Archiwum
- Index
- Cienie 02 Helen R. Myers Czarownica
- Cayuela Jose Wyznania czarownic
- 010 Czarownik
- Heinlein, Robert A Waldo
- Hughes Charlotte Tygrysica
- Jakub Czarny Pan Samochodzik i El Greco
- (ebook_ _german)_Lisa_ _Erotische_Geschichten
- Mallory Anne Sekret kurtyzany
- Ewa wzywa 07 124 Szymusiak Marianna Milionerka
- Dena Garson [Emerald Isle Fantasies 03] Ghostly Persuasion [EC Twilight] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lafemka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razem nawet, gdybym chciał, nie mogłem im dać posłuchu.
Kochani bracia zwróciłem się do inkwizytorów. Z wolą to waszą, czy nie z wolą?
Z wolą odparł za wszystkich Keppel, a ja wtedy dałem znak katu.
Oprawca szarpnął koniec liny i związane z tyłu dłonie kanonika powędrowały gwałtownie w
górę, na wysokość głowy. Tintallero zawył tak, że zagłuszył chrupot wyłamywanych stawów. Kat
podszedł i przytknął do nagiego boku kanonika płonącą, nasmoloną żagiew. Trzymał ją na tyle
długo, by ciało zaskwierczało w płomieniu i pokryło się czarnym, spękanym nalotem. Potem
odsunął się i zwolnił nieco linę. Kanonik mógł już teraz stanąć na pełnych stopach, a ramiona
wróciły do naturalnej pozycji. Przestał wyć, głowa opadła mu na piersi i tylko płakał rozpaczliwie.
Twarz miał pokrytą potem, flegmą oraz krwią z przygryzionych warg i języka.
Pogłaskałem go po głowie.
Nie pozwól, by sprawiano ci ból, Pietro szepnąłem. Bóg Wszechmogący uczynił sobie
świątynię z naszych ciał i nie wolno nam niszczyć tej świątyni. Poddaj się woli Bożej, przyjacielu.
Oczyść się w strumieniu wiary i prawdy. Pozwól, że pokropię cię hyzopem i obmyję, by twoja
dusza wybielała nad śnieg.
Ja-a-a kocha-a-am Boga-aa zapłakał mi w ramię.
Pomóż nam więc, Pietro. Nie poradzimy sobie bez twej wiary, ufności i miłości. Opowiedz
nam wszystko, przyjacielu, byśmy jeszcze dziś mogli razem odmówić szczerą modlitwę
dziękczynną, wznosząc nasze serca do Pana.
Prze-ecież mogę się przy-yznać do wszystkie-ego, ale to nie będzie pra-awda...
Pietro, czy to nie ty, prowadząc przesłuchanie Emmy Gudolf, powiedziałeś, że: kto przyznaje
się do winy ten jest winien, gdyż człek prawy wytrzyma nawet najsroższe tortury do końca, wielbiąc
Pana i odrzucając fałszywe oskarżenia?
Już nie pamię-ętam...
Nie pamiętasz, czy nie chcesz pamiętać, Pietro? Opowiedz nam, proszę, o sabacie. Dlaczego
odbywał się tu w mieście, a nie na Ropuszym Wierchu?
Rupercim Wierchu zaszlochał.
Wierzę, że lepiej niż ja znasz miejsca sabatów przyznałem łagodnie. Zanotujcie, bracie
zwróciłem się do Vangarde a że oskarżony ujawnił, gdzie odbywają się sabaty.
Ja nie wiem gdzieee! Puśćcie mnie, nic nie wieeeem...
Dałem znak katu i okrzyki kanonika ustąpiły miejsca przeciągłemu wyciu. Oprawca znowu
zbliżył się z pochodnią w dłoni i przystawił ją do pachy oskarżonego.
Opowiedz nam o sabacie, Pietro szepnąłem kanonikowi prosto do ucha, a kiedy kat odszedł
i opuścił linę, powtórzyłem: Sabat, Pietro, sabat. Jak często brałeś w nim udział?
Spojrzał na mnie, a w jego oczach był porażający strach, ból i niezrozumienie.
Nie pamiętam rzekł z rozpaczą. Nie pamiętam, jak często.
Przypomnisz sobie. Położyłem czule dłoń na jego usmarowanym krwią policzku.
Wszystko sobie przypomnisz...
Epilog
Drzwi huknęły o ścianę, a ja odwróciłem się gwałtownie. Zobaczyłem, że w progu stoi młody,
barczysty ksiądz. Za nim tłoczyło się kilku zbrojnych.
Mordimer Madderdin? Inkwizytor? zapytał szorstko, a i tak byłem przekonany, że świetnie
zna odpowiedz.
Wolno skinąłem głową.
Jesteście aresztowani rzekł. I z rozkazu Jego Zwiątobliwości, Ojca Zwiętego Pawła XIII,
macie zostać natychmiast przewiezieni do Stolicy Apostolskiej. Tam zostaniecie uwięzieni w
Zamku Aniołów oraz przesłuchani. Tam też będziecie oczekiwać na wyrok.
O co jestem oskarżony? zapytałem spokojnie, bo w końcu takiego właśnie biegu spraw
można się było spodziewać.
Spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się wrednie.
O spisek, sprzyjanie herezji, składanie fałszywych zeznań, fałszerstwo oficjalnych
dokumentów, uwięzienie i torturowanie dostojników Kościoła bez podstaw formalnych oraz
prawnych, cudzołóstwo, sodomię, oddawanie czci Szatanowi... I o co jeszcze tylko chcecie, bo za
samo to, co wymieniłem, powinno was się spalić nie raz, a sto razy.
Był bardzo pewny siebie i bardzo arogancki. Mogłem go zabić. I jego, i tych komicznych
strażników za progiem drzwi, którzy ustawili się w ten sposób, że po pierwsze, nawet nie mogliby
skutecznie użyć broni, a po drugie, przeszkadzaliby sobie nawzajem. Przez chwilę nawet leniwie się
zastanawiałem, czy nie wbić zuchwałemu księdzu noża pod żebra. Chętnie zobaczyłbym wyraz
zdumienia na jego twarzy i chętnie spoglądałbym w jego oczy, kiedy uciekałoby z nich życie.
Ale zachowałem się tak, jak od wieków zachowywał się niemal każdy niesłusznie oskarżony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]