Archiwum
- Index
- Isaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little Boy
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 3 Strażnicy
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- Howard Robert E. Bogowie Bal Sagoth
- Howard Robert E. Ludzie Czarnego Kregu
- Howard Robert E. Dolina Grozy(1)
- Heinlein Robert A. WÅ‚adcy marionetek
- Heinlein, Robert A Starman Jones
- 135. Roberts Alison Dobre rokowania
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tajemnice mórz i opowiadać o nich innym i właśnie to robi...
Chmura ryb odpłynęła, tworząc ponownie jedną wielką ławicę.
Jonas widział radość na twarzy Liz i choć ograniczały go warunki, pogładził jej policzek.
Powtórzyła ten sam czuły gest, gładząc jego policzek. Po chwili płynęli ze splecionymi
dłońmi w kierunku dna.
Wapienne jaskinie fascynowały i zapraszały do wnętrza. Jonas zauważył, że z jednej
wypłynęła niebezpieczna murena, żeby zobaczyć, kto ośmielił się zakłócić jej drzemkę. Z
dna podniósł się olbrzymi żółw i przez chwilę pływał obok nich. Unosili się w wejściu do
jednej z większych jaskiń, a na jej dnie leniwie pływał rekin. Zachowywał się jak pies,
tarzający się po dywanie. Liz poruszyła się, chcąc podpłynąć bliżej. Nagle senny rekin
zmienił się w szarą błyskawicę i wyprysnął w ich kierunku. Przepłynął tuż obok nich i
uciekł z jaskini, zanim Jonas zdążył sięgnąć po nóż. Został po nim jedynie ślad wzbitego
piasku.
118
Jonas miał ochotę zwymyślać Liz. Zamiast tego przyłożył dłonie do jej szyi i lekko
zacisnął. Dziewczyna zaśmiała się i fala powietrznych bąbelków popłynęła ku
powierzchni. Jednak Liz nie była tak lekkomyślna, jak sądził Jonas. Choć wcześniej tego
nie zauważył, trzymała w ręku niewielką kuszę.
Pływali po jaskini, od czasu do czasu rozłączając się, aby zbadać szczególnie ciekawe
zakamarki. Jonas uznał, że Liz zapomniała, w jakim celu przybyli, ale cieszył się, że
korzysta z chwil odpoczynku. On jednak miał swój cel.
Jak dotąd nie spotkali żadnego nurka, a ich zaplanowany czas dobiegał końca. Jaskinie,
w których wypoczywały rekiny były też doskonałym miejscem do ukrycia paczuszki
narkotyków. Tylko bardzo odważny albo bardzo głupi nurek zapuściłby się tu w nocy, gdy
rekiny wypływały żerować. Ale Jerry z pewnością uznałby to za wspaniałą przygodę,
pomyślał Jonas.
Liz nie zapomniała jednak, po co tu przybyli. Rozumiała, co Jonas czuje, więc starała się
mu nie przeszkadzać w badaniu jaskini. Niedługo cała afera się zakończy. Policja ma
nazwisko odbiorcy towaru z Acapulco i tego drugiego mężczyzny, o którym wspomniał
Jonas. Jakiś Manchez... Skąd jednak wziął to drugie nazwisko? Liz zrozumiała, że Jonas
nie mówi jej wszystkiego. To też się niedługo skończy, obiecała sobie.
Nagle poczuła, że brakuje jej powietrza.
Nie wpadła w panikę. Była zbyt dobrze wyszkolona, by powiększać niebezpieczeństwo
paniką. Spojrzała na wskaznik i zobaczyła, że pokazuje on dostateczną ilość powietrza.
Sięgnęła do zaworu, żeby sprawdzić, czy coś go nie blokuje. Wydawało się, że wszystko
jest w porządku, a jednak nie mogła zaczerpnąć tchu.
Zmusiła się do spokojnej oceny sytuacji. Cokolwiek mówił licznik, jej życie znalazło się w
niebezpieczeństwie. Jeśli popłynie gwałtownie ku powierzchni, ciśnienie rozsadzi jej
płuca. Resztką sił podpłynęła do Jonasa. Szarpnęła go za kostkę. Gdy mężczyzna
zobaczył wyraz jej oczu, uśmiech znikł z jego twarzy. Zrozumiał jej sygnały i natychmiast
podał jej swój zapasowy ustnik. Liz zaczerpnęła powietrza. Zaczęli się powoli wynurzać,
trzymając się za ręce i korzystając ze zbiornika powietrza Jonasa. Z całych sił
opanowywali pośpiech, ale i tak droga ku powierzchni trwała zaledwie kilka minut,
chociaż im się wydawało, że wynurzanie ciągnie się w nieskończoność. Gdy znalezli się
nad taflą wody, Liz zerwała maskę i gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Co się stało? - spytał poruszony Jonas, lecz zauważył, że Liz zaczyna się trząść. -
Tylko spokojnie - powiedział i pomógł jej wdrapać się do łodzi.
- Już dobrze - westchnęła i opadła bez sił na ławkę. Jonas sam musiał zdjąć jej butlę z
pleców. Z głową między kolanami czekała, aż odzyska równowagę. -Jeszcze nigdy nie
przydarzyło mi się coś takiego - szepnęła drżącym głosem. - Nie na tej głębokości.
119
- Co się stało? - dopytywał się Jonas, masując jej lodowate dłonie.
- Zabrakło mi powietrza.
- Zabrakło ci powietrza? -Zdenerwowany jej słowami, potrząsnął ją za ramiona. - To
karygodna beztroska! Jak możesz udzielać lekcji nurkowania, skoro sama nie
przestrzegasz podstawowych zasad! Nie sprawdzałaś wskazników?
- Sprawdzałam - powiedziała, nabrała powietrza w płuca i powoli je wypuściła.
- Do diabła, wypożyczasz przecież sprzęt! Jak mogłaś tak zaniedbać swój własny?
Mogłaś umrzeć!
Liz odzyskała już równowagę, lecz Jonas swoim zachowaniem nie pomagał jej zwalczyć
strachu. W dodatku podważał jej kompetencje.
- Nigdy nie jestem beztroska, gdy chodzi o ekwipunek. Nieważne, czy mój, czy
wypożyczany - odparła zimno. - Sam spójrz na mój wskaznik powietrza.
Jonas spojrzał, lecz to nie ułagodziło jego gniewu.
- Powinnaś sprawdzić sprzęt przed nurkowaniem. Niedokładność wskazań mogła cię
kosztować życie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]