Archiwum
- Index
- Roberts Nora Miłość na deser 01 Miłość na deser
- Hilari Bell Goblin Wood 01 The Goblin Wood v2
- Giovanni Guareschi [Don Camillo 01] The Little World of Don Camillo (pdf)
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- 398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złoto
- Ciara Lake [Xihirian Shifters 01] Xihirah [Siren Classic] (pdf)
- Janrae Frank Journey of Sacred King 01 My Sister's Keeper
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
- Waverly Shannon Antalogia Noworoczna 01 Wesołych Świąt, Aniołku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mną było mnóstwo ludzi (to akurat bardzo dobrze). Zwykle nie zauważa
się różnych rzeczy tak szybko i łatwo, jak zauważa się ruch, i dlatego gdy
profesor Smith nagle się odwrócił, znieruchomiałam. Gdy ruszył
71
dalej, odczekałam pięć sekund i poszłam za nim. Przede wszystkim
jednak pamiętałam o tym, co zawsze mówił mój tata: kiedy się jest tak
zwanym ogonem, to nie można zachowywać się jak sztywny sznurek, ale
raczej jak guma -rozciągać się i skracać, poruszać niezależnie od obiektu.
Kiedy widziałam coś fajnego, zatrzymywałam się. Jak ktoś powiedział
coś śmiesznego, to się śmiałam. Przechodząc obok budki z lodami, nie
odmówiłam sobie i kupiłam porcję, ale przez cały czas nie traciłam pana
Smitha z oczu.
Nie mówię jednak, że było to łatwe. Ani trochę. Zawsze, kiedy
wyobrażałam sobie swoją pierwszą misję, myślałam, że będę grzebać w
supertajnych dokumentach czy coś w tym stylu. Nigdy nie przyszło mi do
głowy, że będę śledzić swojego profesora od WOK-u na jakimś festynie i
że moim zadaniem będzie dowiedzieć się, czym popija gofry!
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że taka misja była o wiele
trudniejsza! Profesor Smith zachowywał się tak, jakby za chwilę do
Roseville mieli wpaść płatni zabójcy z KGB: starał się przeszkodzić w
obserwowaniu go na wszelkie podręcznikowe sposoby (no, przynajmniej
ja znam takie podręczniki). Uzmysłowił mi, jakie to musi być dla niego
piekielnie trudne. Nie mógł nawet pójść na gofry bez ustawicznego
sprawdzania pleców", zaglądania w zaułki" i rozrzucania okruszków".
W pewnym momencie zrobiło się naprawdę gorąco i byłam pewna, że
mnie wypatrzy, ale udało mi się wmieszać w grupkę starszych
wysuszonych pań. Niestety jedna z nich potknęła się o krawężnik, a ja
instynktownie rzuciłam się na pomoc. Profesor Smith zatrzymał się przed
zaciemnionym oknem sklepowym i wpatrywał w odbicie. Na szczęście
byłam jakieś sześć metrów za nim, szczelnie okryta zasłoną z siwych
włosów i poliestru. Potem jednak wszystkie staruszki jednocześnie
odwróciły się do mnie, a to już nie było dobrze.
72
- Dziękujemy panience - powiedziała jedna, przyglądając mi się i mrużąc
oczy, dodała: - Czy ja ciebie znam?
W słuchawce rozległ się głos:
- Zamieniłyśmy się? - panikowała Liz. - Zamieniłyśmy się rolami?
Profesor Smith oddalał się w kierunku Bex, więc odpowiedziałam:
- Tak. - Ale wtedy starsza pani uniosła brwi i przypatrywała mi się jeszcze
uważniej.
- Nie pamiętam, gdzie cię wcześniej widziałam - zastanawiała się.
- No pewnie, że pamiętasz, Betty - dodała druga, poklepując tamtą po
ramieniu - to jest dziewczyna Jacksonów.
No i właśnie dlatego jestem kameleonem. Jestem dziewczyną z domu
obok (tyle tylko, że drzwi mojego domu wyposażone są w czytniki
odcisków palców, są kuloodporne i w ogóle...)
- Ach! A czy babcia wyszła już ze szpitala? - zapytała najdrobniejsza
staruszka.
No dobra, żadnych Jacksonów nie znałam, a tym bardziej nie wiedziałam,
jak czuje się czyjaś babcia, za to moja babcia Morgan nauczyła mnie, że
chińskie tortury wodne to pikuś w porównaniu z ciekawską staruszką.
Widziałam, jak profesor Smith zbliża się do Bex, ale jednocześnie sły-
szałam, jak ta śmieje się, skandując: Tak trzymać! Do boju Piraci!"
Zupełnie jakby była zagorzałą fanką piątkowych meczy futbolowych.
Bex mogła nie odróżniać amerykańskiego futbolu od piłki nożnej, ale
faceci to tylko faceci i gdy po drugiej stronie ulicy zobaczyłam tuman
testosteronu w piłkarskich koszulkach, nie potrzebowałam żadnych zdjęć
obserwacyjnych, żeby wiedzieć, kto znajdował się w centrum tego
zamieszania.
Staruszki gapiły się na mnie, jakbym była igłą, którą trzeba nawlec, a
mnie przyszły do głowy tylko te słowa:
68
- Doktor Smith uważa, że powinna wyjechać na południe, że musi
porządnie się wygrzać.
Ponad otaczającym mnie tłumem spojrzałam na oblężoną Bex w nadziei,
że usłyszała i zrozumiała wiadomość i wie, że zbliżają się problemy.
Moje nadzieje stopniały, gdy usłyszałam:
- Jasne, uwielbiam skrzydłowych!
- Jakież to miłe, prawda? - odezwała się staruszka. -A wie już, dokąd
pojedzie?
Zobaczyłam ciemną kurtkę pana Smitha znikającą za kolumnami przed
biblioteką, a potem rozpłynął się całkowicie.
- Wiedzą panie, że babcia jest takim molem książkowym - powiedziałam,
modląc się, by Liz akurat słuchała - nie może się już doczekać jak pójdzie
do biblioteki, a właściwie za bibliotekę - dodałam, zgrzytając zębami.
Słyszałam jednocześnie w słuchawce jakąś awanturę i zamieszanie.
- O nie! - wymamrotała Bex.
Zobaczyłam chmarę idących piłkarzy, ale Bex tam nie było. A mówiąc
dokładniej, nigdzie jej nie było. I Smitha też.
- Przepraszam panie, ale muszę już iść - rzuciłam i oddaliłam się. - Mól
książkowy, masz ich? - spytałam. - Straciłam obiekt i gałkę z pola
widzenia. Powtarzam. Straciłam obiekt i gałkę z...
Dotarłam w końcu do biblioteki i rozejrzałam się za profesorem Smithem,
ale zobaczyłam tylko rząd żółtych lamp ulicznych. Przecisnęłam się z
powrotem przez tłum, okrążając cały rynek, i znalazłam się w punkcie
wyjścia: na pustym chodniku między sklepem obuwniczym a ratuszem,
tuż za mokrą beczką.
Powinnam bardziej uważać na otoczenie. Wiem, wiem: absolutne
podstawy technik szpiegowskich i takie tam, ale
74
już za pózno. A byłyśmy tak blisko, taaaaak blisko! Nie chciałam
przyznać tego sama przed sobą, ale kiedy kończyłam loda, wyobraziłam
sobie, jakby to było, gdyby Joe Solomon powiedział: - Dobra robota.
A teraz ich wcięło, wszystkich: Smitha, Bex i Liz. Nie mogłam przecież
olać sprawy, wziąć nóg za pas i lecieć do szkoły. No, nie teraz. Byłyśmy
już tak blisko! Rzuciłam się więc w stronę stoiska z goframi. Było to
jedyne miejsce, co do którego miałyśmy pewność, że Smith je tego wie-
czoru odwiedzi. Zupełnie nie zwracałam jednak uwagi na to, gdzie idę,
ani na to, że siedzisko nad mokrą beczką szczelnie wypełniał zastępca
szefa policji. Usłyszałam tylko brzdęk piłeczki o metal, kątem oka
zarejestrowałam jakiś ruch, ale żadne zajęcia gimnastyczne na świecie nie
mogły nikogo nauczyć, jak uniknąć gigantycznej fali, która spadła na
mnie z hukiem.
Właśnie tak! Stałam i trzęsłam się, a moja pierwsza tajna misja stała się
zarazem moim pierwszym konkursem miss mokrego podkoszulka.
Domyślałam się, że pewnie i jedno, i drugie już więcej się nie powtórzy.
Nagle zlecieli się ludzie z ręcznikami i pytaniami, czy odwiezć mnie do
domu.
No tak, ja to dopiero umiem się schować, pomyślałam, dziękując im
najzwyczajniej, jak tylko potrafiłam, i zwiałam. W połowie drogi
wyciągnęłam z kieszeni ociekający banknot dwudziestodolarowy,
kupiłam bluzę z napisem Do boju, Piraci!" i wciągnęłam ją na siebie.
Słuchawki w uszach przestały trzeszczeć i zamilkły na dobre, a ja z duszą
na ramieniu zdałam sobie sprawę, że mój mały srebrny supernowoczesny
krzyżyk nie był wodoodporny.
Banda zapalonych piłkarzy Bex przeszła koło mnie, ale nikt na mnie nie
spojrzał. Jako dziewczyna nie
70
pogardziłabym choć jednym przelotnym spojrzeniem, ale jako szpieg
poczułam ulgę, że przymusowa kąpiel nie wpływała zbytnio na moje
tajne zadanie. Skierowałam się w stronę stoiska z goframi, wiedząc, że w
każdej chwili mogę wpaść w prawdziwe tarapaty. No i właściwie tak się
stało.
Na ławce siedziały Bex i Liz, a przed nimi przechadzał się pan Smith,
który wyglądał naprawdę przerażająco! Jego nowa twarz od początku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]