Archiwum
- Index
- Bevarly Elizabeth Czas na dziecko Jeszcze jedna szansa
- Bevarly Elizabeth Kiedy Eryk spotkał Jayne
- 141.Lowell Elizabeth Miłosna pieœń dla Kruka
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Winfrey Elizabeth Więcej niż przyjaźń
- Elizabeth Ann Scarborough Last Refuge
- Elizabeth Power Dom milionera
- Elizabeth Lowell Krajobrazy miłości
- Green Roland Conan i mgśÂ‚y śÂšwić…tyni
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksi晜źniku (02) Blask twoich oczu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popołudniowej herbacie, jeśli akurat był w domu. To naturalne
u starszych panów. Nie zależy im zbytnio na dziecięcej paplaninie.
- Odczują stratę z czasem - skomentowała Hester.
Weszła Emmy, niosąc tacę z herbatą. Panie zajęły się
rozlewaniem napoju do filiżanek, jednak nie dało się wiecznie
odwlekać dalszej rozmowy. Mimo że Hester nie znosiła podob
nie nieprzyjemnych sytuacji, to nie wiedziała, w jaki sposób
ma zniechęcić młodą wdowę, nie doprowadzając jej do zamie
nienia się w fontannę łez - a przypuszczała, że na najmniejszą
oznakę niechęci Caroline tak właśnie zareaguje.
- Sama kiedyś byłam taką głupiutką dziewczyną... - zaczęła.
Nie zdążyła dokończyć, bo do drzwi zapukał Walter i za
powiedział:
- Panna Leatherbarrow!
- Minerva! - zawołała Hester z ulgą.
Panna Minerva Leatherbarrow, ta sama, która próbowała
zapoznać Hester z ideami panny Wollstonecraft, była kobietą
chudą, miała duże zęby i pociągłą twarz. Gardziła kobiecymi
fochami i podstępnymi sztuczkami. Wkroczyła do pokoju
odziana w zle dopasowaną suknię w trudnym do określenia
szarym kolorze. Raz tylko spojrzała na Carołine i natychmiast
wybuchnęła krótkim, ostrym śmiechem.
- O, Caroline! Co ty tutaj robisz? Znowu polujesz na męża?
179
Caroline zagryzła wargi. Uczęszczała niegdyś do szkoły
prowadzonej przez rodziców panny Leatłierbarrow i nadal
nieco się jej obawiała.
- Przyszłam odwiedzić Hester - próbowała się bronić.
Zarazem pomyślała, że z potulną i uprzejmą Hester dałaby
sobie spokojnie radę, ale bezpośrednia Minerva wprawiała ją
w zakłopotanie.
- To widzę. Ale czy to aby nie za wcześnie uganiać się za
mężczyznami? - Minerva tak samo jak Hester nie wierzyła,
że Caroline przyszła jedynie w celu spędzenia popołudnia ze
starszÄ… paniÄ….
Młoda kobieta spłonęła rumieńcem.
- A dlaczego miałabym uganiać się za mężczyznami, skoro
dopiero co owdowiałam? Jest pani dla mnie bardzo niesprawied
liwa, panno Minervo.
Przyjaciółka Hester sceptycznie wydęła usta. Caroline dodała
ze złością:
- Nigdy nie darzyła mnie pani sympatią! To pani twierdziła,
że to Nelly Tytherly, a nie ja, wykonała zadaną pracę z wy
szywania.
- Bo tak było.
Caroline gniewnie sapnęła i wstała.
- WychodzÄ™. Najwyrazniej nie jestem tu mile widziana. -
Sięgnęła po płaszcz i kapelusz. - Do widzenia, Hester. Mam
nadzieję, że kiedy odwiedzę panią następnym razem, nie
przeszkodzi nam ta... ta tyka! - Podniosła rękawiczki i wyszła
z pokoju, z hukiem zatrzaskujÄ…c za sobÄ… drzwi.
Hester opadła na oparcie i przetarła czoło. Nigdy nie dawała
sobie rady z wybuchami złości Caroline.
- Minervo, zachowałaś się ogromnie niegrzecznie - zganiła
przyjaciółkę.
180
- Tak - przyznała z satysfakcją. - A ty znowu pozwalasz
jej wczepić pazury w brata. Jesteś głupia, Hester. No, a teraz
co powiesz na kawałek ciasta?
Następnego dnia Luke otrzymał od Anny dość oficjalny
list. Dziękowała mu za jego propozycję, którą przedyskutowała
z madame Bonnieux. Jest skłonna ją przyjąć, jednak wcześniej
pragnęłaby omówić z nim kilka punktów. Czy wolno jej go
odwiedzić i porozmawiać na osobności?
Nie napisała ani słowem o tym, że nakrzyczała na ciotkę Marie,
która rozmawiała z nią spokojnie i praktycznie, ani też, że po tej
rozmowie zamieniła się w morze łez. Następnie nie spała całą noc,
tylko wciąż myślała, a mimo to nadal nie wiedziała, co ma sądzić
o propozycji Luke'a. Rozumiała, że małżeństwo z panem Redbour-
nem jest rozsądnym posunięciem, chroniącym wszystkich przed
poczynaniami Laurence'a. Jednak zarazem czuła się przygnębio
na, niemal obrażona, i tego właśnie nie potrafiła wytłumaczyć.
Po godzinie przybył Walter z odpowiedzią.
Droga panno de Cardonnel - brzmiały słowa Luke'a. - Jeśli
zechce pani przyjechać z Walterem, moglibyśmy porozmawiać
w moim biurze. Z poważaniem, L. Redbourn.
Anna dwukrotnie odczytała list, trochę zawiedziona, że jest
taki krótki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]