Archiwum
- Index
- 128. Harlequin Desire Leabo Karen Ben
- Hawkins Karen Talizman 02 Wyznania łotra
- Dickens Charles Opowieść wigilijna (pdf)
- Roberts Alison Niezwykły duet(1)
- Podpalacze ludzi t.2
- Chaptr10
- MARTIN FRITZ Dlaczego, dlaczego, dlaczego
- Courtney Henke W zśÂ‚otej pajć™czynie
- Harrison Harry Planeta Smierci 03
- ÂŚwiatło i oÂświetlenie w fotografii cyfrowej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Młodsze rodzeństwo już szło się kąpać i szykowało się do łóżek. Gina
wiedziała, że nikt inny nie pomoże matce. Wciąż nie mogła się zdecydo-
wać. Mieszkała tak blisko kościoła, że mogła natychmiast po próbie
przybiec do domu i przygotować co potrzeba. Ale może mama lepiej by
się czuła, gdyby ona zrezygnowała z próby i po prostu została w domu.
Spojrzała na zegar. Siódma dwadzieścia. Wciąż jeszcze mogła zdążyć na
próbę. Zakładała właśnie płaszcz, gdy usłyszała, jak matka próbuje za-
kończyć kłótnię pomiędzy jej siostrami. Gina westchnęła cicho.
Mamo! krzyknęła na cały dom. Nie przejmuj się niczym. Zosta-
nÄ™ w domu i pomogÄ™ ci.
W końcu doszła do wniosku, że Bóg może chciał, by śpiewała w chó-
rze, ale przed wszystkim pragnął, by pomagała swojej matce. Zaczęła
nucić melodię, którą miała śpiewać podczas koncertu. Szybko wystuka-
ła numer koleżanki z chóru, Agnes O'Shaugnessy.
Dziś nie przyjdę na próbę. Powiedz pani Paul, że pracuję nad swo-
im występem i skontaktuję się z nią w tej sprawie pózniej.
Dobrze, powiem jej. Mary i ja właśnie wychodzimy. Przekaże jej, że
nie przyjdziesz.
Gina rozłączyła się. Ledwie zaczęła zmywać naczynia, kiedy usłysza-
ła odległy huk. Nagle szyby w oknach zaczęły się trząść, a ziemia za-
drżała pod jej stopami. Norma zbiegła po schodach, za nią zaś pędziła
młodsza z dziewczynek.
Mój Boże. Cóż, na niebiosa, się stało?
W tym momencie wszystko pogrążyło się w ciemności.
83
TL R
Mary Jones i Agnes O'Shaugnessy były młodymi matkami i członki-
niami chóru w Zachodnim Kościele Baptystów. Co tydzień o siódmej,
kiedy już pozmywały po kolacji i położyły swoje pociechy do łóżek, jedna
z nich wiozła obie na próbę.
Tym razem wypadła kolej Mary. O siódmej piętnaście była już u
Agnes, która mieszkała zaledwie dwie przecznice od kościoła. Dzięki
temu kobiety miały jeszcze chwilę dla siebie przed wyjściem z domu.
Tamtego wieczora Agnes oglądała finał ulubionego programu i poprosiła
Mary, by usiadła na chwilę.
To genialne powiedziała. Musisz zobaczyć tego faceta.
Program dotyczył ulubieńców swojego sąsiedztwa i zainteresował
także Mary. Nawet po telefonie od Giny Hicks obie nadal siedziały wpa-
trzone w ekran telewizora. Zanim się spostrzegły, było dwadzieścia pięć
po siódmej.
O, nie! zawołała Agnes. Spóznimy się. Tak cię przepraszam Ma-
ry. Kompletnie straciłam poczucie czasu.
Mary podniosła się szybko z fotela, jednak wciąż śledziła końcówkę
programu. Do pokoju wszedł z dzieckiem na rękach Paul, mąż Agnes.
Nie spóznicie się, dziewczyny? zapytał patrząc na zegarek.
Nieee odpowiedziała Mary. Poza tym uwielbiam ten program, a
i tak zdążymy na wpół do ósmej. Kościół jest tuż za rogiem.
Niecałą minutę pózniej po ekranie płynęły już napisy końcowe. Ko-
biety powiedziały Paulowi do widzenia , po czym udały się w kierunku
samochodu. Kiedy otworzyły drzwi auta, usłyszały odgłos potężnej eks-
plozji, której siła niemal zwaliła je z nóg.
Pastor Nubert skończył kolację o siódmej i zaczął, wraz z żoną,
zmywać. Susan, ich sześcioletnia córeczka, była już ubrana i czekała
przy drzwiach. Wieczór przebiegał dokładnie według planu. Pastor
84
TL R
uśmiechnął się. Już nie mógł się doczekać próby chóru, gdyż do kon-
certu pozostawało tak niewiele czasu. Wszyscy byli niezwykle podekscy-
towani zbliżającym się występem i tym ważniejsze stawało się, by na
próbie pojawili się wszyscy.
Powinna być wysoka frekwencja stwierdził. W tym momencie do
kuchni weszła Susan.
Tatusiu, chce mi się pić.
Pastor spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Siódma pięć. Musieli
wyjść za dwie minuty, jeśli chcieli zdążyć na siódmą piętnaście.
Kochanie, nie wytrzymasz do końca próby? Kiedy skończymy
śpiewać, będzie poncz i ciasteczka powiedział, kucając przed nią i od-
garniajÄ…c niesforny kosmyk z jej oczu.
Dziewczynka, niewzruszona, pokręciła główką.
Drapie mnie w gardle i muszę się napić teraz, proszę powiedziała
grzecznie. ProszÄ™, tatusiu.
No dobrze westchnął pastor. Ale za minutę musimy wyjść. Pij
szybko, zgoda?
Dobrze Susan klasnęła z radości w dłonie.
Podszedł do lodówki i wyciągnął dzbanek z sokiem. Nalał trochę do
szklanki i podał dziewczynce.
Dziękuję, tatusiu powiedziała i wyszła z kuchni.
Pastor odprowadził ją wzrokiem. Skręciła do salonu. Nagle potknęła
się o dywanik leżący w wejściu, wylewając napój na swój bezrękawnik i
beżowy chodniczek. Susan zaczęła płakać.
Przepraszam, tatusiu, naprawdę nie chciałam. Mężczyzna pod-
szedł do córeczki.
Nic się nie stało skarbie, zaraz to posprzątamy.
Matka Susan przyniosła szmatkę i wiadro z wodą, próbując jak naj-
szybciej oczyścić sukienkę dziecka i dywan.
85
TL R
Będziesz musiała się przebrać, kochanie powiedziała. Pastor po-
nownie spojrzał na zegar. Siódma trzynaście.
Spóznimy się westchnął, kiedy dziewczynka pobiegła do swojego
pokoju.
Każdy ma prawo spóznić się raz w życiu, to cię nie zabije, George
powiedziała z uśmiechem żona.
Pastor westchnął jeszcze raz i zaczął pomagać w sprzątaniu
Poradzę sobie powstrzymała go kobieta. Lepiej idz pomóc Su-
san. Zaraz do was przyjdÄ™.
Czternaście minut pózniej, kiedy skończyli już sprzątanie i właśnie
mieli wychodzić, dom zaczął się trząść. Zgasło światło. Ni stąd ni zowąd
znalezli się w kompletnych ciemnościach.
Co to mogło być, George? zapytała cicho żona. Jak myślisz, co
się stało?
Pastor chwycił kobietę i dziewczynkę za ręce i ostrożnie wyprowadził
je z domu.
Nie mam pojęcia. Jedzmy do kościoła. Zobaczymy, czy i tam nie
ma światła.
Herb Kipf skończył kolację i właśnie pracował nad listem do sekre-
tarki innego kościoła baptystów w mieście. Często pomagał pastorowi w
papierkowej robocie, między innymi w prowadzeniu korespondencji.
Dwudziestodziewięcioletni mężczyzna był mechanikiem, i jako kawa-
ler, wciąż mieszkał w domu rodziców. Często pracował do pózna i nie-
mal codziennie dobrowolnie robił coś w Zachodnim Kościele Baptystów.
Należał do tej parafii przez całe życie, od dwunastego roku śpiewał w
chórze. Szczerze mówiąc, trzon chóru stanowiła grupa osób śpiewają-
cych razem od siedemnastu lat. Jedną z nich był właśnie Herb.
Nie spóznisz się na próbę? zawołała z sąsiedniego matka. Jest
już dziesięć po siódmej.
86
TL R
Mężczyzna spojrzał na zegarek. Był zaskoczony, że czas zleciał mu
tak szybko. Pierwotnie planował być na miejscu piętnaście po, by móc
jeszcze porozmawiać z przyjacielem Theodore'em Charlesem, ale teraz
musiał się pospieszyć, jeżeli chciał w ogóle zdążyć na wpół do ósmej.
Zaczął pisać szybciej. O siódmej dwadzieścia pięć odłożył pióro. Włożył
list do koperty, zakleił ją, przykleił znaczek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]