Archiwum
- Index
- J. Michael Bishop How to Win the Nobel Prize, An Unexpected Life in Science (2003)
- 474. Harlequin Romance Michaels Leigh Cuda się zdarzają
- Sean Michael Jarheads 01.5 Dogtags and Cowboy Boots
- Connelly Michael Harry Bosch Miasto kości
- Michaels_Leigh_Bardzo_moralna_propozycja_02
- Fern Michaels Pod niebem Vegas
- Moorcock_Michael_ _Sniace_miasto_ _Sagi_o_Elryku_Tom_IV
- Moorcock_Michael_ _Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- 3.Michael Moorcock Ĺťeglarz MĂłrz Przeznaczenia
- Reymont WśÂ‚adysśÂ‚aw Wampir
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że jest tuż przed zaporą.
- Można wejść do mojego więzienia - powiedział ucieszony Checkalakh - ale nie można
z niego wyjść!
- Wiem! - odparł Elryk odwracając się i przygotowując do walki z ognistym stworem.
Odpierając ciosy Płomiennego Boga zaczął odczuwać sympatię do swojego
przeciwnika. Stworzenie to przybyło na wezwanie ludzi i, zamiast mu podziękować, uwięziono
je.
Ubranie Elryka już prawie całkowicie spłonęło. Zaczynał się smażyć. Otrzymywał
coraz to większe ilości energii, które Zwiastun Burzy przekazywał mu po każdym ciosie. Już
nawet się nie pocił. Wielkie pęcherze utworzyły się na jego rękach. Miał kłopoty z
utrzymaniem rozpalonego miecza.
- Ariochu! - krzyknął. - Pomóż mi pokonać to stworzenie z Chaosu!
Ale Arioch nie zjawił się, bowiem ważniejsze rzeczy działy się ponad Ziemią. Elryk
wiedział o tym, jednak z przyzwyczajenia szeptał imię Ariocha i ciął po rękach Checkalakha.
Czuł teraz jedynie ból i cofnął się chwiejnie aż do zapory. Oparł się o nią plecami. Jego długie
włosy zaczęły się tlić.
Na szczęście Płomienny Bóg słabł. Płomienie świeciły coraz słabiej, a wyraz rezygnacji
rysował się na jego twarzy. Elryk wykorzystał te cierpienia jako zródło siły i ciął Płomiennego
Boga prosto w głowę.
Kiedy ostrze zagłębiło się w ciele, płomienie zgasły. Elryk krzyczał, bowiem olbrzymia
fala energii wlała się w jego duszę. Upadł wypuszczając Zwiastuna Burzy. Jego ciało nie mogło
pomieścić takiej ilości energii. Turlał się więc po ziemi jęcząc, nogi kopały ściany. Wydawało
mu się, że cała krew wyparowała z jego żył.
- Uwolnij mnie od tego, Ariochu!
Pełen był energii Boga, której ciało śmiertelnika nie mogło pomieścić. Nagle zobaczył
tuż nad sobą piękną i spokojną twarz.
- Skończone. Już po wszystkim - powiedział czysty i łagodny głos. Mimo że istota nie
wykonała żadnego ruchu, przestał cierpieć.
- Wiele wieków temu - ciągnął głos - ja, Donblas, Strażnik Sprawiedliwości, przybyłem
do Nadsokoru. Nie mogłem się zbytnio mieszać w wewnętrzne sprawy ludzi, bowiem Prawo
uważa, iż są oni sami odpowiedzialni za swój los. Ale teraz Równowaga Kosmiczna uległa
zachwianiu i straszliwe siły działają na Ziemi. Jesteś, Elryku, sługą Chaosu, lecz wielokrotnie
działałeś na rzecz Prawa. Złamałem więc swoje zasady i przyszedłem ci pomóc.
Wtedy Elryk zamknął oczy i po raz pierwszy w życiu poczuł spokój. Cierpienie ustało,
nadal wypełniała go olbrzymia energia. Kiedy otworzył oczy, nie było już Donblasa ani zapory.
Albinos podniósł Zwiastuna Burzy, włożył go do pochwy. Zobaczył, że oparzenia zniknęły, a
jego ubranie pozostało nietknięte. Czyżby to wszystko mu się śniło?
Potrząsnął głową. Był wolny i silny. Teraz mógł rozprawić się z Królem Urishem i
Theleb K aarnem. Nagle usłyszał dochodzący z zewnątrz odgłos kroków. Przez szpary
pomiędzy kamieniami dobiegało trochę światła, dlatego od razu rozpoznał wchodzącego.
- Moonglum!
Człowiek ze wschodu uśmiechnął się z ulgą i schował swoje dwa miecze.
- Przyszedłem pomóc ci, ale widzę, że już tego nie potrzebujesz!
- Już nie. Zabiłem Płomiennego Boga. Opowiem ci o tym pózniej. A co się działo z
tobÄ…?
- Kiedy zrozumiałem, że wpadliśmy w pułapkę, pomyślałem, iż będzie lepiej, jak jeden
z nas pozostanie wolny. Oni chcieli ciebie. Schowałem się więc w górze śmieci w sali
koronacyjnej Urisha. Wszystko słyszałem i kiedy tylko stało się to możliwe, przybiegłem tutaj.
- CoÅ› jeszcze?
- Tak. Urish też słyszał o karawanie powracającej do Tanelorn. On nienawidzi tego
miasta. Chyba dlatego, że jest tym wszystkim, czym nie jest Nadsokor.
- I ma zamiar zaatakować karawanę Rackhira?
- Tak, a Theleb K aarn ma wezwać jakieś stworzenia, aby mu pomóc. Rackhir chyba nie
może odwołać się do magii...
- Służył kiedyś Chaosowi, ale ci co żyją w Tanelorn nie mają nadludzkich panów.
- To samo wywnioskowałem z ich rozmowy.
- Kiedy zaatakujÄ…?
- Wyjechali, kiedy tylko skończyli z tobą. Urish jest niecierpliwy.
- Bezpośredni atak na karawanę nie leży w zwyczaju żebraków.
- Oni mają ze sobą potężnego czarownika.
- To prawda - przyznał Elryk marszcząc brwi. - Bez Pierścienia Królów moja moc jest
ograniczona. On pozwala rozpoznać mnie jako czÅ‚owieka z królewskiej rodziny Melniboné.
Tej, która zawarła tyle układów z żywiołami. Muszę odnalezć swój pierścień. Tylko wtedy
będziemy mogli pomóc Rackhirowi.
- Mówili coś o Skarbie Urisha. Na sali jest tylko kilku uzbrojonych ludzi.
Elryk uśmiechnął się.
- Jestem gotów. Mam w sobie jeszcze moc Płomiennego Boga. Myślę, że moglibyśmy
pokonać teraz całą armię.
Twarz jego towarzysza ożywiła się.
- Chodzmy więc. Tędy dojdziemy do drzwi przy tronie.
Tak też zrobili. Melnibonéanin nie tracÄ…c czasu rozbiÅ‚ mieczem zasuwÄ™. Po wejÅ›ciu do
sali zatrzymał się. Była oświetlona dziennym światłem. Nie dostrzegli ani jednego żebraka. Za
to na tronie Urisha siedziała gruba, łuskowata, zielono-żółto-czarna rzecz. Z jej strasznej,
uśmiechniętej mordy ściekała brązowa flegma. Stworzenie podniosło jedną ze swoich licznych
łap, parodiując znak powitania.
- Dzień dobry - powiedziała niewinnym głosem. - Jestem strażnikiem Skarbu Urisha.
- Demon z piekła rodem, wezwany przez Theleb K aarna - stwierdził książę. - Musiał
naprawdę wiele ćwiczyć, aby równie okropne potwory słuchały się go.
Marszcząc czoło albinos chwycił Zwiastuna Burzy i z niejakim zdziwieniem sprawdził,
że runiczne ostrze wcale nie było spragnione.
- Ostrzegam cię - syknął demon. - %7ładen miecz nie może mnie zabić, nawet ten. Takie
są moje właściwości.
- O czym on mówi? - szepnął, nie spuszczając demona z oczu, Moonglum.
- Należy do najpotężniejszych demonów. To strażnik. Zaatakuje tylko wtedy, gdy my
zaczniemy. Jest chroniony przed wielkimi mieczami. Jeśli na niego ruszymy, wszystkie siły
piekielne przyjdÄ… mu w razie czego na pomoc.
- Ale właśnie dopiero co pokonałeś boga! Kim jest przy nim zwykły demon?
- Słabego boga - przypomniał Elryk. - A ten demon jest bardzo potężny. Reprezentuje
wszystkich, którzy zjawiliby się tutaj, aby dotrzymać układu o straży. Jeśli chcemy pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]