Archiwum
- Index
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
- Claude Henri FuzĂŠe de Voisenon Le sultan Misapouf
- Henryk Ryszard Żuchowski Słownik savoir vivre dla pani
- Piatek Tomasz Ukochani Poddani Cesarza 2. Szczury I Rekiny
- Maklowicz Robert Podroze Kulinarne AG
- Utracona córka
- Gromowa Ariadna Na tropie tajemnicy
- (39) Olszakowski Tomasz Pan samochodzik i... Wynalazek inżyniera Rychnowskiego
- Bednarska Agnieszka Emigracja uczuć‡ Emigracja uczuć‡ tom 1
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 04 Knight of Shadows
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słusznie przypuszczam, że należy do grupy ludzi, którzy często nie podobają się innym
ludziom? - jej słowa wprost ociekały słodyczą, niczym kły węża jadem.
- Nie, jest jedną z nas. - Mężczyzna rozejrzał się niespokojnie. Nie dało się określić, co
martwi go bardziej: możliwość pojawienia się kolejnych zbirów czy fakt, że królewna robi się
wręcz upiornie uprzejma. - Chodzmy stąd, tu nie jest bezpiecznie.
- Nie jest - zgodziła się Salianka. - Mam wrażenie, że w żadnym miejscu, w którym
przebywam, nie jest bezpiecznie. Nie mam pojęcia dlaczego - dodała ponuro i nieszczerze.
Jonas nie miał zamiaru dyskutować. Zabrał królewnie Pazura, wykazując się raczej
dobrymi manierami niż rozsądkiem. W końcu dziewczyna była kilkakrotnie silniejsza od
niego.
Skryba w milczeniu ruszył do wyjścia, rzucając niespokojne spojrzenia pomiędzy mijane
regały. Obrażona na cały świat Salianka poszła za nim, rozglądając się po zapełnionych
papierzyskami półkach, czy przypadkiem nie leżą tam jakieś mapy. Nie leżały, co ją trochę
rozczarowało. Jedna mapa naprawdę niezmiernie ułatwiłaby jej życie. Ale jak na złość nie
było nawet śladu po ewentualnych dokonaniach kartografów. Za to minęli trzech martwych
drabów z bełtami wbitymi w strategiczne życiowo miejsca. Jonas omijał ich szerokim łukiem,
królewna uważała tylko, żeby bezpośrednio jakiegoś trupa nie nadepnąć. W milczeniu wyszli
na ulicÄ™.
- Teraz odprowadzisz mnie do gospody, wciśniesz kolejną historyjkę o ludziach, którym
bardzo nie podobają się inni ludzie, i pójdziesz sobie precz - domyśliła się Salianka, kiedy
Jonas postawił psa na bruku.
Mężczyzna podniósł powoli głowę. Miał bardziej nieszczęśliwą minę niż Pazur, kiedy
dawno, dawno temu królewna, wracając do Twierdzy, zostawiła go w Dolinach. Bezpośrednie
i pełne pretensji stwierdzenie dziewczyny całkiem skonfundowało Jonasa.
- Właściwie... - zaczął.
- Sama pójdę - burknęła Salianka.
Miała zamiar odwrócić się i odmaszerować z godnością, nie za daleko, ale na tyle, żeby
móc ukradkiem zawrócić i śledzić mężczyznę, gdziekolwiek by szedł. Nic jej z tego nie
wyszło, bo już po kilku krokach zorientowała się, że nie ma z nią Pazura. Odwróciła się na
pięcie, żeby sprawdzić, co się z nim stało. Pies miał się dobrze, ale nie miał zamiaru nigdzie
iść. Usiadł na ulicy. Miał otwarty pysk, wywieszony język i wyglądał, jakby się złośliwie
uśmiechał. Królewna spojrzała na niego krzywo, ale udawał, że tego nie widzi.
- Nie chciałem cię urazić - powiedział zmartwiony Jonas.
Ciężko było stwierdzić, co go bardziej gryzie: fakt, że dziewczyna zadaje mu
niewygodne pytania, czy to, że odmowa odpowiedzi może sprawić, iż się na niego obrazi, a
może nawet mu przyłoży.
Salianka była skłonna założyć, że to urażenia jej uczuć Jonas obawiał się najbardziej.
Był, co tu dużo mówić, dziwny. Nie drżał z lęku przed tym, że królewna powtórzy swój
wybryk z Leśnej Przystani, ba, w ogóle chyba się jej nie bał. Wydawał się raczej pełen
współczucia na okoliczność faktu, że dziewczyna musi sama zmagać się ze złym, podłym
światem. Dziwak, aczkolwiek przynajmniej nieszkodliwy.
- Jestem związany tajemnicą, która dotyczy nie tylko mnie - wyznał wreszcie w płonnej
nadziei, że Salianka go zrozumie.
- Tajemnica, jasne. - Królewna lekceważąco machnęła dłonią. Tego, że istnieje jakaś
tajemnica, sama już się domyśliła. Równie dobrze Jonas mógł jej zdradzić fakt, iż słońce
świeci albo wiatr wieje.
- Rusz się - poleciła Pazurowi, który siedział i ani myślał wstawać.
- To nie oznacza, że nie jestem ci wdzięczny - ciągnął mężczyzna, desperacko próbując
jakoś złagodzić złe wrażenie. - Za dwukrotne uratowanie mi życia i za informacje o
egzorcystach.
- Spiskujecie przeciw egzorcystom? - zainteresowała się gwałtownie królewna. Wszelka
myśl o oddaleniu się, choćby na odległość wystarczającą na to, by zawrócić i śledzić Jonasa,
wywietrzała jej z głowy. Za to gdzieś w zakamarkach jej umysłu, tam gdzie nie ma już słów,
a zostaje tylko instynkt, przebudził się gniew demona.
- Ciii... - Jonas spojrzał nerwowo na boki. Przechodnie nie zwracali na nich uwagi, i całe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]