Archiwum
- Index
- Smedman Lisa Wojna Pajęczej Królowej 04 Zagłada
- Crouch Blake Pustkowia
- śÂšwiat Nocy AniośÂ‚ CiemnośÂ›ci
- Hathaway 1 Mine Till M
- Cat Grant Sonata Appassionata (pdf)
- javascript dla kaśźdego full scan
- Fleming Ian Pozdrowienia z Rosji
- Eden Cole Heal my Wolf
- Ann Rule Everything_She_Ever_Wanted
- Armstrong Lance Liczy sie kaśźda sekunda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A jak wyglÄ…da jej siostra?
- Jest wysoka, ma brązowe włosy, piwne oczy i jasne
wÄ…sy.
Dex skrzywił się.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz. Beth parsknęła
śmiechem.
- No, to może... urzędnik, sporządzający spis ludności?
Potrzebuję tylko jakiejś aktówki i mojego kostiumu.
Zobaczysz, że będą jedli mi z ręki.
- Nie mamy aktówki, Beth.
- Coś wymyślę.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w stronÄ™ hotelu. Po chwili
znalezli się na miejscu. Beth wzięła zakupy i poszła do
pokoju. Zdziwiła się, zastając tam ład i porządek.
- Szkoda, że nie sprzątają też samochodów - mruknęła,
podnosząc z podłogi jakieś zawiniątko. - Co to? - zdziwiła się.
Powąchała i stwierdziła, że to guma do żucia. Wyrzuciła ją
natychmiast. - Jaki hotel, taka obsługa - westchnęła.
Rozpakowała torbę i podała Dexowi koszulę. Gdy
przebrali się już, wyjęła kanapki i położyła się. Przez cały czas
zastanawiała się jednak nad ich następnym ruchem. Wiedziała,
że sama sobie nie poradzi. Miejscowe biura żądały
kolosalnych sum za rozpracowanie systemu komputerowego.
Dex był zresztą pewien, że zmienili już system
bezpieczeństwa.
- Ale przecież to ty ułożyłeś program - powiedziała.
- Tak - Dexter przytaknął i usiadł na łóżku.
- Dobry jesteś - pochwaliła. Wzruszył ramionami.
- Od dawna chcieli ze mną współpracować. Mieli
nadzieję, że potrafię zapobiec kradzieżom.
- Mógłbyś to zrobić? Zamyślił się.
- Zapobiec, z pewnością. Nie byłem jednak zbyt
taktowny. Dlatego odsunęli ,mnie od twojej sprawy. Nie
znoszę... garniturów.
- Zauważyłam. Dlaczego?
- Popadłem w tarapaty. No, wiesz... Mały konflikt z
szefami. Chodziło o projekt, który mi skradziono... Ogłosiła,
że to jej pomysł i oczywiście uwierzyli. Pózniej udało mi się,
co prawda udowodnić swą rację, ale zrezygnowałem z pracy.
- A więc kobieta?... - Teraz wszystko stało się jasne. Beth
zrozumiała, dlaczego to tak bardzo przeżywał.
- Dzisiaj nie ma to już żadnego znaczenia - powiedział,
kładąc się obok niej. - A wracając do sprawy, nawet jeśli stać
by nas było na przenośny komputer, potrzebowałbym
profesjonalnego sprzętu, żeby zagłuszyć hotelowe rozmowy
telefoniczne. Mógłbym, co prawda, spróbować, ale zajęłoby to
sporo czasu. Te telefony także są podłączone do komputera.
Może dojść do zwarcia...
- Nie mamy wyboru - Poderwała się nagle, gdy poczuła
jego dotyk. Zaczęła nerwowo wymachiwać ołówkiem. -
Możesz mi to jeszcze raz wyjaśnić?
- Przestań się denerwować - odparł. - To nie jest aż tak
skomplikowane.
- Wcale się nie denerwuję. - Zirytowana rzuciła ołówek,
który odbił się od ściany, zostawiając na niej ślad. - Słucham.
- Załóżmy, że przy użyciu mojego komputera dostanę się
do systemu bankowego. Muszę wtedy podać hasło, bo ich
komputery sprawdzają numer w pamięci i odłączają się, by za
chwilę ponownie mnie zlokalizować. Jeśli nie podam
prawdziwego numeru, połączenie zostaje zerwane.
- Niezłe!
Nie zwrócił uwagi na tę pochwałę. Delikatnie dotknął uda
Elizabeth.
- To nic nadzwyczajnego, ale dzięki temu mam podstawy,
aby twierdzić, że w defraudację zamieszani są pracownicy. -
Zaczął czytać listę, którą Beth przygotowała. Przesunął
nieznacznie dłoń po wewnętrznej stronie jej uda. - Będziemy
potrzebować drukarki.
Beth spojrzała na Dexa, szukając jakichkolwiek dowodów
na to, że te pieszczoty były zamierzone.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie, nie. - Nagle wstała, podeszła do szafki i z
niezwykłą dokładnością zaczęła składać bluzkę. - Masz
jakichś przyjaciół w Phoenix, którzy są ci coś winni?
Dex zbliżył się do Elizabeth i podał jej ołówek.
- Już dawno wykorzystałbym ten fakt - powiedział, nagle
tulÄ…c jÄ… do siebie.
Wyrwała się mu.
- Dex? - Jej głos drżał i zdawała sobie z tego sprawę.
Usiadła w fotelu. Mogła jedynie odwrócić jego uwagę. - Czy
nie wzbudzisz przypadkiem podejrzeń? - zapytała. - Mówiłeś,
że mój podpis widnieje na wszystkich dokumentach, a FBI
będzie je z pewnością kontrolować. Czy nie zastanowi ich
twoja ingerencja w tÄ™ sprawÄ™?
- To ryzyko, jakie musimy podjąć - odrzekł z
rozbrajającym uśmiechem. - Czasami trzeba zawierzyć
instynktom, Beth.
Wiedziała o tym, ale co miała robić, gdy jej instynkty
podsuwały nieprawdopodobne wprost i nie do przyjęcia
rozwiązania...? Co z tego, że Dex był najbardziej seksownym
mężczyzną, jakiego znała... Skoncentrowała się na uczuciach
tylko dlatego, że mogła je kontrolować!... Niepokoił ją jednak
fakt, że coraz mnie jej opierała się jego urokowi.
- No, dobrze. Co więc zrobimy? - zapytała. - W salonie
komputerowym nie pozwolą skorzystać z telefonu. Musiałbyś
coś kupić... A może bank?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]