Archiwum
- Index
- Ellis_Lucy_Tydzien_w_Nowym_Jorku
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- Wignall Kevin Na kogo wypadnie
- Hawksley Elizabeth Próba
- Herries Anne Dom na urwisku
- Dynastia Danforthów 01 McCauley Barbara Skandal czy slub
- Nate Kenyon Diablo III Zakon (obszerny fragment)
- Bahdaj Adam Stawiam na Tolka Banana
- Lois McMaster Bujold 10 Mirror Dance
- fromm erich ucieczka od wolnosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobietą jak każda inna, lecz istotą zaskakującą i tajemniczą
A ponieważ zależy ci na tym, zachowuj się tak, jakby ci nie
zależało i jakby jego istnienie - lub nieistnienie - było w twoim
życiu czynnikiem bez znaczenia.
Jak złowić mężczyznę"
Mieli za sobÄ… nieprzewidzianÄ… przerwÄ™ w locie i trzygodzin
ne przesunięcie czasu, nie było więc najmniejszego powodu,
żeby następnego dnia zacząć pracę normalnie o ósmej. Południe
było znakomitą porą, by pojawić się na terenie targów. Tak
przynajmniej rozumował Fletch, a ponieważ to on był szefem
ich grupy, reszta po prostu się podporządkowała, czyniąc to
zresztą bez oporów.
Nawet Brenda. Tak mu się przynajmniej wydawało.
Fletch był przekonany, że Brenda jest zbyt zmęczona, żeby
TYDZIEC DO ZLUBU 99
dyskutować. Ich przymusowy postój w Chicago przedłużył się
do kilku godzin. Zdążyli zagrać w szachy na komputerze i, jak
było do przewidzenia, Brenda wygrała, co zresztą niewiele
zmieniło, bo, zgodnie z uprzednią umową, postanowili oboje
zrezygnować z dalszych rozmów na temat ultimatum L^mini-
que.
Pospacerowali po lotnisku, obejrzeli w milczeniu mokrÄ…, za
lewaną potokami deszczu płytę lotniska i Brenda nie zaprote
stowała, gdy Fletch po przyjacielsku ją objął. Gdy wreszcie
wpuszczono ich do samolotu, Brenda, ledwie zajęli miejsca,
zwinęła się jak kot na fotelu i zasnęła, opierając głowę o ramię
Fletcha.
Tak, na pewno, mimo uprzednich utarczek, byli znowu do
brymi kumplami. Jak zawsze, pomyślał Fletch. Pomyślał to
z ulgą, bo przecież w ciągu dzisiejszego dnia kilkakrotnie zano
siło się na awanturę, która mogła zniszczyć ich przyjazń, a mimo
to Fletch czuł, że wcale nie jest z tego zadowolony.
Brenda spała, a Fletch w rozmarzeniu i, o tak, z pewnym
niepokojem rozmyślał o ich przelotnym pocałunku. I o wyzna
niu Brendy, która przyznała, że była zakochana. I o tym, co
w barze na lotnisku opowiedzieli mu Kurt, Mick i Steve. Nie
wątpliwie, w ostatnich dniach, Brenda mocno dała mu się we
znaki. Chyba nigdy w życiu nie myślał o mej tyle, co tej nocy.
Sytuacja nie uległa też poprawie w hotelu na terenach wy
stawowych. Dostali dwa apartamenty, każdy złożony z dwóch
sypialni ze wspólną łazienką. Na jego wyrazne życzenie, Brenda
aie zamknęła drzwi wiodących do łazienki.
- Wiesz - powiedział Fletch z szelmowskim błyskiem
w oku - to tylko tak, w razie gdybym siÄ™ w nocy okropnie prze-
ataszył.
100 TYDZIEC DO ZLUBU
Brenda uśmiechnęła się tylko, niby to pobłażliwie, ale napra
wdę tak, że istocie bardziej wrażliwej ciarki przeszłyby po ple
cach, a teraz spała w pokoju, do którego, przynajmniej teorety
cznie, Fletch w każdej chwili mógłby wejść. Oczywiście nie
wszedł, ale ta teoretyczna możliwość sprawiła, że spędził kolej- -
ną zle, a właściwie wcale nie przespaną noc.
Bezsenna noc przyniosła jednak ulgę. Fletch wiedział już,
jaką podejmie decyzję i do kiedy musi ją zrealizować. To już
nie było bzdurne ultimatum Dominique, lecz jego własne, głę
bokie i przemyślane postanowienie. Musi zdobyć Brendę! Do
tychczas trochę grał, trochę się z nią przekomarzał, trochę wal
czył na pokaz o prawo do męskiej wolności i naprawdę, gdzieś
tam, w głębi ducha, rozważał pytanie, czy Dominique jest tą
kobietą, z którą chciałby spędzić życie.
Teraz uświadomił sobie, że zależy mu tylko na jednym - by
Brenda go pokochała. Bo wiedział już, i ta wiedza nieco go
zaskoczyła, że od dawna, a może od zawsze był w tej dziew
czynie zakochany. Nic więc dziwnego, że sama myśl o małżeń
stwie z Dominique napawała go grozą. Kochał Brendę i nie miał
wątpliwości, że skoro już postanowił, że podczas weekendu
włoży głowę w małżeńskie jarzmo, jedyną kandydatką, zdolną
mu je nałożyć, była tylko i wyłącznie Brenda.
Wprawdzie ich stosunki były aktualnie dość napięte i ze
strony Brendy przepojone nieufnością, ale Fletch liczył na swój
męski urok i, co tu dużo gadać, ma doświadczenie słynnego
zdobywcy serc.
Fletch zasnął wreszcie nad ranem, a gdy się obudził, w są
siednim pokoju było już cicho i pusto, o czym się przekonał,
uchylajÄ…c drzwi.
Brenda poszła już na wystawę, a mina, z jaką go przywitała,
TYDZIEC DO ZLUBU 101
gdy nieskazitelnie elegancki pojawił się wreszcie na stoisku, nie
wróżyła najlepiej. Chłodno zmierzyła go wzrokiem.
- Białe spodnie - powiedziała sucho - i wymuskana koszul
ka. Nie zamierzamy dziś pracować, panie Layton?
Fletch spojrzał na swoją ekipę. Cała czwórka, nie wyłączając
Brendy, ubrana była w znoszone dżinsy, tenisówki i koszulki
trykotowe. Był to strój najbardziej właściwy, zważywszy na to,
że miejsce, w którym jutro mieli się zaprezentować, w niczym
nie przypominało nienagannie zorganizowanych sąsiednich sto
isk firmowych. Widać było, że ich pracownicy nie stracili czasu
na niezaplanowane, długie przymusowe ładowanie.
- Masz rację - przyznał Fletch potulnie. - Wyjątkowo nie
celny strzał, to znaczy, mam na myśli ubiór. Ale nie przejmuj
się, przyjmijmy, że jestem ubrany tak jak wy i mogę robić wszy
stko, czego ode mnie oczekujecie.
Brenda sięgnęła po długi żółty ołówek, który zatknęła sobie
za ucho. Ze sterty paczek wzięła listę i przeglądała ją uważnie,
mimowolnie obgryzając delikatnie koniec ołówka. Fletcha za
murowało z wrażenia. Dopiero teraz uświadomił sobie bowiem,
że oprócz wszystkich innych zalet, Brenda ma również olśnie
wająco piękne zęby. Po prostu wymarzone do reklamy pasty.
Zawsze tak było? Fletch nie był tego pewien.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]