Archiwum
- Index
- Sykat Joanna Wszystko dla Ciebie
- Chmielewska J. Romans wszechczasĂłw
- Przeciwko babom Joanna Chmielewska
- Chmielewska Joanna Skradziona kolekcja
- Joanna Chmielewska Harpie
- Chmielewska Joanna Jak wytrzymać z mężczyzną
- Austen, Jane Mansfield Park
- Hesse Hermann Wilk stepowy
- 312. DUO Sanderson Gill Nowe zycie
- 06 Nagie kosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma o żadnych atrapach, nie może być pusty w środku. A nawet gdyby, to co? Duch siedzi na
dachu i opuszcza na dół łańcuchy na sznurku? To co to jest, duch kominiarza?
Nie wiem. Rozłupałabym ten słup.
Matko Boska powiedziała Okrętka ze zgrozą.
Januszek wrócił z sali balowej niezadowolony, bo zmarzł niepotrzebnie. Ducha nie
widział. Skłonny był wziąć udział we wszystkich przedsięwzięciach, dających szansę
rozwikłania tajemnicy. Z zapałem godził się na zrywanie płyt, rozłupywanie słupa, a nawet na
wysadzenie zamku w powietrze.
Ale w powietrze to dopiero ostatniego dnia zastrzegł się. Musimy gdzieś
mieszkać, a na dworze za zimno&
Całkowita obojętność widma w stosunku do stłuczonej lustrzanej tafli i obecnej pod nią
blachy z jednej strony odrobinę osłabiła zainteresowanie zagadkowym wzmocnieniem, z
drugiej jednakże dodała śmiałości. Niewątpliwie był to jakiś nowy element, przez nikogo
jeszcze nie badany. Nie budził wielkich nadziei, ale na wszelki wypadek należało nim się
zająć. Januszek proponował przewiercenie kilku otworów, przez które może udałoby się
zajrzeć.
Mam wiertarkę zakomunikował zachęcająco. Przywiozłem. Wiertła też.
ElektrycznÄ…?
No, a jaką? Na węgiel drzewny& ?
I do czego ją chcesz podłączyć? Najbliższe gniazdko o kilometr!
Przedłużacze&
Za mało, nie wystarczą. Sięgną ledwie do połowy drogi.
Spróbujmy kupić podsunęła Tereska, uparcie trwająca przy swoich poglądach na
znaczenie lustra. Może będą w sklepie. Albo od kogoś pożyczyć&
Zabiegi, zmierzające do dalszej dewastacji ściany, trwały cały dzień. Cel osiągnięto
wieczorem, niezmiernie przejęty Januszek ze średnim wysiłkiem wywiercił w żelaznej płycie
trzy małe otworki. Pierwszy zajrzał przez jeden, przyłożywszy do niego oko, podczas gdy do
dwóch pozostałych przytknięto latarki.
Coś niby widać, ale właściwie to nic oznajmił niepewnie, odchylając głowę.
Mnie się zdaje, że pustka to nie jest.
Zajrzeli wszyscy kolejno. Ocena Januszka okazała się trafna, zobaczyć nie udawało się nic,
ale pustka to jednak nie była. Wetknięty do jednej z dziurek cienki szpikulec napotykał jakiś
opór. Tak byli tym zajęci, że potępieńczy dzwięk usłyszeli dopiero, kiedy wzniósł się w górę i
załomotał na poziomie komnaty. Narzędzia pracy wyleciały im z rąk, Okrętka nagle
zaszczękała zębami.
Cicho& ! wyszeptała Tereska.
Właśnie nie cicho! rozzłościł się Zygmunt. Wszyscy ciągle cicho i cicho, raz
bądzmy głośno!
Zpiewać& ? spytał z powątpiewaniem Januszek.
W każdym razie odsuńmy się stąd powiedziała niepewnie Tereska. To jest jego
miejsce. I te dziury&
Usunęli się w kąt przy ścianie od strony tarasu. Zygmunt poszedł na to ustępstwo, ale
przechodząc przez komnatę głośno tupał. Czekali w milczeniu, do śpiewu nikt jakoś nie miał
ochoty. Zygmunt tylko chwilami mamrotał coś pod nosem. Napięcie rosło.
Hej& ! zawołał nagle Januszek zduszonym szeptem. Patrzcie& ! Odwrócili się
wszyscy jak na komendę, Januszek wskazywał taras. W słabym świetle pałacowej latarni na
drugim końcu przechadzał się duch. Słupy rzucały cień, biała postać pojawiała się to w jednej,
to w drugiej plamie światła. Poruszała się łagodnymi ruchami, chwilami blednąc nieco,
chwilami zatrzymujÄ…c siÄ™ i materializujÄ…c intensywniejszÄ… bielÄ….
Podejdzmy bliżej zarządzi} szeptem Zygmunt. Poświecimy& Przekroczył
zrujnowany próg dziury, za nim znajdowali się Tereska i Januszek. Okrętka pozostała z tyłu,
na krótki moment tylko otworzyła oczy, po czym zamknęła je ponownie. Stała, trzymając się
muru, pełna wahania, co zrobić. Spojrzeć i narazić się na ten widok& ? Przełazić z
zamkniętymi oczami& ? Nic nie zrobić, zostać tu, gdzie jest& ?
Zygmunt uczynił tylko jeden krok. Srebrzystobiałe widmo wyrosło mu nagle tuż przed
samym nosem tak gwałtownie, że nie zdążył się opanować. Rzucił się w tył i wpadł na
Tereskę, która wydała zdławiony okrzyk, również rzuciła się w tył i wpadła na Januszka.
Januszek okrzyków nie wydał, zastawił się rękami i z konieczności miotnął się do tyłu jako
trzeci. Odepchnął Okrętkę od muru, potknął się i wylądował w komnacie na siedząco.
Zygmunt pohamował głupie odruchy i pozostał w progu. Odepchnięta Okrętka na moment
otworzyła oczy, ujrzała białą postać, kiwającą się gniewnie przed jej bratem, z rozpaczliwym
jękiem odskoczyła jeszcze bardziej w tył i zamarła na środku sali, znów ze ściśle
zamkniętymi oczami, poprzysięgając sobie więcej ich nie otwierać. Ciche jęki wydawała
nadal, nie zdajÄ…c sobie z tego sprawy.
Biała postać przed Zygmuntem znikła równie nagle, jak się pojawiła, Zygmunt nie zdążył
jej nawet oświetlić. Stał w progu dziury, zdezorientowany i wściekły i rozglądał się po tarasie.
Tereska i Januszek ponownie stanęli za jego plecami.
I co& ? wyszeptał Januszek.
Nic warknął Zygmunt. Chała. Nie ma go.
Taras był pusty, duch znikł. Czekali, rozglądając się dookoła, zdenerwowani i pełni
rosnącego napięcia. Januszek obejrzał się nagle do tyłu i aż się zachłysnął. Odezwać się nie
zdołał, ale Tereska i Zygmunt odwrócili się również błyskawicznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]