Archiwum
- Index
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 3 Strażnicy
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- Howard Robert E. Bogowie Bal Sagoth
- Howard Robert E. Ludzie Czarnego Kregu
- Howard Robert E. Dolina Grozy(1)
- Heinlein Robert A. Władcy marionetek
- Heinlein, Robert A Starman Jones
- 135. Roberts Alison Dobre rokowania
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Taj objął siostrę ramieniem i dopiero wtedy zauważył stojącego obok mężczyznę.
- Hej, Mac. - Podał mu rękę, nie puszczając Jess.
- Jak siÄ™ masz?
- Dziękuję, świetnie.
Mac przyjął powitanie z lekkim rozbawieniem. Dobrze wiedział, jaki Taj ma stosunek
do swojej małej siostrzyczki, która miała już dwadzieścia siedem lat i była matką. Kiedy dwa
lata temu się pobrali, Mac zdał sobie sprawę, że musi uszanować szczególną więz, łączącą to
kochające się rodzeństwo. Sam, będąc jedynakiem, po trosze zazdrościł żonie. Dwa lata
rodzinnych kontaktów zmniejszyło nieufność Taja wobec mężczyzny, który poślubił jego
siostrę, ale jej nie zlikwidowało. Nie łagodził również sytuacji fakt, iż Mac był o piętnaście lat
starszy od Jess i że zabrał ją do dalekiej Kalifornii, gdzie prowadził badania i miał własną
firmę. Na dodatek wolał szachy od tenisa. Mac nie miałby szans zbliżyć się do Jessiki
Starbuck nawet na metr, gdyby nie był siostrzeńcem Martina Dericka.
Drogi wujek Martin, pomyślał, spoglądając na swoją śliczną żonę. Taj zauważył pełne
miłości spojrzenie szwagra i zsunął rękę z ramion Jess.
- Gdzie jest Pete? - zwrócił się do Maca. Mac docenił gest i uśmiechnął się.
- Z babcią. Lubią przebywać ze sobą.
Jess roześmiała się swoim nieco rubasznym, zarazliwym śmiechem. Obaj mężczyzni
uwielbiali ten śmiech.
- Ledwo skończył rok, a już pruje jak błyskawica. Mama jest przerażona. Przesyła ci
całusy - powiedziała. - Wiesz, że nie lubi długich podróży samolotem.
- Wiem. - Taj pochylił się nad ławką, żeby zapakować rakietę do torby. -
Rozmawiałem z mamą wczoraj wieczorem. Ani słowem nie wspomniała, że przyjedziecie.
- Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę. - Jess wsunęła rękę pod ramię małżonka. - Mac
uznał, że Paryż to idealne miejsce na drugi miesiąc miodowy.
Spojrzała czule na męża i przylgnęła do niego w mocnym uścisku.
- Chciałem, żeby odpoczęła od malucha przez dwa tygodnie. - Mac mrugnął
porozumiewawczo do Taja - Okazałeś się świetną przynętą. - Pochylił się i cmoknął Jess w
czubek głowy. - Pete to jej oczko w głowie.
- Och, przesadzasz - oburzyła się, ale w kącikach jej ust igrał dumny, macierzyński
uśmiech. - No, może jest w tym trochę racji. Pete jest takim bystrym malcem!
Mac wyjął starą, wysłużoną fajkę.
- Jess najchętniej wysłałaby go do Harvardu jeszcze w pieluchach.
- Dopiero w przyszłym roku - dodała skwapliwie Jess. - Ale mówmy o tobie, mistrzu
rakiety. - Spojrzała uważnie na brata. Co znaczą te podkrążone oczy? Jess zastanawiała się
nad tym przez chwilę, aż wreszcie uznała, że szuka dziury w całym. W końcu miał za sobą
wyczerpujący mecz. - Martin jak zwykle będzie z ciebie dumny.
- Miałem nadzieję, że pojawi się na zawodach. - Taj spojrzał w kierunku pustych
trybun. - Przed każdym meczem wypatruję go na widowni.
- Chciałby tu być. Gdyby istniał jakiś sposób, żeby przełożyć datę rozprawy. - Jess
zamilkła, ale po chwili uśmiechnęła się lekko. - Razem z Makiem będziemy reprezentować
rodzinÄ™.
Taj zarzucił torbę na ramię.
- Poradzicie sobie. Gdzie się zatrzymaliście?
- W... - Słowa ugrzęzły Jess w gardle, gdy spostrzegła smukłą blondynkę idącą na
przełaj przez kort. Podniosła dłoń do twarzy, jakby chciała odgarnąć z czoła niesforne
kosmyki. - To Asher - wymamrotała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Taj odwrócił się
gwałtownie. Asher nie zauważyła ich, pochłonięta rozmową z Chuckiem, który, sądząc po ge-
stach, opisywał jej przebieg jakiegoś meczu.
- Tak - powiedział niemal szeptem. - To Asher. - Przypatrywał się liniom jej ciała,
subtelnie podkreślonym luznym dresem. - Nie wiedziałaś, że tu jest?
- Wiedziałam, ale...
Jess była kompletnie zbita z tropu. Nie potrafiła opisać wrażenia, jakie zrobił na niej
widok Asher Wolfe, znów stojącej na korcie. W ułamku sekundy przemknęły jej przed
oczami minione lata. Zobaczyła zimne błękitne oczy, usłyszała stanowczy i opanowany głos.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]