Archiwum
- Index
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 3 Strażnicy
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- Howard Robert E. Bogowie Bal Sagoth
- Howard Robert E. Ludzie Czarnego Kregu
- Howard Robert E. Dolina Grozy(1)
- Heinlein Robert A. WÅ‚adcy marionetek
- Heinlein, Robert A Starman Jones
- 135. Roberts Alison Dobre rokowania
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dem liter. Charakteryzuje siÄ™ brakiem powietrza.
194 Z NAKAZU SDU
- Idealnie - mruknęła Rachel, przenosząc wzrok
na blondynkę, która rozpłaszczyła biust na blacie.
- Chyba próżnia.
- No nie, dobra jesteÅ›.
- Harry, jestem cudowna. - Jej uśmiech przypra
wił go o rumieńce. - Miej wszystko na oku. Muszę
pogadać z Nickiem.
Pete smętnym wzrokiem spojrzał za oddalającą się
Rachel.
- Gdybym był o dwadzieścia lat młodszy, ważył
z piętnaście kilo mniej, nie miał żony, która na krok
mnie nie puszcza, i miał jeszcze trochę włosów...
- Tak. Piękne marzenia... - Harry gestem zamó
wił jeszcze jedną kolejkę.
Rachel weszła do kuchni. Tutaj zawsze pachniało
jak w niebie.
- Co masz dziÅ› dobrego, Rio?
- U mnie wszystko jest dobre. - Rio wytarł ręce
o fartuch. - Ale dziś wyjątkowo mi się udał smażony
kurczak.
- Skąd wiedziałeś, że o tym marzę? Cześć, Nick.
- Czuła się jak w domu, jak w kuchni u matki. Oparła
się o blat, gdzie Nick ustawiał naczynia. - Jak leci?
~ Umyłem już sześć tysięcy osiemdziesiąt dwa
talerze - odparł z uśmiechem. - Zack mówił, że dzi
siaj wpadniesz. Czekałem na ciebie.
Rio podał jej talerz ze smażonym kurczakiem, kar
toflami i surówką z kapusty.
Z NAKAZU SDU 195
- Gdybym przychodziła tu częściej, przestałabym
się mieście w drzwiach.
- Jedz. - Rio wskazał na jej talerz kopystką, po
czym przerzucił hamburgery. - Kobieta musi mieć
biodra.
- Oj, wykraczesz. - Rachel traciła silną wolę, kie
dy Rio podawał jej przyprawionego przez siebie kur
czaka. Zaczęła jeść na stojąco. -Nie ma nic lepszego
- powiedziała z pełnymi ustami i odwróciła się do Ni
cka. - Chciałeś się ze mną widzieć w jakiejś konkret
nej sprawie?
- Nie. - Pogłaskał ją po włosach. - Po prostu
chciałem cię zobaczyć.
O Boże!
- Nick, naprawdę myślę...
- Mamy jeszcze dwa tygodnie.
- Wiem. Właściwie już rozmawiałam z prokurato
rem o twoich postępach. Nie będzie protestował, kie
dy sędzia Beckett będzie orzekała wyrok z zawiesze
niem i nadzór sądowy.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, ale nie
o tym mówiłem.
No tak. Za długo odwlekała tę rozmowę.
- Rio, muszę z nim pogadać. - Odstawiła talerz.
- Poradzisz sobie, jeśli pójdziemy na chwilę na
górę?
- Nie ma problemu. Po prostu jak wróci, będzie
musiał zmywać dwa razy szybciej.
196 Z NAKAZU SDU
Będę rzeczowa, obiecywała sobie Rachel, gdy
weszli na schody. Będę logiczna, będę nad sobą pa
nować.
- Dobrze, Nick - rzekła, gdy zamknęli za sobą
drzwi. I to było wszystko, co zdążyła powiedzieć, bo
w tej samej sekundzie Nick obsypał jej twarz poca
łunkami. - Przestań - wydusiła stłumionym głosem
i oparła ręce na jego ramionach.
- Tęskniłem za tobą. - Kiedy cofnęła się o krok,
Nick opuścił ręce. - Tak dawno już nie byliśmy sami.
- Och, Nick... Zrobiłam straszny błąd. Miałam
nadzieję, że to się samo rozwiąże. - Bezradnie opu
ściła ręce. - Nie chcę ci sprawić przykrości.
- O czym mówisz?
- O mnie i o tobie. O tym, że uważasz nas za parę.
- Odwróciła się, mając nadzieję, że znajdzie właści
we słowa. - Próbowałam już raz ci to wytłumaczyć,
ale nic z tego nie wyszło. Widzisz, w pierwszej chwili
byłam zdziwiona, że myślisz o mnie... Och, teraz też
nie idzie mi lepiej.
- Dlaczego po prostu nie powiesz, o co ci chodzi?
- Zależy mi na tobie nie tylko jako kliencie, ale
jako człowieku.
- Mnie też na tobie zależy. -- W jego oczach poja
wił się błysk, który znała aż nadto dobrze. Kiedy
zrobił krok w jej kierunku, podniosła ręce.
- Ale nie w ten sposób, Nick. Nie...
- Nie interesuję cię. - Jego twarz stężała.
Z NAKAZU SDU 197
- Ależ skąd. Interesujesz mnie, ale nie tak, jak byś
chciał.
- No, teraz rozumiem. - Starał się grać mocnego
i włożył kciuki do kieszeni spodni. - Uważasz, że
jestem za młody.
- To nie ma znaczenia. Powinno mieć, ale ty nie
jesteś typowym nastolatkiem. - Westchnęła głęboko,
przypomniawszy sobie jego pocałunki.
- A więc o co chodzi? Nie jestem w twoim typie?
W tej chwili był tak podobny do Zacka, że z trudem
powstrzymała uśmiech.
- Też nie to. - Było jej przykro, że go rani, ale nie
mogła postąpić inaczej. - Do ciebie czuję to, co do
moich braci. Nie chcesz tego, ale tylko tyle potrafiÄ™ ci
dać. - Chciała dotknąć jego ramienia, lecz bała się, że
strząśnie jej rękę. - Przepraszam, że nie powiedzia
łam ci tego kilka tygodni temu. Ale nie wiedziałam
jak.
- CzujÄ™ siÄ™ jak idiota.
- Nie myśl tak. - Mimo woli wyciągnęła do niego
ręce. - Nie ma powodu. Po prostu pociągałam cię,
więc pozwoliłeś sobie na szczerość. - Spróbowała się
uśmiechnąć. - Byłam zaskoczona i przestraszona, ale
pochlebiło mi to.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]