęła Agata. - Pojutrze mam wizytę.
- Chodzisz do Matejczak?
- Nie. Do Dziada. Znaczy: do Knapińskiego. Matejczak
ma łapy jak goryl. Kiedy raz mnie zbadała, miałam wrażenie,
że poprzestawiała mi anatomię.
Ciotka zachichotała.
- No, delikatna to ona nie jest. Nawet kury szkoda by jej
było dać do macania... Zaraz. A czyje to jest właściwie
dziecko? - Ocknęła się nagle i zorientowała, o czym tak
właściwie jest mowa.
Agata zamilkła. Czuła się już i tak wystarczająco głupio z
powodu sposobu, w jaki zaszła w ciążę, żeby jeszcze każdemu
tłumaczyć to z detalami. Stała się nagle bardzo zmęczona i
zniechęcona. Tak bardzo, że nie była w stanie dłużej
rozmawiać z ciotką. Ani o ciąży, ani o niebieskim samolocie.
Nie dzisiaj.
- Przepraszam. Porozmawiamy o tym innym razem. -
Wstała z krzesła i wyszła.
Po raz pierwszy ostatnie słowo nie należało do Niny. Ale
akurat w tym momencie nie czuła z tego powodu żadnej
satysfakcji.
***
Kiedy otworzyli ten sklep? - zastanowiła się, patrząc na
fioletowy napis: Wszystko dla Twojego dziecka". Jeszcze
niedawno była tu przecież pizzeria Brando" - przywoływała
w myślach widok nieciekawej, rdzawobrązowej witryny i
wąskich drzwi.
Weszła do środka, jakby sterował nią niewidzialny
magnes. Najwyrazniej zadziałała magia napisu; duże litery w
nazwie zapewniły Agatę, jak ważne jest jej dziecko. Jej
własne dziecko. No, skoro mają tu wszystko... W sumie dużo
za wcześnie na gromadzenie wyprawki, ale pooglądać zawsze
można.
Wnętrze przypominało labirynt - tak gęsto zastawione
było wieszakami, stojakami i półkami. Agata zignorowała
rozlokowany zaraz przy wejściu dział z zabawkami (kolejny
chwyt Feng Shui albo - jeśli ktoś woli - psychologiczny, a
jeszcze trafniej: skuteczna pułapka na objuczonych dziećmi i
zakupami rodziców) i poszła w stronę dziecięcych ubranek.
Czego tu nie było! Niewtajemniczona jeszcze w branżowe
nazewnictwo, ze zdziwieniem oglądała pajace, bodziaki i
czapeczki. Różniło się to wszystko od zapamiętanych przez
nią kaftaników, śpioszków i becików, w których nosiła swoje
lalki. Będzie musiała poczytać o współczesnym niezbędniku
dla niemowlaka. I chyba poszukać tańszych ubranek, bo ceny
tych tutaj przekraczały jej możliwości finansowe. Na przykład
to coś, co wyglądało jak cienki kombinezon, kosztowało od
czterdziestu złotych za sztukę!
Z żalem przebierała dłonią wśród ślicznych, kolorowych
koszulek, oglądała welurowe czapeczki, kierując się powoli do
wyjścia. Rzeczywiście mogłaby tu kupić wszystko dla
swojego dziecka. Mogłaby... gdyby tylko miała pieniądze. Po
raz pierwszy przeraziła ją myśl o samotnym wychowywaniu
dziecka. Może i będzie umiała dać mu miłość, ale przecież
reszta też jest ważna.
Po lewej stronie zauważyła niewielki wieszak z napisem
PROMOCJA. Wisiały na nim najróżniejsze ubranka w
pojedynczych rozmiarach. Agacie od razu rzuciła się w oczy
cieniutka, biała bluzeczka, zapinana z boku na zatrzaski.
Sprawdziła cenę - piętnaście złotych. Na tyle mogła sobie
pozwolić, a poza tym ręce same wyciągały się po akurat tę
koszulkę.
Zwiat pojaśniał o mały ciuszek, schowany w torebce.
Dzisiejsze spotkanie z ciotką przestało irytować, a KatJa nie
straszyła już na Kasztanowej, zaklejona fotką przystojnego
budowlańca w samych tylko ogrodniczkach.
I jeszcze piknęła komórka: Smutno, bo milczysz. I zimno
tak... Odezwy się, proszę. M.
Był ktoś, dla kogo była ważna. Może tylko w seksualny
sposób, ale jednak. Czy naprawdę szła już jesień? Agacie
zrobiło się jakoś tak wiosennie. Uśmiechnęła się do siebie,
zaczęła pisać SMS - a, ale po chwili zmieniła zdanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]