Archiwum
- Index
- Lore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem Numerem Cztery
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- Dunlop Barbara Dziedzic francuskiej fortuny
- James Susanne Dziedzic z Kornwalii(1)
- Heinlein, Robert A Starman Jones
- Jones_L._A._ _Fabryka_strachu
- Clarin, Leopoldo Alas La Regenta I
- Burrows Annie Niemoralna propozycja
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagera 01 PowiedziaśÂ‚abym ci, śźe cić™ kocham ale
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siêgn¹³ po webleya, ale kiedy ju¿ zacisn¹³ na nim palce, ktoS nast¹pi³
mu butem na rêkê. Zawy³ z bólu, podnosz¹c szybko g³owê. Jimbo
przygl¹da³ mu siê z góry, z oczu promieniowa³a nienawiSæ. Indy by³
otoczony, i wszyscy mierzyli do niego ze swej broni. Ze Swie¿ego
rozciêcia na czole krew Scieka³a na poranione oko. Wiêcej krwi s¹-
czy³o siê z górnej wargi.
Prawie ci siê uda³o, koleS, ale tylko prawie oznajmi³ Jim-
bo. Teraz zrobimy ci kilka dziurek. Jimbo odbezpieczy³ rewol-
wer i wtedy w³aSnie wystrzeli³ karabin za jego plecami.
Kim jesteS? krzykn¹³ Jimbo.
KilkanaScie mrocznych sylwetek z karabinami podniesionymi do
góry sta³o tuzin kroków dalej.
Zabi³eS mojego dziadka powiedzia³a jedna z nich. Pójdziesz
z nami.
To ty tak s¹dzisz! krzykn¹³ Jimbo i zacz¹³ do nich strzelaæ.
80
Shannon nie mia³ pojêcia, dlaczego Anglik zszed³ do nich do
kiwy, ale gdy przyjrza³ siê oczom Walcotta, jak nerwowo spogl¹daj¹
w stronê sufitu, zrozumia³, ¿e coS musia³o siê wydarzyæ. Walcott
wydawa³ siê przestraszony, cokolwiek by to by³o.
Co siê dzieje tam, na zewn¹trz? spyta³ Shannon.
Walcott machn¹³ na niego rewolwerem.
Nie twój interes. Kim ty w ogóle jesteS?
Czy to ma dla ciebie jakieS znaczenie, Wally?
Us³yszeli tupot kroków po suficie kiwy.
Brzmi jak parada za¿artowa³ Shannon.
Zamknij siê sykn¹³ Walcott.
Ledwie to powiedzia³, a odezwa³ siê pojedynczy strza³. Shan-
non zacz¹³ liczyæ sekundy. Doszed³ do dwudziestu, gdy wybuch³a
kanonada ognia. We wnêtrzu kiwy brzmia³o to jak wybuchanie zia-
ren kukurydzy.
Walcott wspi¹³ siê po drabinie i odsun¹³ pokrywê.
Chodx tu, Mara!
Kiedy to zrobi³a, wypchn¹³ j¹.
A co ze mn¹, Wally? krzykn¹³ Shannon.
Zaraz siê tob¹ zajmê. Walcott w³o¿y³ broñ do dziury i wy-
strzeli³ trzy razy. To powinno sprawiæ, by siê zamkn¹³. Kopniê-
ciem przykry³ otwór i odepchn¹³ Marê.
Wszyscy miotali siê w poszukiwaniu os³ony i strzelali bez-
³adnie. Mê¿czyznê, stoj¹cego najbli¿ej Indy ego, trafiono w szyjê;
krew sika³a z niego, zatoczy³ ko³o, upad³ na kolana i osun¹³ siê na
Jonesa.
Strzelanina trwa³a kilkanaScie sekund, póxniej rozlega³y siê ju¿
tylko pojedyncze, oddalaj¹ce siê wystrza³y. Indy straci³ poczucie
czasu. Mê¿czyzna, który na nim le¿a³, jêkn¹³ i zamilk³; Indy poczu³
zapach krwi i straszliwy odór Smierci. Odepchn¹³ cia³o od siebie, nie
zastanawiaj¹c siê ju¿ nad jego losem.
Podniós³ g³owê, wci¹¿ oszo³omiony po otrzymanych ciosach.
Przeczo³ga³ siê kilka kroków, po czym powoli stan¹³ na nogi. Krêci-
³o mu siê w g³owie. Czu³ siê niedobrze. Poza mê¿czyzn¹, który na
niego upad³, dostrzeg³ jeszcze trzy inne zakrwawione cia³a.
Blade promienie Swiat³a ksiê¿ycowego rzuca³y blask na pueblo.
Lekki wiaterek szumia³ wSród ruin, jakby po to, by porwaæ ze sob¹
duchy Swie¿o zmar³ych. Indy przeszed³ ponad cia³ami i ruszy³ w stronê
6 Indiana... 81
skraju urwiska. Us³ysza³ kilka kolejnych strza³Ã³w dochodz¹cych z do-
liny, gdzie kanonada wci¹¿ jeszcze trwa³a.
Jones, Jones! krzykn¹³ jakiS g³os z góry. Indy dojrza³ Smit-
ty ego pochylonego nad przepaSci¹. Na Boga, ty ¿yjesz!
Co siê sta³o?
Wszystko widzia³em. Chcia³em ciê ostrzec, ale nic nie mo-
g³em zrobiæ.
Kim oni byli?
Indianie Ute. Musieli mieæ naprawdê powa¿ny powód, ¿eby
tak szaleæ.
Indy!
Rozejrza³ siê dooko³a za upiornym, st³umionym g³osem; us³y-
sza³ go ponownie. Bez w¹tpienia nale¿a³ do Shannona i wydawa³o
siê, ¿e dochodzi gdzieS spod ziemi. Póxniej zauwa¿y³ le¿¹c¹ nieopo-
dal drabinê. Podszed³ do pokrywy i odsun¹³ j¹ na bok. Zajrza³ do
czarnej dziury kiwy.
Jack? Indy dojrza³ strzechê potarganych rudych w³osów, gdy
promieñ ksiê¿yca wpad³ do ciemnego pomieszczenia. Potem mignê³a
mu przed oczami zabrudzona twarz Shannona. By³a umazana w krwi.
Co siê sta³o? Dobrze siê czujesz?
Ze mn¹ wszystko w porz¹dku. Kula trafi³a mnie w ramiê. Prze-
sz³a na wylot. Nie jest xle.
A gdzie Mara?
Nie ma jej. Zabra³ j¹ ze sob¹.
Indy opuSci³ drabinê i pomóg³ Shannonowi wyjSæ.
Kto j¹ zabra³?
Walcott. Twój stary angielski jaskiniowy kumpel z Pary¿a.
Walcott? Trwa³o chwilê, zanim skojarzy³ nazwisko z twa-
rz¹... i nieprzyjemnym wspomnieniem. Roland! JakoS nie czu³
siê zaskoczony.
Nagle huknê³o wiêcej odleg³ych strza³Ã³w.
Muszê pomóc Marze.
Zaczekaj chwilê! krzykn¹³ Shannon. Uwa¿aj na... Ale
Indy znikn¹³ mu z pola widzenia, zanim muzyk dokoñczy³ zdanie.
Indy pêdzi³ w dó³ szlaku, oddala³ siê od Domu Rwierkowego.
Popl¹tane korzenie drzew próbowa³y go podci¹æ. Ga³êzie smaga³y
mSciwie, a macki pn¹czy wyci¹ga³y siê, by dusiæ. Ale nic nie mog³o
zatrzymaæ Jonesa. Gna³ dalej poprzez mroczny, koszmarny krajobraz.
82
Bieg³ ju¿ kilka minut, kiedy zda³ sobie sprawê z tego, ¿e trzyma
w d³oni webleya. Nie móg³ sobie przypomnieæ, kiedy podniós³ re-
wolwer. Musia³ znalexæ Marê i odebraæ j¹ szalonemu Walcottowi.
Tylko to siê teraz liczy³o.
Skupi³ mySli na zadaniu i wybieg³ na otwart¹ przestrzeñ, gdzie
zauwa¿y³ zakrwawione, martwe cia³o Mary, le¿¹ce w promieniach
ksiê¿yca. Ruszy³ do przodu, ale nagle coS chwyci³o go za stopy i Swiat
wywróci³ siê do góry nogami. Z³apano go w sid³a pu³apkê zrobio-
n¹ przez cz³owieka.
Nagle, jakby na sygna³, z mroku wy³oni³a siê sylwetka z no¿em
w d³oni. Indy wystrzeli³ z webleya i mê¿czyzna upad³ na ziemiê.
Zbli¿a³ siê kolejny, i jeszcze jeden. Jones wypali³ dwukrotnie i na-
pastnicy legli pokotem. Us³ysza³ krzyk i obróci³ siê do ty³u, by zoba-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]