Archiwum
- Index
- J. Michael Bishop How to Win the Nobel Prize, An Unexpected Life in Science (2003)
- 474. Harlequin Romance Michaels Leigh Cuda się zdarzają
- Moorcock_Michael_ _Sniace_miasto_ _Sagi_o_Elryku_Tom_IV
- Moorcock_Michael_ _Perlowa_Forteca_ _Sagi_o_Elryku_Tom_II
- Sean Michael Jarheads 01.5 Dogtags and Cowboy Boots
- Connelly Michael Harry Bosch Miasto kości
- Michaels_Leigh_Bardzo_moralna_propozycja_02
- Moorcock Michael Elryk 5 Znikająca Wieża
- 3.Michael Moorcock Ĺťeglarz MĂłrz Przeznaczenia
- Edward Balcerzan Liryka Juliana Przybosia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- stemplofil.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Panna Fox nigdy nie złamała danego słowa. Najbardziej na
świecie nienawidzi mężczyzn, którzy chcą zrobić w konia ko-
bietę, z którą się rozwodzą.
I granica, Jason.
St. Clare jeszcze bardziej znudzonym głosem dodał:
Panna Fox nie ma skrupułów ani hamulców.
Właśnie. Wiedziałam, że zrobisz to we właściwy sposób. Mi-
Å‚ego dnia, panowie.
Silver Fox śmiała się przez całą drogę do windy. Potem wyko-
nała jeden telefon z aparatu w samochodzie. Wiadomość była
krótka i zwięzła:
Odmawia współpracy.
Fanny wróciła do przybudówki. Myśli kotłowały jej się w gło-
wie. Co Clementine Fox zamierzała zrobić czy powiedzieć?
Wiesz co, Daisy? Wcale mnie to nie obchodzi.
214
Pies wyskoczył z jej ramion i pobiegł do drzwi. Chwilę pózniej
odezwał się dzwonek.
Proszę! zawołała Fanny.
Cześć, mamo. Dawno cię nie widziałam. Billie objęła matkę
i dała jej głośnego całusa.
A czyja to wina? JesteÅ› w Hongkongu, w Japonii, w Nowym
Jorku, w Anglii. Czy ty w ogóle kiedykolwiek bywasz w Vegas?
Ale przecież dzwonię.
Oczywiście. Chcesz kawy?
Bardzo chętnie. Jak tam Sunny? W niedzielę jest dzień odwie-
dzin, więc do niej pojadę. Wybierzesz się?
Pewnie. Wspaniale sobie radzi. Ma kilku przyjaciół, a jednego
szczególnego. Harry sprawia wrażenie miłego faceta. Lekarze
powiedzieli, że pasują do siebie. Zresztą dlaczego ja ci to opo-
wiadam, przecież go poznałaś.
Spodobał mi się. Nie przejmuje się tym, co wygaduje Sunny.
Tata mi powiedział, że ona ostatnio złagodniała. Tak się cieszę,
mamo. Pójdę z Iris i dziećmi na spacer do parku. Mam dla nich
parę prezentów. Tata też jakoś lepiej wygląda ostatnimi czasy.
A co u ciebie, Billie? Czy w twoim życiu pojawił się ktoś
szczególny?
Na razie nie. Jestem bardzo zmienna. PÅ‚oszÄ™ siÄ™, jak tylko ja-
kiś facet zaczyna mnie traktować poważnie. Takie życie całkiem
mi odpowiada. Inaczej mówiąc, nie pojawił się jeszcze ten wła-
ściwy. A jak się tobie układa, mamo?
Raz dobrze, raz zle, jak to w życiu.
Kiedy dostaniesz rozwód?
Pewnie nigdy. Fanny opowiedziała córce o porannym spo-
tkaniu w biurze prawnika.
Nie do wiary, że wuj Simon tak się zmienił. Pamiętam, że gdy
byliśmy dziećmi i przyjeżdżał do Sunrise, przypatrywał się ta-
cie, kiedy był przekonany, że nikt tego nie widzi. Jego oczy były
215
wtedy takie dziwne. Byłam dzieckiem, więc co mogłam z tego
rozumieć?
Miałaś wieści od Bircha?
Od pazdziernika nie. Napisał, żebym przysłała mu ciuchy na
Kostarykę. Wysłałam chyba z tonę. Dostałam kartkę, że dotarły,
to była ostatnia wiadomość. Wszyscy piszemy do niego długie,
wspaniałe listy, i może dlatego nie odpisuje. Sagę smaruje całe
strony, wysyła zdjęcia Lexie. On chyba najbardziej tęskni za
bratem. Birch wróci, mamo.
Wiem. Ja też za nim tęsknię.
No, to chyba wszystko. Muszę lecieć, bo inaczej Jake się zde-
nerwuje. Jakiś idiota kupił mu latawiec i mały chce go teraz z
kimś puszczać. Ja dostąpiłam tego zaszczytu. Naprawdę kocham
tego dzieciaka.
Jest milutkim chłopczykiem. Ash za nim szaleje.
A co w tym dziwnego? Chodzi za tatą jak cień. Polly to mały
ideał, a Lexie jest rozkoszna. Sagę wspaniale się nimi zajmuje.
Nie bądz zdziwiona, mamo, jeżeli Sunny zgodzi się, żeby Sagę i
Iris adoptowali Polly i Jake a.
Kochanie, chyba nic nie jest mnie w stanie zdziwić po przeży-
ciach ostatnich dni. Ale Tyler też ma coś do powiedzenia. Jest
ich ojcem.
On już się zgodził. Jest następnym człowiekiem po Simonie,
który mnie rozczarował. Chyba nikt tego nie rozumie. Lubię
twojego nowego przyjaciela. Billie podsunęła matce temat.
Jest dość miły.
Jest bardzo miły. Tata powiedział, że jest świetny, a to coś
znaczy. Fanny się roześmiała.
Przypadli sobie do gustu.
Zmieszne, że wuj Simon jest przekonany, że chcesz powtórnie
wyjść za tatę. Ta rodzina jest pokręcona.
Pokręcona, ale fajna. Ucałuj ode mnie dzieci.
216
Dobrze, mamo. Będę dzwonić.
Ale częściej niż raz w miesiącu, co?
Co najmniej raz w tygodniu. A przy okazji, interes kręci się na
całego.
Dzięki tobie. Czy to ważne?
Po wyjściu Billie w mieszkaniu zrobiło się tak cicho, że Fanny
włączyła stereo. Daisy tańczyła na tylnych łapkach, szczekając
przy tym przerazliwie.
Dobra, zasłużyłaś na spacer po parku. Ja też. Przynieś smycz.
Godzinę pózniej Fanny spuściła psa ze smyczy i usiadła na ław-
ce, zapalając szybko papierosa. Z uśmiechem przyglądała się jak
Daisy goniła grubego pudla, który wcale nie miał zamiaru ucie-
kać. Psy tarmosiły się, powarkując. Obserwując, jak baraszko-
wały pod drzewami, Fanny czuła się jak pobłażliwa matka.
Zajęte? usłyszała pytanie. Wzdrygnęła się.
Zajęte, Simon. Dzwonię po policję. Naruszasz prawo. Daj mi
spokój.
Fanny, kiedyś było nam tak dobrze. Dlaczego nie możemy do
tego wrócić? Chciałbym spróbować.
Porozmawiaj z moim prawnikiem. Nie było dobrze. Było do-
brze jedynie wtedy, kiedy udawało ci się postawić na swoim.
Trochę trwało, zanim otworzyły mi się oczy, ale w końcu przej-
rzałam. Nie chcę ani ciebie, ani niczego od ciebie. Inaczej mó-
wiąc: daj mi spokój.
Fanny podbiegła do Daisy, wzięła psa na ręce i z łomocącym
sercem uciekła z parku.
Do Simona podszedł właściciel tłustego pudla.
Widziałem, że zaczepiał pan tę panią.
A co panu do tego? warknÄ…Å‚ Simon.
A to mi do tego. Zobacz, to jest moja pięść. Zaraz ją poczu-
jesz. Mężczyzna wycelował w sam środek brzucha Simona.
Rozejrzał się, zadowolony, że nikt nie zwraca na nich uwagi,
217
znowu się zamachnął. Spróbuj jeszcze raz zaczepić tę panią,
albo jakÄ…Å› innÄ… kobietÄ™, a poprzestawiam ci gnaty. Chodz do
tatusia, Cup-cake. Gruby pudel przyczłapał się do właściciela i
spokojnie dał sobie przypiąć smycz.
Właściciel i pies odeszli, nie oglądając się za siebie. Simon zwi-
nął się na ziemi, masując sobie szczękę. Z trudem usiadł na ław-
ce, usiłując złapać oddech. Patrzył za mężczyzną, rzucając prze-
kleństwa.
218
Rozdział trzynasty
No i jak się podoba, pani Thornton? spytał kierownik budowy.
Fanny była zachwycona, widząc swoje ukochane Sunrise.
Z tej odległości nie ma żadnej różnicy. Trudno uwierzyć, że
kiedykolwiek coś tu spłonęło.
Pani pracownik, Chue, cały czas plątał się nam pod nogami ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]