Archiwum
- Index
- Dancing Moon Ranch 8 Dancing With Danger Patricia Watters
- 219. Knoll Patricia Najprawdziwsza McCoy
- 411. Hagan Patricia Gliniarze i caluski
- Cienie 02 Helen R. Myers Czarownica
- Colleen Hoover PuśÂ‚apka uczuć‡
- Golding William Trylogia morska 02 Twarzć… w twarz
- (39) Olszakowski Tomasz Pan samochodzik i... Wynalazek inżyniera Rychnowskiego
- 4. Industrial Magic Women of the Otherworld 4 Kelley Armstrong
- Bob Newhart I Shouldn't Even Be Doing This (pdf)
- Mushrooms How To Grow Them
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- docucrime.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewczyna zostawiła tego chłopaka. Zresztą wcale bym się nie zdziwiła, gdyby rzeczywiście
tak było. Na pewno go zostawiła.
- Niekoniecznie - powiedziała Sandra, po czym opowiedziała jej historię Toby'ego i
Shannony.
- No, może go i nie zostawiła - zgodziła się w końcu Roseanne. - Ale na chłopaków to
podziałało i są bardzo zadowoleni, że zdejmiemy z nich ciężar wybierania kwiatów.
Podniosła jasnoliliowy skrawek z przypiętą karteczką.
- Brittany Scott. Co byś zaproponowała do tego? Nie ma nic o dodatkach, więc pewnie
znalazła buty i torebkę w takim samym kolorze.
Sandra popatrzyła na skrawek materiału, po czym zamknęła oczy i chwilę się
zastanawiała. Brittany była nieco bezbarwną blondynką o szarych oczach i szarawych, niemal
zlewających się z twarzą włosach. Na jej miejscu Sandra nie wybrałaby sukienki w takim
kolorze, ale nie była tu po to, żeby krytykować koleżankę.
- Trzeba jej dodać trochę koloru - zadecydowała.
- Też tak myślę - zgodziła się z nią Roseanne.
W tym samym momencie popatrzyły na oryginalny kwiat z długimi, wąskimi,
fantazyjnie postrzępionymi płatkami o intensywnej koralowej barwie. Wewnętrzne płatki
były bardziej zróżnicowane kolorystycznie i przechodziły od bieli, przez jasno- i
ciemnoliliowy, do niemal wściekłego fioletu.
Obie zgodnie skinęły głowami, kiedy Roseanne przyłożyła materiał do kwiatu.
O dziesiątej wieczorem w jej notatniku było zapisane dopiero dwadzieścia nazwisk,
ale wybieranie orchidei sprawiało im taką przyjemność, że żadna nie miała ochoty przerwać
tego zajęcia.
- Może będziesz dzisiaj spała u mnie? - zaproponowała Sandra.
Na tyle często zdarzało im się nocować jedna u drugiej, że każda na wszelki wypadek
zostawiła u przyjaciółki szczoteczkę do zębów.
- Musiałabym zadzwonić do mamy - powiedziała Roseanne. Po jej minie było widać,
że pomysł bardzo jej się spodobał.
- No to na co czekasz? - spytała Sandra, wyjmując z kieszeni komórkę i wręczając ją
przyjaciółce.
Mama Roseanne nie miała nic przeciw temu, żeby córka nocowała u koleżanki. A
nawet była zadowolona, że nie będzie tak pózno wracała sama do domu.
Nie chcąc tracić czasu na kolację, dziewczęta przyniosły do cieplarni banany, czipsy,
herbatniki i napoje, po czym natychmiast z zapałem wróciły do pracy.
Największe kłopoty sprawiało im wybieranie kwiatów w sytuacji, gdy zarówno
sukienka, jak i dodatki były białe albo czarne. Miały wtedy tyle możliwości, że trudno im się
było zdecydować. Starały się unikać tradycyjnych połączeń. Tylko dla Sarah Jenkins, o której
wiedziały, że lubi czerwień, a na balu miała wystąpić w czerni, wybrały ogniście czerwoną
orchideÄ™.
15
Było dobrze po północy, kiedy ze sterty próbek kolorów pozostała już tylko jedna,
ciemnoróżowy, niemal wiśniowy kawałek papieru - sądząc po zadrukowanej drugiej stronie,
wycięty z jakiegoś czasopisma.
Kilkakrotnie podczas tego wieczoru Sandra miała wrażenie, że przyjaciółka odkłada
go na koniec. Zastanawiała się nawet, o co tu może chodzić, uznała jednak, że Roseanne
pewnie nie podoba się kolor, i przestała przywiązywać do tego uwagę. Ale teraz, kiedy
Sandra podniosła próbkę i zobaczyła jej minę, zrozumiała, że kryje się za tym coś więcej.
Na papierze nie było ani imienia, ani nazwiska.
- Czyje to jest? - spytała.
Przyjaciółka przez dłuższy czas nie odpowiadała.
- Czyje? - powtórzyła Sandra.
- Wiesz, właściwie możemy o tym zapomnieć - powiedziała Roseanne, zabrała jej
papierek i pośpiesznie schowała do kieszeni. - To by było wszystko na dziś. Możemy już
pójść do domu i położyć się spać. - Podeszła do stołu, sięgnęła do torebki z czipsami i zaczęła
je nerwowo pakować do ust.
- Nie wyjdziemy stąd, dopóki mi nie powiesz, która dziewczyna idzie na bal w
ciemnoróżowej sukience - oświadczyła Sandra. - Nawet gdyby przyszło mi tu siedzieć do
rana.
Jej ton był tak zdecydowany, że Roseanne nie miała wątpliwości, że może dotrzymać
tej obietnicy. Pośpiesznie połknęła kilka kolejnych garści czipsów.
-To Jackie Donovan, prawda? - domyśliła się Sandra.
Roseanne skinęła głową. W jej oczach malowało się poczucie winy.
-Spotkałaś się z nią? - spytała Sandra z nutą żalu w głosie.
Jej przyjaciółka oburzyła się tym posądzeniem.
- No coś ty! Nigdy bym tego nie zrobiła!
- W takim razie rozmawiałaś z Christopherem - zarzuciła jej ostro Sandra.
-Tego nie zrobiłabym tym bardziej! - zawołała Roseanne. - Od czasu... No, wiesz od
kiedy, nie zamieniłam z nim ani słowa. Nie odpowiadam nawet na jego Cześć .
Sandra nie posunęła się tak daleko w lekceważeniu swojego byłego chłopaka i jeśli nie
mogła uniknąć spotkania z nim, niechętnie i chłodno, ale jednak odpowiadała na jego
powitania. Nie oczekiwała od przyjaciółki aż takiej lojalności, więc tym bardziej poczuła się
głupio, że przed chwilą zwróciła się do niej tak szorstko.
- Przepraszam - powiedziała.
- To ja cię przepraszam. Nie powinnam ci w ogóle pokazywać tej próbki.
- Ale jak ją dostałaś? - zaciekawiła się Sandra.
- Lindsay Taylor mieszka koło Jackie. Nie powiem, żeby się przyjazniły, ale
utrzymujÄ… ze sobÄ… kontakty.
-Już rozumiem.
- Przepraszam cię, Sandro. Nie powinnam była tego robić. Tylko wyprowadziłam cię z
równowagi i sprawiłam ci przykrość. Ale wiesz, przypomniałam sobie tamtą historię z
czerwonymi kwiatami do różowej sukienki i kiedy zobaczyłam tę próbkę, właśnie różową...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]